niedziela, 30 października 2016

7 powodów, przez które opuściłyśmy Chiny


Dłuuuugo zbierałyśmy się do tej notki... Miałyśmy ją napisać od razu, gdy tylko nasz samolot uderzył o glebę na lotnisku w Warszawie. Czasu było wiele, gdy leżałyśmy na kanapach w swoich domach rodzinnych, grzejąc stare kości przed kominkiem. Mogłyśmy kreślić wpis, gdy zajmowałyśmy się szeroko pojętym nicnierobieniem i załatwianiem powrotu na studia. Cóż z tego, skoro nie było chęci? Niechętnie wracamy myślami do pobytu w Chinach, gdyż nadal jawi się nam on jako traumatyczny. Każdy, kto jeszcze ma siłę nas słuchać, może się dowiedzieć, że Chińczyki są wstrętne, oszukańcze i się nie myją. Keczup regularnie krzyczy, że na co jej ten chiński, skoro nigdy w życiu nie chce mieć do czynienia z tymi ludźmi! Katarzyna jest bardziej oszczędna w nienawiści, ale Chińczyki też nie raz zalazły jej za skórę.

środa, 26 października 2016

Hinduska dzielnica w Kuala Lumpur - jadło, zakupy i urynoterapia po malezyjsku.




Bardzo kochamy stolicę Malezji, Kuala Lumpur. Tak wiemy, Malezja ma wiele innych pięknych zakątków, wyborną naturę i wyspy, tak się jednak składa, że jesteśmy fankami wielkich metropolii. Może to dziwne, bo za każdym razem, gdy jesteśmy na jakiejś imprezie podróżniczej, słyszymy "miasta trzeba omijać i jechać na prowincję", "jedźcie do dobrych ludzi we wioskach", "oglądajcie naturę, a nie metropolie". A nam się właśnie miasta podobają, uważamy, że są trve i również mieszkają w nich dobrzy ludzie (może z wyjątkiem naszego Guangzhou). Z tego właśnie powodu, oto jesteśmy w Kuala Lumpur w dzielnicy indyjskiej i jemy śniadanie w porządnej budzie.

czwartek, 20 października 2016

Nie pojadę, bo nie! Chińskie taksówki, czyli o trudach podróżowania w Chinach.


去哪儿啊?- w wolnym tłumaczeniu "gdzie jedziem?"

Czy tego chcemy czy nie, trzyletnie życie w Chinach zaowocowało pewną wiedzą i doświadczeniem życiowym. W związku z tym ludzie często pytają nas o różniste zagadkowe kwestie. A czy Chińczyki plują? A czy dzieci robią pod siebie? A czy żyją za miskę ryżu? A czy tanio czy drogo? A czy warto jechać? Zawsze chętnie rozwiewamy ludzkie wątpliwości i z tej okazji postanowiłyśmy stworzyć kilka wpisów o charakterze praktycznym. Pisałyśmy już kilka razy o oszustwach, na jakie jest się narażonym w kontaktach z Chińczykami, lecz dotyczyły raczej życia codziennego, czy to burd w pracy czy włamów do mieszkania czy napadów (tak, to jest właśnie życie codziennie w Chinach). Dziś coś, co może Wam się przydać w podróży, a mianowicie - jak korzystać z chińskiej taksówki! Czy drogość? Czy bezpieczne? Czy łatwe w obsłudze? Oczywiście nie zabraknie też chińskich przekrętów taksówkowych, bo tych jest wiele i jakież pomysłowe!

niedziela, 16 października 2016

Dwa miliardy Chińczyków? Co na to Chińska Partia Komunistyczna - o polityce jednego dziecka i aborcji w Chinach




Staramy się, żeby nasz blog nie poruszał tematów politycznych i może tylko z raz wyrwało nam się "dupa Duda". Mimo to, mieszkając w Chinach, pilnie śledziłyśmy polską scenę polityczną, głosowałyśmy w  konsulacie i wracając do Polski liczyłyśmy, że te wszystkie jajca, o których czytamy, to jednak jajca. Tak poważnie, to nie mieściło nam się to wszystko w głowie. I dalej nie mieści. A najbardziej nie mieści nam się w głowie to, że wyjechałyśmy z, w sumie, fajnego kraju, a wracamy do jakiejś smutnej, komunistyczno-naziolskiej rzeczywistości, która traktuje obywateli przedmiotowo (jest nawet reżimowa telewizja!). Dlatego dzisiejszy wpis będzie naszym małym wkładem w #czarny protest oraz, oczywiście, co nieco o głupocie Chińczyków (w tym przypadku chińskiej władzy).

1. Polityka jednego dziecka


Każdy słyszał, że Chińczycy mogą mieć tylko jedno dziecko. To prawda taka sama jak to, że Chińczyk żyje za miskę ryżu i je psy. Nawet w szkole tego uczyli! Pojawia się kolejne pytanie, dlaczego tak jest? Skąd się wzięła owa dziwaczna polityka? Narzucili ją komuniści, a może już któryś z licznych cesarzy wpadł na ten genialny pomysł?


środa, 5 października 2016

Szyfonowe ciasto i woda z nosorożca! Z wizytą w malezyjskim markecie na zadupiu


Na naszym blogu co jakiś czas pojawiają się wątki kulinarne. Na pewno wiecie już, że nie poważamy za bardzo kuchni kantońskiej (drastyczne przyczyny niechęci tutaj), nie lubimy też glutaminianku sypanego hojnie do chińskiej strawy. Uwielbiamy za to jadło Azji Południowo - Wschodniej. Tajlandia, Malezja, Kambodża, Wietnam... ACH, jadłoby się i jadło! Tym razem los rzucił nas jednak w miejsce, gdzie znalezienie jadłodajni równało się cudowi wszechświata, a do najbliższego markietu szło się godzinę. Cóż, domek w dżungli i prywatna plaża równa się brak infrastruktury turystycznej. Jak wyżywić się, kiedy nie ma nic? Zapraszamy Was do wiejskiego marketu gdzieś na malezyjskim wybrzeżu!