sobota, 30 kwietnia 2016

ZDJĘCIA MIESIĄCA: O świniaku bankietowym, byciu księżniczką  i podrzucaniu parówek do jedzenia - KWIECIEŃ

Obiecałyśmy Wam taką serię i jakoś przez wakacje, przeprowadzki i różne cuda, poszło w zapomnienie. Ale wracamy ze zdjęciami z tego miesiąca. Króciutko, bo takie było założenie tego typu wpisów.


1. Absolutny numer jeden to... świniak bankietowy z ciasta. 

Zawsze ponuro szwendamy się po supermarkecie z płonną nadzieją zdobycia pieczywa. Niestety zawsze okazuje się, że średnio jest jadalnie i wychodzimy z pustymi rękami. Choć to dziwne, skoro pieczywo HIGH GLUTEN uśmiecha się tak wesoło. Pewnego razu natrafiłyśmy jednak na prawdziwy hit! Taki oto świniak! Bardzo marzyłyśmy o jego zakupie, niestety w środku nadziany jest czerwoną fasolą. Ale taka wegetariańska wersja świniaka bankietowego jest na pewno na plus!


środa, 27 kwietnia 2016

Kolejna awantura w Wietnamie - Góry Marmurowe, pierwszy raz na skuterze oraz pierwszy wypadek na skuterze.




Jak pamiętacie może z poprzedniej notki, jesteśmy obecnie w Wietnamie Środkowym, a dokładnie z milusim i urokliwym Hoi An --> klik klik
Dnia następnego mieliśmy się wybrać na wycieczkę w Góry Marmurowe, znajdujące się nieopodal i będące podobno wspaniałą atrakcją. W tym celu zaplanowaliśmy powstanie rano, szybkie wyszykowanie się, śniadanie i dawaj w drogę? Czy się udało? A jak myślicie?
Prawda jest brutalna. Bakpakierka to ciężki kawałek chleba i w którymś momencie pojawia się sprzeciw. NIE! Nie będziem już wstawać o świcie! Nie będziem już spać w najgorszych i najtańszych norach! Nie będziem już latać z wywieszonym ozorem i oglądać każej jednej wspaniałości! NIE I NIE!
Tak się właśnie niestety stało... Nie straciliśmy oczywiście humoru i udaliśmy się na śniadanie. Restauracji oraz bud ulicznych było wielce mnogo, ale nam szczególnie spodobała się niewielka knajpka o uroczej nazwie Bo Bo Cafe. Ledwie przekroczyliśmy próg, a powitała nas polska flaga i poniższy apel!

poniedziałek, 25 kwietnia 2016

Wielka pacza od Angelic Pretty - Holy Lantern nareszcie w domu


Prezentujemy dziś filmik, nagrany już jakiś czas temu, na temat najbardziej (przynajmniej według Keczupa Karola) gotyckiej sukienki świata, czyli HOLY LANTERNA! Unboxing, a więc rozpakowywanie wielkiej paczy, którą przysłało nam Angelic Pretty, nasza ulubiona lolycka firma! Jako, że jesteśmy teraz Chinkami, złożyłyśmy zamówienie z chińskiego oddziału Angelic Pretty Shanghai (co, jak się później okazało, zaowocowało wspaniałym bonusem). Proszę oglądać!

środa, 20 kwietnia 2016

Hity z taobao! Kategoria: BEAUTY - wersja ekstremalna.



Taobao, czyli największy chiński serwis aukcyjny, oferuje nieograniczone wręcz możliwości. Można tam zakupić WSZYSTKO. Od biletów lotniczych, poprzez ubrania, po jedzenie z dziwnych krajów. Można też nabyć kosmetyki. My, jako fanki koreańskiej pielęgnacji, zaopatrujemy się więc regularnie, czy to w opakowania pełnowymiarowe, czy też osławione próbki, o których pisałyśmy tutaj klik klik klik klik. Ostatnimi czasy nasze zainteresowania krążą wokół tak zwanej kolorówki. Preferujemy firmy koreańskie, jednak zamarzył nam się makijaż mniej codzienny, tak więc gmeramy po Taobao, coby znaleźć jakieś szałowości, albo sprawdzonych dostawców marek amerykańskich. Pewnego dnia szukałyśmy sztucznych rzęs i... trafiłyśmy na takie oto zdjęcie!

poniedziałek, 18 kwietnia 2016

Hoi An w Wietnamie - wizyta w mieście tysiąca latarni i tysiąca krawców




Wracamy do Wietnamu! Południowe upały Sajgonu dały nam się nieco we znaki (o Sajgonie możecie poczytać troszkę TUTAJ klik klik) Czas było wyruszyć w podróż na północ. Początkowo chcieliśmy wyruszać słynnym OPEN BUSEM, który można przejechać cały kraj i wysiadać i wsiadać  w różnych miastach po drodze, jednak okazało się, że wcale nie jest on taki tani, jak powiadali, a samolot w tej samej cenie (o ile szybciej)... Tak tak, to właśnie stało się z naszym duchem bakpakingu. Został całkowicie przetracony na rzeczy wygody i pozerstwa. Niestety stajemy się coraz mniej i mniej AUTENTYCZNE, jakby to powiedzieli nasi przyjaciele bakpakierzy... Agi z Kubą po dwumiesięcznej tułaczce azjatyckiej jęczeli i zrzędzili:
- Mamy dość tego gorąca! Czy w Da Nangu jest lepiej? - zapytywali.
Owszem! Próbowałyśmy im jednak wytłumaczyć, że chłodno to naprawdę chłodno i kąpiele w morzu są raczej wykluczone. Niestety nie usłuchali i już szykowali odpowiednie stroje plażowe, szykowne klapeczki i ręczniki.


sobota, 16 kwietnia 2016

Trudy podróżowania - metro w Chinach, czyli jak nie zginąć marnie + denerwujące typy ludzkie, które spotkasz w chińskim metrze


Dzisiaj króciutka (jak na nas) notka o chińskim metrze. Wszystko na przykładzie naszego wspaniałego metra w Guangzhou. Czy mamy więcej linii niż Pekin i Szanghaj razem wzięte? Jakie ludzkie zachowania można zaobserwować, jadąc codzienne rano do pracy? I w końcu, kto dysponuje jedyną na świecie linią metra łączącą dwa miasta (jak myślicie?).

Ostrzegamy, że pojawiają się w nim pewne złośliwości pod adresem Chińczyków, lecz zrozumcie nas! Ich dziwaczne zachowania dotykają nas DZIEŃ W DZIEŃ, czasem może człowiek stracić cierpliwość ;).

niedziela, 10 kwietnia 2016

O tym jak kupować na Taobao, chińskiej poczcie, chińskim PayPalu i byciu VIPem w różnistych bankach.


Przed przyjazdem do Chin regularnie zaopatrywałyśmy się na Taobao (dla niewtajemniczonych: to Chiński portal aukcyjny, coś jak Allegro, tylko... bardziej i na większą skalę), kupując tam ubrania, buty, torebki, dodatki. Niestety korzystanie z pośrednika, dwukrotne przewalutowanie ze złotówek na dolary amerykańskie, a później na yuany, prowizja paypala i wysyłka do Polski generowało spore koszty dodatkowe. W przypadku torebki mogą one nawet przekraczać koszt samego przedmiotu, w przypadku badziewa (tanie rzeczy kiepskiej jakości) na pewno koszty sprawiają, że przestaje się opłacać... Gdy przeprowadzałyśmy się do Chin Taobao wydawało nam się wirtualną ziemią obiecaną, która na zawsze odmieni nasze życie. Czy tak się stało? Hmm... właściwie tak. Ale o tym później.

piątek, 8 kwietnia 2016

Yellow, Table, a może Angelababy? Najmodniejsze w tym sezonie imiona - Poradnik po chińsku

Table, Hello Kitty, City, Koko, Miu Miu, Sun, Yale… Dlaczego, do licha, wypisujecie jakieś przypadkowe angielskie słowa, zapytacie. Drodzy Państwo, bo to nie są zwykłe słowa, a piękne angielskie imiona chińskich dzieci! SZOK? Zacznijmy zatem od początku.

Chińczycy obdarzeni są krótkim nazwiskiem typu Li, Wang, Zhang, Zhu oraz dwuczłonowym, dłuższym imieniem. Miano te zazwyczaj jest trudne do wymówienia, a co dopiero zapamiętania (pamiętajcie, tam są jeszcze tony!). Często, gdy pani nauczycielka sprawdza obecność, dzieci naśmiewają się i krzyczą: Pani źle wymawia moje imię! Co poradzić?! W Chinach, jak to w Chinach na wszystko znajdzie się rozwiązanie. Otóż obywatele tego cudownego czerwonego kraju obmyślili sposób… Trzeba nadać sobie imię angielskie, które ułatwi komunikację! I tak mamy Petera Wanga, Lily Chen czy Jacka Ma. Angielskich imion używają zazwyczaj Chińczycy, którzy:
a) pracują lub mają częsty kontakt z obcokrajowcami
b) wyjeżdżają za granicę
c) ich praca wiąże się z nauczaniem języka angielskiego (z nimi zazwyczaj mamy (nie)przyjemność częstych kontaktów)
d) chcą być fancy

niedziela, 3 kwietnia 2016

Durne chińskie challenge, czyli jak głupota rozprzestrzenia się po internetach.

Może nie każdy o tym wie, jednak w Chinach, jak w prawdziwym kraju komunistycznym, panuje cenzura. Bez użycia VPN (taki sprytny program do przekierowania na serwery różnych krajów), nie da się wejść na Facebooka, Bloggera, Twittera, YouTube, a nawet na zwykłe Google. Co więcej blokowany jest nawet Wizaż.pl! Jak wszyscy wiemy, jest to strona, gdzie wolny Tybet jest tematem przewodnim. Chińczycy nie mogą też oglądać pornografii. I dobrze. Niech ich rząd za ryja trzyma. 



PRZEWODNICZĄCY PATRZY!

Jak radzą sobie więc Chińczyki? Czy wykupują VPNy? Większość nie, gdyż mają odpowiedniki wszystkich naszych mediów społecznościowych. Weibo, QQ, WeChat i inne. Są co prawda cenzurowane (nasze konto na Weibo zostało zamknięte bez powodu, a raczej odmówiono nam dostępu do niego DWA RAZY), ale po chińsku i swojsko. I właśnie w tych mediach, jak szalone rozprzestrzeniają się różniste dziwaczne wyzwania, o których chcemy dzisiaj napisać.

sobota, 2 kwietnia 2016

WIELKIE WIEŚCI i o tym, co warto, a czego nie warto pić w Chinach.

Tym razem post będzie bardzo króciutki, bo przede wszystkim chciałyśmy ogłosić, że zaczynamy prowadzić wideo blogaska. Czemu zdecydowałyśmy się na taki krok? Czasami filmy dużo lepiej oddają chińską rzeczywistość. Planujemy wyjechać za 4 miesiące, toteż staramy się intensywniej i rozsądniej zbierać materiały do bloga i naszej pracy badawczej (tak, musimy obronić wreszcie magisterki). Czy porzucimy bloga? Na pewno nie, gdyż mamy w przygotowaniu dziesiątki postów i tony materiałów zebranych nie tylko w Chinach, ale i w innych krajach. Vlog będzie tylko uzupełnieniem:) Będzie też obfitował w treści jeszcze lżejsze niż ten blog. Mówicie, że chcecie więcej o kosmetykach i pierdołach, więc będzie. UWAGA: Może się zdarzyć, że zdarzy nam się śmiać z Chińczyków.
W dzisiejszym filmiku, który został przygotowany dość spontaniczne, postanowiłyśmy opowiedzieć troszkę o tym, co pija się w Chinach. Czy nam smakowało? Zobaczycie! 
Przepraszamy, że jakoś tak bez układania włosów, czy lepsiejszych mejkapów, ale zaraz po lekcjach Katarzyny poszłyśmy do supermarkietu, a później od razu usiadłyśmy kręcić. I tak człowiek wyszedł, jak przydupas. Następnym razem będzie to ogarnięte. Podobnie jak montaż. Dopiero rozkminiamy, co i jak się robi. 

Ale przejdźmy do naszych faworytów. Wybrałyśmy takie oto 6 buteleczek. Łączny koszt około 20 yuanów:)