Dziś nastąpił czas na notkę głównie zdjęciową. Jak wiecie, w Japonii wielkim powodzeniem cieszy się kultura KAWAII, w której to wszystko ma być milusie i słodziusie. Jedzenie także! Wiele narobiłyśmy zdjęć przykładów, a kilkoma z nich dzielimy się z Wami tu i teraz. ENDŻOJ!
Okręgi stworzone z mięciusiej gąbki, kojarzące się nam ze swojskim sękaczem. Różne smaki, okrutne ceny!
W Japonii byłyśmy pod koniec września, wszędzie można już było zakupić halloweenowe gadżety i cukieraski.
Rilakkuma-chan, ulubieniec Katarzyny. Był także dostępny w wersji prezerwatiwu.
Kanapka Gundam, dostępna w budce przez Gundam Cafe. Dlaczego jej nie wzięłyśmy?!
Kawałek menu z meido cafe. Nie byłyśmy tam co prawda, ale tylko spójrzcie na te misie pod kołderką! <3
Słynne batony KitKat w szalonych smakach, było ich napawdę wieeele. Tu podziwiać można wasabi...
Serniczek oraz zieloną herbatę matcha. Herbaciane były zielone i pyszne, potem udało nam się jeszcze znaleźć matcha w specjalnej konfiguracji sakura.
Ciekawostka: w Japonii duża butelka wody ma pojemność 2 litrów.
Ach, och, crepesy na Harajuku! Można jeść i jeść i zawsze znajdzie się jakaś nowa kombinacja. Na słodko i na słono.
Patrzcie, jakie piękne!
Wiktuał zdobyty przez Katarzynę w chwili największego głodu. Słodziutka parówa w słodziutkim cieście. Czyżby zatęskniła za chińskimi smakami?
Coś, co wydawało nam się ciepłymi lodami, a okazało się truskawkową (i różową!) czekoladą bąbelkową w wafelku. Tak czy siak, wspaniałe!
Co tylko sobie wymarzysz, wszystko jest dostępne od ręki, z automatu!
Piękne rzeczy!
Pamiątki z Japonii napotkane nieopodal świątyni Asakusa.
Rybka gofrowa, cieplusia i mięciusia. Niestety większość z nich zawierała w sobie czerwoną fasolę, ale dało się wybrać coś smakowitego.
Chipsy o smaku miodu! Z pewnością zdrowe i dobre na chore gardło.
Deser z Vampire Cafe, piękny grobek - tiramisu.
Napoje też powinny być kawaii, a jak!
Nieco szokująca sprawa, kanapka ze spaghetti. Keczup, jako psychofanka makaronu, bardzo chciała tego spróbować, ale akurat była najedzona, a potem już nigdy owego cuda nie spotkałyśmy :(
Słodycze ze sklepu Swimmer.
I na koniec nasz ostatni posiłek z Japonii, jedzony z namaszczeniem na lotnisku Haneda. Truskawkowa kanapka! Ach, też bialutki i mięciutki chlebek bez cienia skórki (Japończycy tak jak Chińczycy wykrajają skórkę w chlebie tostowym, skórka to zło), ten truskawkowy dżemik. Pożywne!
A Wy? Macie ochotę na coś słodkiego? :P
Zrujnowałyście mi dietę. Czekam na konwent żeby się obłowić w japońskie słodkości ♡
OdpowiedzUsuńCiężkie życie. Jak tu być kawaii na diecie?! :)
UsuńTo chyba wszystko strasznie sztuczne, a przynajmniej tak wygląda. Sama chemia, ale pyszne! Nie ma to jak polskie jadło. DCZ
OdpowiedzUsuńNie ma jak pajda ze smalcem! I Delicje Szampańskie, choć one chyba też sztuczne.
Usuńjezuu jak ja bym chciała takie kawaii jedzonko u nas <3 wszystko od razu by się chętniej jadło <3
OdpowiedzUsuńmoonskillx.blogspot.com
Chyba aż za chętnie i to taki mały problem...
UsuńJa spróbowałam tą kanapkę z makaronem zachęcona przez inną polkę, która mówiła, że jest naprawdę dobra i miała racje (chociaż na początku takie połączenie wydaje się dziwne).
OdpowiedzUsuńTeraz tym bardziej żałuję, że nie zjadłam!
UsuńCierpiący Keczup.
Chyba byłyśmy w Japonii w tym samym czasie. :)
OdpowiedzUsuńUwielbiam japońskie słodycze - im dziwniejsze, tym lepiej. Natomiast KitKat wasabi mnie rozczarował - bardzo słabo czuć w nim wasabi. A próbowałyście tego nowego (w lutym był nowy) o smaku nihonshu?