czwartek, 27 sierpnia 2015

Na co wydać swoją pensję? Podróżnicza łiszlista Kejk Laoszy.

Czy zastanawialiście się może, jakie miejsca na świecie chcielibyście zobaczyć najbardziej? Najbardziej do tego stopnia, by popłakać się, gdy to marzenie zostanie spełnione. Keczup należy do ludzi, którzy na swojej podróżniczej wishliście mają cały świat. Ja mam mam pewnego rodzaju nerwicę planowania, więc i marzyć muszę w taki właśnie sposób. I to w sposób bardzo uporządkowany. Post ów będzie więc moją osobistą wishlistą. Jej zarys powstał dość dawno, maleńka jej część już została zrealizowana, jednak porządek musi być i usuwać nie ma co!

Tak więc.... tadam tadam.... oto 10 miejsc, które chciałabym zobaczyć najmocniej na świecie!

PRZYZNAJĘ, ŻE WSZYSTKIE ZDJĘCIA ZNALAZŁAM W INTERNECIE! 

1. Machu Picchu (Peru). 


Kiedyś moje zainteresowania były znacznie mniej spójne niż teraz. Z jednej strony fascynowała mnie Azja, z drugiej Ameryka Południowa. Fascynacja tą drugą była zdecydowanie bardziej skonkretyzowana i przekładała się na moje zainteresowania naukowe. Jeszcze w połowie studiów pragnęłam wyjechać gdzieś do brazylijskiej dżungli. Machu Picchu wydaje się bardzo sztampowe. Szczególnie, jak na nr 1. Jednak to, że coś jest słynne, nie umniejsza, moim zdaniem, jego świetności. Peru jest dla mnie takim symbolem marzenia o przejechaniu Ameryki Południowej wzdłuż i wszerz, Kiedyś dodatkowo marzyłam, by... zrobić to konno.

2. Istambuł (Turcja)


Co prawda siły wyższe uchroniły mnie przed zostaniem historykiem lub archeologiem (nie mam pojęcia, dlaczego nie zrobiły tego samego, jeśli chodzi o kulturoznawstwo i etnologię...), jednak nadal pociągają mnie takie miejsca. Oczywiście chcę tam pojechać również dla podróży w czasie. Nie mniej jednak nie pragnę zobaczyć tylko pozostałości Bizancjum, czy imperium Osmańskiego. Życie w tak niesamowitym miejscu musi bardzo wpływać na współczesnych mieszkańców. To miasto tak wielu sprzeczności...

3. Tokio (Japonia)


Zazwyczaj to nr 1 na liście każdej lolity, czy mangozje... fana japońskiej popkultury. Nie mówię, że nie kierują mną takie pobudki. I takim właśnie rozrywkom będę się oddawać już niebawem, bo ten punkt wishlisty uda mi się zrealizować już... może lepie nie uprzedzać wydarzeń, bo ostatnio w kółko wszystko szlag trafia. Teraz mieszkam dużo bliżej Japonii, więc będzie i czas na wyjazd bardziej historyczny. Kioto może nie znajdzie swojego miejsca w top 10, ale to również miasto, które bardzo chciałabym zobaczyć.

4. Angkor Wat (Kambodża).



Gdy byłam mała nie interesowały mnie lalki, czy inne tego typu rzeczy. Najbardziej na świecie kochałam książki. Szczególnie książki o historii i starożytnych cywilizacjach, religiach etc. Na szczęście moi rodzice zadbali o to, bym miała ich pod dostatkiem. W tym roku udało mi się spełnić jedno z największych marzeń i zobaczyć Angkor Wat. Może nie było, jak na obrazkach... (co było nie tak przeczytacie już w kolejnej notce) jednak muszę przyznać, że to było uczucie porównywalne z tym, gdy pierwszy raz zobaczyłam morze. Szczegółowa relacja już w kolejnej notce z zimowej wyprawy!

5. Moskwa


Bo sobory, bo Lenin (tak tak... oglądanie martwych przywódców to bardzo interesująca atrakcja, kiedyś napiszemy o słynnej żółtej parówie, jaką widziałyśmy w Pekinie;), bo wizę wcale nie tak łatwo dostać. Bo wzywa Mateczka Rasija. Moskwa jest, moim zdaniem, jednym z najbardziej fascynujących miejsc na ziemi. Niestety też dość niebezpiecznym, jeśli się człowiek chce włóczyć bez celu. Ten podpunkt miałyśmy ekspresowo zrealizować wracając do Chin, jednak za sprawą panów złodziejów, plany się zmieniły. No cóż.. doba na Moskwę to za mało. Miesiąc na Moskwę to za mało. Pewnie i całe życie, byłoby za krótkie;)

6. Indonezja


W zasadzie o Indonezji nie trzeba powiedzieć nic więcej, niż to, że to raj na ziemi. No i gibony!

7. Iran


Starożytna Persja, ruiny Persepolis, kilkutysiącletnie zikurraty przysypane piaskiem, najpiękniejsze meczety na świecie (kawaii różowy meczet) i bardzo gościnni mieszkańcy kraju, który po prostu bardzo wiele wycierpiał. Ostatnio czytałam, że chcą bardziej otworzyć się na turystów. Więc pewnie trzeba się spieszyć...

8. Kijów


Tak naprawę nie o Kijów chodzi, a konkretnie o Ławre Peczerską. Zobaczenie jej było jednym z moich największych marzeń. I... pojechałam do Kijowa, by ją zobaczyć. Spędziłam tam kilka dni. Niestety przez zły wybór kołczserferki, która nie dość, że nie sprzątała po swoim kocie, który był do tego stopnia zdesperowany, że robił kupę do umywalki, to jeszcze była wybitnie antyklerykalna i nie rozumiała mojej czysto estetycznej potrzeby oglądania soborów... Ostatecznie w wielkiej pogoni udało mi się zobaczyć wszystko, oprócz wymarzonego monastyru... No cóż... Była to pierwsza Kahowo - Keczupowa podróż i jeszcze nie wiedziałyśmy, że nie można ufać kołczserferom.

9. Korea 



I południowa i północna. Najchętniej jedna po drugiej, żeby mieć porównanie. W zasadzie boję się tylko, że zupa z psa będzie obowiązkowa, a to rzecz, której zdecydowanie bym nie dała rady zjeść. Być w tym samym kraju, co chłopaki z Super Junior i inne koreańskie ped... śpiewaki... Tak. To by była zajawka. I oczywiście największy kosmetykowy szoping w życiu!

10. Chiny


Może to dziwne mieć na liście kraj, w którym się mieszka (i na dodatek aktualnie dość szczerze się go nienawidzi), ale nie chcę działać w myśl zasady: cudze chwalicie, swego nie znacie. Chiny to ogromny i bardzo różnorodny kraj. Fascynujący i pod względem kulturowym, i przyrodniczym. Marzy mi się coś, co Keczup zrobiła ze swoją siostrą (a ja wtedy uważałam za kompletne szaleństwo) - 6cio, a może 8mio tygodniowa podróż po Chinach. Prawie bez bagażu i może w sumie prawie bez pieniędzy. Tak, żeby poznać Chiny troszkę lepiej, niż z perspektywy wielkich miast.

Człowiek się tu produkuje i stara zmieścić w 10ciu i nagle patrzy na swojego Facebooka ze zlajkowanymi stronami z tanimi biletami i jednak serduszko pęka.... i chyba trzeba dodać punk 11.

11. CAŁA RESZTA ŚWIATA

A w kolejnej notce przeczytacie o tym, jak to być jak Lara Croft. ANGKOR WAT!

2 komentarze:

  1. Piękna wishlista i myślę, ze każdy ma coś takiego. U mnie przede wszystkim Tajlandia i Australia są w planach na 'kiedyś do zobaczenia' :) No, także Petra w Jordanii, ale niestety to teraz nieosiągalny kierunek.
    Chiny mnie absolutnie nie dziwią, bo to piękny kraj, a że mentalność ludzi gdzieniegdzie taka jaka jest, to trzeba przeboleć. Choć wyprawy takiej jak Keczup bałabym się podejmować :D

    OdpowiedzUsuń
  2. fajowsko :) u mnie sprawy na dzien obecny wygladaja tak:
    1. Islandia
    2. zobaczyc zorze polarna (moze byc na islandii, choc cos czuje, ze nie uda mi sie zrealizowac jednego i drugiego w tym samym czasie. los jest podly i podstepny.) i nie ma to byc "o, patrzcie, to takie maziaste to zorza", tylko "WOOOOOOOOWWWWWWWW!!!!!!!!" wiec zorza musi byc z prawdziwego zdarzenia!
    3. Australia- sydney, ale tez polasilabym sie chetnie na jakas pustynie.... na gore stolową, KONIECZNIE zobaczyc dziobaki, misie koala
    4. CERN w szwajcarii

    na razie to tyle :) nie pogardzilabym tez, wiadomo, piramidami Majow i Aztekow. Chcialabym tez zobaczyc plaszczkę. Dużą prawdziwa plaszczke, naturalnie sobie plywajaca, a nie w oceanarium. I krzyz poludnia tez bym chciala zobaczyc, w ogole droge mleczna w prawdziwej okazalosci, a nie takie popluczyny, jakie widac z polkuli pln (i to jeszcze z terenu zapaskudzonego swiatlem).

    OdpowiedzUsuń