czwartek, 21 lipca 2016

Obrzydliwe zwyczaje Chińczyków

http://www.chinaskinny.com/blog/chinas-fast-changing-food-god/

Hej ho! Dziś akurat wypadł ten smutny dzień, kiedy zmuszone zostałyśmy do wyjścia na zakupy do (wydawałoby się zachodniego) supermarketu Karfur. Wizyty te wywołują w nas pewien niesmak z uwagi na:
a) brak zjadliwego jedzenia
b) sromotne ceny w przypadku pojawienia się czegoś zjadliwego
c) obrzydliwe zachowania Chińczyków
Niestety punkt ostatni obrzydza nam nie tylko zakupy, ale też przejazdy metrem (na myśl o przejażdżce w godzinach szczytu robi nam się słabo, jeśli chcecie wiedzieć więcej oto film o trudach podróżowania  --> chińskie metro ciężkie) czy codzienne życie w Chinach. Eeeee, przesadzacie, mogłoby się wydawać. Nie może być aż tak tragicznie. Chińczyk też człowiek! Nie? Poczytajcie :).

Wpis ma charakter lekko ironiczny, oczywiście nie każdy Chińczyk prezentuje szereg poniższych zachowań, nie mamy zamiaru nikogo obrażać. Ma to miejsce jednak na tyle często, że teza nasuwa się sama - w Chinach tego typu świńskość nikogo nie dziwi i zdaje się nikomu nie przeszkadzać!


Obrzydliwe zwyczaje Chińczyków



1. Charkanie i plucie


Czasami zdarza się w życiu tak, że łapie człowieka choroba. Nie odpuszcza łatwo, w gardle zalęga się glut, w nosie fluk, ciężko oddychać, kaszel także występuje. Co robią ludzie? My na przykład pokasłujemy i smarkamy w chusteczkę, a chusteczkę wyrzucamy do śmietnika. Co robi Chińczyk? CHARKA, a co wycharczy, WYPLUWA. Gdzie popadnie. W metrze na podłogę. W sklepie. Tobie pod nogi. Dźwięk charkania jest oczywiście zawsze mega głośny i mega obrzydliwy. Obcokrajowcy jednogłośnie sklasyfikowali go jako największą ohydę Chin! I to żeby Chińczycy robili to tylko w chorobie, niestety... Nie wiedzieć czemu uważają oni, że charkanie wspaniale służy zdrowiu, oczyszcza organizm i pozbywa się toksyn. No dobra, ale na pewno charczą tylko starzy ludzie z prowincji, co jeszcze ze świnią w jednym pokoju mieszkali i wierzą w tego typu zabobon.... NIESTETY NIE.

Mieszkałyśmy kiedyś z Chinką. Była to dziewczyna z bogatej rodziny, wykształcona, mówiąca biegle po angielsku, pracująca na wysokim stanowisku w korpo, wiek - 25 lat. Ilekroć wchodziła do łazienki, zza drzwi dało się usłyszeć solidny chark, o który można by posądzić wielkiego chłopa! Nie ma co tu się więcej rozwodzić, jest to tak wstrętne, że pisząc to, robi nam się niedobrze. Jeszcze anegdotka na koniec. Keczup uczyła dzieci w podstawówce. W pewnym momencie przyszedł spóźniony chłopiec, przyprowadzony przez (chyba) babcię. Nie wiedzieć czemu kobieta owa usiadła razem z dzieciakiem i siedziała tam CAŁĄ lekcję, by na koniec wstać, solidnie charknąć i splunąć na podłogę W SZKOLE W SALI LEKCYJNEJ. Keczup prawie zwymiotowała, lecz na szczęście, udało się zwiać do toalety.

https://au.pinterest.com/nicinic/kristen-wiig/


2. Dłubanie w nosie

Standardzik. Jedziesz metrem (to najlepsze miejsce obserwacyjne), a tu jeden Chińczyk, drugi, trzeci dłubią w nosie. Nawet się nie kryją, dłubią wręcz ostentacyjnie, zagłębiając palec tu i tam, co wydłubią to sobie pooglądają i albo zjedzą ze smakiem albo gdzieś pstrykną na podłogę. NIKT zdaje się tego nie zauważać. Najgorzej, jak taki ktoś siedzi akurat obok Ciebie. Patrzymy wtedy z obrzydzeniem i zmieniamy miejsce, a dłubiący dziwi się wielce, o co nam chodzi! Miałyśmy kiedyś misję wyplenić ten paskudny zwyczaj u dzieci, ale skoro taki przykład idzie z góry, nic się nie da zrobić... Dłubanie to chleb powszedni. Czasami widuje się też bardziej hardkorowe zachowanie (tu Keczup ma wyjątkowe szczęście co to takich przypadków), gdzie Chińczyk smarka w dłoń. AUTENTYCZNIE SMARKA W SWOJĄ DŁOŃ. Co robi ze smarkiem? Wybaczcie nam, że musicie to czytać, ale Keczup to WIDZIAŁA. Rozsmarowuje po swojej dłoni... i nie ma! Magia!

http://www.realclear.com/world/2013/10/02/no_nosepicking_china_chides_its_unruly_tourists_3394.html


3. Długie pazury

Ten punkt wiąże się nieco z poprzednim, gdyż niczym nie dłubie się w nosie tak dobrze, jak własnym długim pazurem! Moda na pazury zaczęła się już jakieś milion lat temu i trwa nadal, o dziwo dotyczy ona mężczyzn. Chinki czasami przykleją sobie jakieś tipsy czy zrobią hybrydę (której nie ściągają nigdy, paznokieć musi odrosnąć!), ale zasadniczo noszą krótkie paznokcie. Panowie zaś umyślili sobie taką zasadę - jeśli masz długie pazury, wszyscy od razu widzą, żeś jest mężczyzną luksusowym, który fizyczną pracą nigdy się nie skalał. Nie wiedzieć czemu, modę tą reprezentują głównie mężczyźni spaleni na mahoń, w brudnych klapkach, za małych koszulach i z kilkudniowym smrodkiem, czyli jak to mówią Chińczycy, wieśniaki. Pazury mogą być na wszystkich palcach lub symbolicznie na jednym, najczęściej małym. I nie są to jakieś tam lekko przydługie paznokcie, o nie! To są regularne szpony! Wygląda to oczywiście obrzydliwie, spod pazurów wyziera brud i zawsze lękamy się, żeby BROŃ BOŻE przypadkiem tego nie dotknąć! Nasza znajoma miała kiedyś starcie z tą ohydą, przez co na jej ręku powstała straszliwa szrama, która nie chciała się goić! Pamiątka na całe życie!

Nie, nie takie...

http://www.morenailpolish.com/2015/02/lacquistry-chinese-new-year.html


TAKIE! Co się zobaczyło to się nie odzobaczy... PRZEPRASZAMY!

https://www.youtube.com/watch?v=diS6UFGf7c0

I teraz historia dla hardkorów.
Kiedyś na granicy z Macau stałyśmy  w kolejce za panem, który takich o to pazurów używał do... usuwania resztek jedzenia z zębów trzonowych. Stałyśmy bezpośrednio za nim. Chyba z 20 minut. W celu niepatrzenia musiałyśmy poruszać się w kolejce TYŁEM, co przykuwało uwagę Pana Celnika. ALE NIE ZNIOSŁYŚMY. I tego widoku i dźwięku, jaki pazur wydawał ocierając się o zęby.


4. Nie mycie się

Taka sytuacja, 8 rano, metro, peron. Czekamy na kolejkę. Otwierają się drzwi i w tej chwili zastanawiamy się, po co brałyśmy poranną pracę. Czy mało nam pieniędzy? Przecież mogłybyśmy pracować tylko wieczorami. Co się dzieje? Z metra bucha SMRÓD. Jeśli mamy szczęście, owiewa nas tylko smrodek potu i jedno, maksymalnie dwudniowego niemycia się. Jeśli peszek, z nóg zbija nas autentyczny SMRÓD GNOJU. Dlaczego? Bo Chińczycy się nie myją! Oczywiście nie wszyscy, wielu jedzie z nami nieszczęśliwców, zwykłych obywateli, którzy cierpią podobnie. Fakt jest taki, Chińczycy nie myją się rano. Eeeee tam, po co się myć rano, toż człowiek wyprysznicuje się wieczorem, przez noc się nie pobrudzi, można stwierdzić. Ok, ale w naszym Głandzo od kwietnia temperatury oscylują wokół 35 stopni w dzień, w nocy około 28 stopni. Nawet z klimą budzimy się w takim stanie, że wyjście z domu bez prysznica bardzo by nas bolało.

Pamiętacie Chinkę, z którą mieszkałyśmy? Tak, ta światła, wykształcona i charcząca. Jej poranek wyglądał tak, budziła się 15 minut przed wyjściem, szła do łazienki, myła zęby, przecierała twarz mokrą szmatką (szmatka ta mokra wisiała potem w łazience cały dzień), ubierała się i szła do roboty. To i tak plan maksimum. Katarzyna pracowała kiedyś w przedszkolu, gdzie codziennie miała zajęcia z tymi samymi dziećmi. Regularnie widywała na ich ząbkach resztki wczorajszego obiadu... A na rączkach reszki wczorajszych zabaw plastycznych. Nakłonienie dzieci, by po sikaniu umyły rączki to syzyfowa praca. Biały nauczyciel wymyśla jakieś dziwactwa, przecież nikt tego nigdy nie wymaga! Publiczna toaleta gdziekolwiek. NIKT nie myje rąk. Nieraz od Chińczyków czuć smród wielodniowego nie mycia się, bo coś takiego nie mogłoby powstać w jeden czy dwa dni. Znacie ten moment, gdy do autobusu wsiada żul i od razu smrodek wypełnia całą przestrzeń? Smród gnoju rozprzestrzenia się na caluśki peron, na caluśką stację metra! To jest szok!

https://suetheirs.com/irs-targeted-icky-conservative-groups/


5. Sikanie na ulicy

I, o zgrozo, nie tylko na ulicy! Głównie dotyczy to dzieci, dzieci bowiem mogą w Chinach WSZYSTKO. Po pierwsze, Chińczycy nie poważają pieluch i (raczej) nie zakładają ich dzieciom. Popularne są za to gacie z dziurą w strategicznym miejscu, dzięki czemu dziecko to sobie idzie i w każdej chwili, kiedy się zachce, swoją potrzebę może załatwić tu i teraz! POD SIEBIE.

taobao.com, nasi przyjaciele nie zakładają pod spód pieluchy

Starsze, którym nie przystoi już świecić gołą dupą i innym dobrem, gacie mają zwykłe, ale i tak robią sobie wesoło i bez skrępowania na ulicy, w pociągu, w restauracji czy gdziekolwiek, gdzie poczują potrzebę. Bardziej kulturalni rodzice podsadzają dzieci, by załatwiały się do śmietnika lub prowadzą do kratki odprowadzającej wodę. Keczup widziała raz w metrze pomysłową matkę, która na jęki syna, wyciągnęła pustą butelkę, kazała w nią lać, a następnie zakręciła i wyrzuciła do śmietnika. Keczup była zaszokowana KULTURĄ matki!

Część rodziców jednak nie ma skrupułów i pozwala robić wszędzie. Na podłogę w restauracji. Na podłogę na stacji metra. Na środku ruchliwego chodnika. Na środku luksusowej alei, tuż pod wejściem do salonu Rolexa. W pociągu na stolik. Ziomalka ostatnio podzieliła się też z nami nowością, na podłogę w H&M. Tatuś dziecka nie tylko nie posprzątał, ale i nie powiedział o zdarzeniu personelowi, wobec tego ludzie w to WCHODZILI i ROZNOSILI. I tak... wiemy o co chcecie zapytać. Kupka również się zdarza.
PS. Zachęcamy też do obejrzenia krótkiego (bo zaledwie sześciosekundowego) filmiku z serii nasze Chiny takie piękne sikanie na ulicy

Screen z filmu na zachętę!



Jaka nauka płynie z wszystkich tych punktów? Będąc w Chinach, nigdy przenigdy nie dotykajcie niczego w metrze, żadnych poręczy na schodach ruchomych, a najlepiej nigdzie. Kto wie, gdzie chińska ręka była i co robiła?!

Czy spodziewaliście się tego typu zachowań po Chińczykach? Słyszeliście o jakichś innych? Które wydają się Wam najgorsze, a które to eeee... żaden hardkor? My jesteśmy ABSOLUTNIE ZNIESMACZONE! Mamy nadzieję, że lektura nie obrzydziła Wam życia, a przynajmniej najbliższego posiłku. Pozdrawiamy! XOXOXO.

31 komentarzy:

  1. Jeżeli kiedyś wybiorę się do Chin to tylko w lateksowych rękawiczkach.

    OdpowiedzUsuń
  2. Z tym pluciem to słyszałam że robią to głównie osoby palące papierosy. A że w Chinach pali więcej niż co druga osoba, pluje cała masa ludzi. Chociaż nie wiem ile w tym prawdy, moi znajomi nie palą i nie plują :D Sikanie na ulicy to mój ulubiony temat! Moi rodzice byli jakiś czas temu w Szanghaju i chcieli zobaczyć oceanarium. Poszliśmy, a tam na środku holu, pomiędzy rybkami bachor srał na podkład higieniczny. Najwięcej takich akcji jest w miejscach turystycznych (na East Nanjing Road prawdziwy festiwal!). Zawsze kończy się tak że jakiś Szanghajczyk robi zdjęcie telefonem i objeżdża srającego dzieciaka na Weibo. Władze miasta wydały ostatnio nawet ulotki dla turystów z innych miast, w których jest napisane czego nie wolno robić i między innymi znalazło się tam sranie na chodnik. Szkoda że nikt sobie nic z tego nie robi. Ogólnie dramat i sranie gdzie popadnie to jedna z tych rzeczy przez które Szanghajczycy strasznie nie lubią przyjezdnych, z czego są znani w całych Chinach :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nasi znajomi też właśnie nie charczą, poza tą byłą współlokatorką, ale widujemy charczące przeróżne grupy wiekowe i nawet różne statusy społeczne. Pamiętam, jak kilka lat temu w Pekinie, w jakimś hostelu czytałam wspaniałe wytłumaczenie, że nie wolno na charkanie patrzyć negatywnie, bo to dla zdrowotności.
      Sranie w oceanarium, podobnie, jak sranie w Disneylandzie, to jest już prawdziwy hardkor.
      Choć u nas jest dokładnie odwrotnie. W tych lepszych dzielnicach, jak Zhujiang New Town, czy tych bardziej turystycznych miejscówkach, jak Beijing Lu, to się nie zdarza raczej. Ale im dalej w chińskość (świńskość), to jest gorzej.
      A w Hong Kongu są kary i nie ma ani plucia, ani robienia pod siebie. I DA SIĘ

      Usuń
  3. Naprawdę...? Jestem w mocnym szoku po przeczytaniu. Naprawdę nie miałam pojęcia, że Cińczycy są... No w pewnym sensie obrzydliwi. To aż strach tam klamkę dotknąć :D
    Poza tym kraj z pewnością piękny i z chęcią przejrzę blog :)
    Zapraszam też do siebie (dopiero zaczynam, ale pomału się rozkręcam) https://z-igly-widly.blogspot.com
    Pozdrawiam i życzę powodzenia!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. My mawiamy, że Chiny to byłby cudowny kraj, gdyby nie Chińczycy, bo właśnie... Kultury to oni muszą się jeszcze nieco nauczyć. Klamki BROŃ BOŻE! Również pozdrawiamy i życzymy wytrwałości w blogowaniu :).

      Usuń
  4. No cóż co kraj to obyczaj a ludzie dla zdrowotności są w stanie zrobić różne dziwne rzeczy (na przykład pić wodę z rogiem nosorożca w KL,he,he,he). Zastanawia mnie tylko jaka korzyść zdrowotna płynie z nie mycia się i śmierdzenia. Ciekawostka. DCz

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ależ w wodzie z nosorożca nie ma nic obrzydliwego, tylko pić NA ZDROWIE! Jak to rzekł filozof, częste mycie skraca życie i Chińczycy się tego trzymają :P.

      Usuń
  5. Omg, a ja myślałam ,że tylko chopy w Japonii mają długi paznokieć na małym palcu. To jakaś patologia .... i widziałam to też u młodych mężczyzn ...feeeeeeeeeeeeeeeeeeeee

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W Japonii też?! Nam na szczęście żaden pazur nie rzucił się w oczy w Tokio, bo byśmy umarły. A co, młody mężczyzna też chce być szykowny i luksusowy! Bleeeeee....

      Usuń
  6. Jestem przerażona! Nagle pomysł wycieczki do Chin przestał być aż tak kuszący. No, chyba że z litrami żelu antybakteryjnego :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zawsze mówimy, że człowiek ciekawy świata powinien odwiedzić Chiny, bo to ani życie za miskę ryżu, ani super gospodarka, ale... NO WŁAŚNIE XD.
      Co ciekawe, żel antybakteryjny nie cieszy się w Chinach uznaniem i mało kto używa.

      Usuń
  7. I tak pojadę do Chin >×< uzależnię się od żelu antybakteryjnego do rąk, k.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Żel to dobra inwestycja, ale niestety pozostaje jeszcze problem UJRZENIA oraz USŁYSZENIA tego! A nawet najgorsze, POCZUCIA! Bleeeee.....

      Usuń
  8. Hej hej
    Byłam parę lat temu w Chinach, różnych zapachów można doświadczyć ;) chińczycy inaczej pachną, ale tłumaczyłam sobie że to inna rasa i kto wie może my dla nich też śmierdzimy. A dzieciaki rzeczywiście latają bez pieluchy tylko z dziurą w majtasach :) ech ale i tak warto tego wszystkiego doświadczyć.

    OdpowiedzUsuń
  9. Charczenie, siorbanie, siakanie nosem, to standard w Azji. Nawet w Japonii, która wydaje się być sterylna.
    Co do pazura - wydaje mi się, że długi pazur małego palaca był kiedyś symbolem tego, że komuś się dobrze powodziło i nie musiał pracować fizycznie (w czym by mu ten pazur przeszkadzał), lecz miał do tego ludzi. A że wykorzystują go do dłubania w nosie, tudzież w uchu... Cóż. Dla nas to obrzydlistwo, dla nich niekoniecznie. Japończyków obrzydza smarkanie w chusteczkę. Jeśli ktoś to robi publicznie (czytaj: turysta), to budzi obrzydzenie i oburzenie otoczenia.

    OdpowiedzUsuń
  10. Plucie niestety odstawiają i Szkoci, często i gęsto, do tego stopnia, że wszędzie, nawet u mnie w poracy, są tabliczki 'no spitting' XD

    Ach te Chiny, takie piękne...

    OdpowiedzUsuń
  11. Długi pazur w małym palcu noszą też Nepalczycy, widziałam też w Indiach, to dla nich symbol tego, że nie pracują na roli, fizycznie, czyli są lepsi;-) Tak jak napisała Asia. Nigdy natomiast nie widziałam, żeby dłubali w nosie tym pazurem.
    Mimo tych wszystkich obrzydliwości i tak się chcemy wybrać do Chin, dobrze tylko wiedzieć co nas czeka;-)

    OdpowiedzUsuń
  12. Normlanie jakbym o Koreanczykach czytała! No, może poza załatwianiem siena podłogę w metrze czy restauracji. W Japonii , w której mieszkałam klika lat zaobserwowałam charchanie, ale w toaletach, tak na ulicy czy w knajpie ludzie sie raczej powstrzymywali. Co innego z wciaganiem tresci płynnych zaległych w nosie... Milion razy wolałabym by pocyleni nade mną fryzjer czy masażystka wzięli i sie wysmarkali, niż wciagali spowrotem to, co siłą grawitacji dąży w dół... Bo co, jak nie zdążą?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. FUUUUUUJ! W Korei TEŻ?! No właśnie w Japonii jakoś się z tym nie spotkałyśmy, a w Korei nie dane było nam być. Wciąganie fluka to święta prawda! I jeszcze patrzyli z pogardą, jak człowiek sobie schludnie nos wysmarkał w chusteczkę...

      Usuń
  13. Koleżanka mieszka w Chinach i mówiła coś o braku obrusów w restauracjach. Podobno nie ma ich tam bo Chińczycy jedząc wypluwaja kości na stolik!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na stolik albo pod stolik najlepiej! Raczej nie ma, bo większość tych restauracji wygląda jak wstrętne stołówki pracownicze. Czasami zdarzają się obrusy (choć raczej są to ceraty) i mają wtedy ważną rolę - po skończonym posiłku cały ten syf zawija się w obrus i szybko wynosi :).

      Usuń
  14. To tak samo jak u mnie. Nie zauważyłam jedynie tych fetorów niemycia (ale nie korzystam za bardzo z publicznego transportu)
    Ten długi pazur do grzebania w nosie... uuuh.
    i wykałaczki do grzebania w zębach w restauracjach. ludzie zeżrą i potem dłubią, nawet bez zasłaniania. fuuu.
    Co do siku, to tu dorosłych można często spotkać. Facet lejący na widoku pod moim domem... kobita wypinająca się w biały dzień przy głównej drodze w mojej dzielnicy... :|
    Jeszcze bym dorzuciła mlaskanie i jedzenie z otwartymi ustami jako obrzydliwy zwyczaj (mlaszczą prawie wszyscy. przeżuwa z pokazywaniem wszystkim dookoła co ma w paszczy na szczęście już mniej).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Widziałyśmy w Hanoi kobietę sikająca na głównej ulicy, tej obok świątyni na jeziorku, więc wierzymy. Ogółem mamy wrażenie, że Wietnam jest wielce podobny, a podobał nam się tak bardzo, bo byłyśmy tam tylko troszkę ponad 3 tygodnie.

      Usuń
    2. No, jak się zwiedza, to te obrzydliwości jakoś umykają.
      Najgorsze jest, jak idę ze znajomymi do knajpy i oni smarkają na ziemię przy posiłku. UHHUHUHUHHH... na początku nie mogłam z Wietnamczykami nigdzie chodzić, potem przywykłam (o ile się da... może raczej - nauczyłam się ignorować i powstrzymywać chęć bełta) :P

      Usuń
  15. A ja miałam nieprzyjemność widzieć dłubanie turbo długim paznokciem, w sumie to raczej szponem, małego palca u Arabów w Egipcie... Także... No to raczej nie tylko problem Azji.... Generalnie obrzydlistwo :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak tak. Nie jest to tylko problem azjatycki, ale tu jest akurat.... bardzo rozwinięty.

      Usuń
  16. No i żyją, mają się dobrze, nie chorują, mają piękną cerę. Nic tylko brać przykład hahahahaaaha

    OdpowiedzUsuń
  17. ale ju tej koleznaki to nie musicie obrabiac ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dlaczego nie? To pokazuje fałszywe przeświadczenie, że tylko "prości", niewykształceni Chińczycy zachowują się w ten sposób. Zresztą ona wcale się swoich zachowań nie wstydziła :P

      Usuń