Idea kocich kawiarni przyszła z Azji (pierwszą otworzono w Japonii), gdzie szybko zdobyła uznanie wielu miłośników tych puchatych osobników. Powiedzmy sobie szczerze, kto nie lubi sobie czasami pomiędlić i poczochrać kotka? To świetne miejsce dla osób, które nie mogą sobie pozwolić na zwierzaka na co dzień (bo na przykład w kółko się przeprowadzają czy mają alergię). W Chinach, w naszym mieście Guangzhou odwiedziłyśmy swojego czasu dwie tego typu kawiarnie (jedną bardzo uroczą kotkowo - psową i drugą w centrum handlowym, a jak!). Przeprowadzka do Krakowa natchnęła nas też do kolejnej wizyty. Tym razem w kociej kawiarni Kociarni!
Dnia pewnego stwierdziłyśmy - dość już leżenia na tapczanach z laptopem, jako najmilszym przyjacielem. Czas wyjść do ludzi! Szybko zrobiłyśmy w głowie listę, kto nas kiedyś lubił i wytypowałyśmy kilka osób. Tym sposobem ustawiłyśmy się z Żabą, naszą dobrą ziomalką z czasów studiów, uczestniczki wielu pamiętnych imprez na ulicy Karmelickiej.
- Słuchajcie, mam myśl! Chodźmy do kociej kawiarni! - zaproponowała Katarzyna, znana miłośniczka zwierzątek.
- OŁ KEJ!
Szybko drałujemy na ulicę Krowoderską 48, znajdujemy odpowiednio obskurną kamienicę (to żaden przytyk, prawie wszystkie w centrum takie są) i dawaj, do środka! Przełazimy przed wrota mistycznej szafy i otwiera się przed nami Królestwo Kotów!
Keczup rzuca się na puchatych przyjaciół! Popełniła ona tego dnia duży błąd i chcąc być GOTH, odziała się w czarny welur. Zarezerwowałyśmy dyskretne miejsce na antresoli, tylko dla nas. Co prawda rezerwacje nie są wymagane, ale warto je mieć (szczególnie, gdy wybieracie się wieczorem albo w weekend, rezerwację zrobicie tu). Minusem tego miejsca był, jak to na antresoli, niski sufit i łatwość dostania od niego w łeb.
Warto zauważyć, że kawiarnia prowadzi działalność charytatywną, można by wręcz powiedzieć misyjną! Przebywające tu kotki są biednymi bezdomowcami, które możemy zaadoptować! Prócz tego prowadzi zbiórki jedzenia dla bezdomnych zwierzaków, wykłady i slajdowiska, warsztaty artystyczne dla dzieci i dorosłych oraz szerego innych akcji przyjaznych kotom. Musimy przyznać, że taka postawa jest bardzo na plus! W Chinach wiadomo, wszystkie koty były rasowe i wypieszczone, ledwo zaszczycały gościa pełnym pogardy spojrzeniem! Gdzie by tam Chińczyk pochylił się nad jakimś dachowcem łazęgą!
Czas zamówić coś do picia! Katarzyna, jako wielka fanka wszelakich Grouponów, znalazła wspaniałą ofertę i do tego miejsca! Jako, że straszne z nas skąpiradła, czułyśmy się teraz częściowo rozgrzeszone i wybrałyśmy napitki z cyklu nie najtańsze! SZOK! Oto i kakałko z piankami (cena z karty 13 zł). Wyborne!
Smoothies mango - pomarańcza i drugi, nie pamiętamy już jaki. Cena również 13 zł.
Słynne kocie catpuccino (10 zł). Katarzyna mówi, że niezłe, ale wołałaby kakałko. Skusiła ją, a jakże, kocia gęba!
W kawiarni obowiązywał oczywiście zbiór zasad typu nie męczyć kotów, nie brać kotów na ręce (chyba, że same wskoczą), nie budzić śpiących zwierzaków, nie ciągać za ogon, nie karmić ciastem, nie wyciągać z budek, nie biegać, nie drzeć się i pilnować dzieci, by zachowywały się godnie. Nie zauważyłyśmy, by ktoś rzeczywiście robił te dziwne czynności. Trochę obawiałyśmy się, że obsługa będzie czyhać niczym Cerber i patrzeć na ręce (ludzie skarżyli się w recenzjach), ale nic takiego nie miało miejsca. Raz tylko Katarzyna grzecznie upomniała chłopca, który namiętnie wbiegał na antresolę celem polowania na koty. A on... przestraszył się srogiej facjaty Katarzyny! SERIO!
Prace dzieci z konkursów i warsztatów.
Kawiarnia zapewnia wiele zabawek dla kotów typu wędki, myszy czy piłeczki. Próbowałyśmy przy ich użyciu złowić któregoś, ale udawało się średnio. Pewnie z uwagi na późną godzinę (siedziałyśmy od 18 do 21), wiele osób tego dnia też miało podobne pomysły i koty powiedziały dość. Wobec tego nażarłyśmy się ciastem (szarlotka z lodami 13 zł, sernik 10 zł) i powspominałyśmy stare dobre czasy, kiedy człowiek był młody, po dwóch piwach nie pojawiał się jeszcze kac, a i nikomu nie przyszło do głowy pracować w korpo.
Katarzyna zdobyła się na jeszcze większą odwagę i tego dnia przyodziała strój lolycki. W dodatku sukienkę własnego projektu Z SZYFONU! To jest szok, ma szczęście, że kotek był na tyle zaspany, że nie przyszło mu do głowy wysunąć pazurków.
Keczup z Żabą miały zapozować jako poważni ludzie.
Przyjemny i leniwy wieczór miał się ku końcowi. To jednak nie koniec naszej kociej przygody! Już kilka dni później (a może nawet i kolejnego dnia, pewności nie ma), do Krakowa z sprawach służbowych przybył brat Katarzyny, Tomasz z dziewczyną Wiolą. Katarzyna szybko obmyśliła iście genialny plan.
- Ziomki! Kupujcie groupona!
Wspominałyśmy już, że groupony to jej nowe hobby? Niestety z uwagi na emigrację jesteśmy zapóźnione z tego typu nowinkami technologicznymi o trzy lata! Dawaj, idziemy znowu!
Tam razem wybrane zostało smoothies, mleczny szejk bodajże pierniczkowy (12 zł) i pianki.
I wygraliśmy życie, bowiem o wczesnej godzinie 12 w piątek ludziów nie było, kotki rozochociło, kolejki do wędki brak, podsumowując zabawa przednia! Pierwsza próbuje swoich sił Keczup! Niestety podobno najbardziej szalony Karmelek (widać kawałek jego rudości) wykazał średnie zainteresowanie. Czarno - biały Kleks nieco większe.
Katarzyna, tym razem w stroju sportowca, poluje na czarnego Kropka bądź Przecinka (to bracia, trudno ich rozpoznać). Cel osiągnięty!
Tomaszowi udało się nawet wywabić pręgowaną Szczęściarę!
Skąd znamy imiona kotów? Ha, oto tablica, z której dowiecie się wszystkiego! Również o starych lokatorach, które znalazły już dom.
Na koniec towarzysz Kropek (choć to chyba jednak Przecinek!) poczuł wielką więź z nogą Keczupa. To piękna przyjaźń!
Podsumowując, obie nasze wizyty uważamy za udane! Wieczorem koty były średnio chętne do zabawy (zapewne już wymęczone), jeśli macie taką możliwość, idźcie wcześniej! Karta napojów jest imponująca i każdy wybierze coś dla siebie, ale przydałoby się więcej zakąsek. Keczup, który nie lubi słodyczy, trochę na siłę wzięła ciasto, a bardziej ucieszyłaby ją jakaś słona przekąska. Ceny w porządku, szczególnie gdy jesteście szczęśliwymi posiadaczami Groupona! Wystrój jest przytulny, w stylu starej krakowskiej kamienicy. Nam akurat ten styl podoba się średnio i wolimy nieco nowocześniejsze wnętrza, ale rozumiemy, że taki jest duch Krakowa. Idea stojąca za kawiarnią oczywiście jak najbardziej szlachetna! Nie trafiliśmy ani na dzieci dokuczające kotom, ani natarczywą obsługę, na co czasami narzekają ludzie w recenzjach. Zamówione dobra podano nam szybko i sprawnie.
I całkiem gratis krótka historia obrazkowa. Proszę spojrzeć na ten iście szatański wzrok! Na kogo spogląda z taką nienawiścią?
KARMELEK! JUŻ NIE ŻYJESZ!
Byliście w którejś z kocich kawiarni? Tej krakowskiej, czy w jakimś innym mieście? Może za granicą? Jak Wam się podoba taka idea? Przyszlibyście do kotków?
Pozdrawiamy, a po więcej informacji wpadajcie na stronę Kociej Kawiarni Kociarni. XOXOXO.
<3 <3 Mama, take me to Kraków <3
OdpowiedzUsuńJa zamierzam iść do KK w Katowicach :D
OdpowiedzUsuńZ jednej strony fajna sprawa, a z drugiej, to czy to nie jest trochę jakby uprzedmiotowienie zwierząt? Co prawda nie mam fizia na punkcie zwierząt, nie jestem też psiarą czy kociarą, ale faktycznie, czasem lubię pobawić się z kotem. :) W domu zwierząt nie mam, bo nie chcę. Uważam, że to duży obowiązek i nie miałabym czasu.
OdpowiedzUsuńDlaczego uprzedmiotowienie? Chyba lepiej, żeby koty mieszkały w kawiarni niż siedziały gdzieś w jakimś przytułku dla bezdomnych zwierząt. Zresztą jak nie chcą przebywać z ludźmi, zawsze mogą się schować w budce i iść spać :). My nie mamy zwierząt, bo w kółko się przeprowadzamy i wynajmujemy mieszkania, i bardzo cierpimy.
UsuńTo jakie są (a przynajmniej były kilka lat temu) warunki w krakowskim schronisku dla zwierząt sprawia, że jakakolwiek alternatywa jest lepsza. A taka to już marzenie większości osadzonych tam kotów.
UsuńAlez rewelacyjne miejsce. Aż zaczynam żałować, że mieszkam na drugim krańcu Polski :)
OdpowiedzUsuńW innych miastach też na pewno są! Słyszałyśmy o Warszawie, Katowicach i Lublinie, może obok Ciebie też, kto wie :).
UsuńSłyszałam już o tej kawiarni, ale choć mieszkam niedaleko jeszcze nie odwiedziłam. Zrobiłyście super relację z tego miejsca. Uwielbiam koty, mam trzy własne, ale jak tylko nadarzy się okazja chętnie zajrzę i do tych kociaków.
OdpowiedzUsuńPlany otwarcia tej kawiarni pojawily sie przed samiutkim moim wyjazdem do Tajlandii! No i ona jest -alez bym chciala sie napic kawki z kotkami w Polsce:) niedlugo moze mi sie uda zawitac do krakowa podczas urlopiku w Polsce to na pewno sie tam wybiore.
OdpowiedzUsuńW Sajgonie mam kilka takich miejsc - jedno jest bardzo fajne. ale koty tak jak u Chinczykow - rasowe, eleganckie. nie do adopcji.
A w drugiej widzialam chore koty. jak zwrocilam uwage obsludze-udawali ze nie rozumieja (a wczesniej jakos gadali po angielsku...)
Proszę wpadać do Krakowa! Widocznie Azjaci poważają tylko rasowe koty... A z tymi chorymi to straszny skandal!
UsuńKawiarnia w Katowicach aktualnie jest w trakcie zbiórki funduszy na otwarcie (https://wspieram.to/kociakawiarniakatowice jakby kogoś interesowało ;) Na pewno się wybiorę, kiedy już będzie działać. Jestem nieszczęśliwą posiadaczką alergii na kota, więc takie miejsca to dla mnie dobra okazja, żeby na takiego futerkowca chociaż popatrzeć.
OdpowiedzUsuńByłam w jednej z praskich kocich kawiarni. Mimo, że kotki akurat spały (jeden nawet na krześle przy naszym stoliku) to i tak miałam radochę. Zauważyliśmy nawet, że w podwórku kamienicy skonstruowano zestaw kocich tuneli do biegania i zabawy w kociego agenta. Bardzo kibicuję tego typu miejscom!
Łał, zestaw kocich tuneli brzmi wspaniale! A w Katowicach na pewno zbiórka się uda, w coraz większej ilości miast powstają takie miejsca i cieszą się powodzeniem!
UsuńO! Nie wiedziałam, że są takie w Polsce! To prawda, że w Azji widuje się często. Również z psami (czego nie popieram) jak i z osłami i lamą! W Azji niemożliwe staje się możliwe ;D
OdpowiedzUsuńSłyszałam o kocich kawiarniach, ale nie miałam jeszcze okazji odwiedzić takiej ;) Mam 3 koty w domu, na razie mi to wystarczy :D Boskie te kotki, mają tam raj :>
OdpowiedzUsuńTakie kocie kawiarnie powinny być w każdym mieście, a nawet mieścinie, bo bezdomnych kotów nie brakuje. Ich wielbicieli również. DCz
OdpowiedzUsuńOstatnio jak byłam w Krakowie chciałam tam wejść, ale niestety nie było na to czasu. To idealne miejsce dla mnie.:)
OdpowiedzUsuńWIELKANOCNY STÓŁ - JAK GO UDEKOROWAĆ
Wspaniała sprawa, uwielbiam koty i ich towarzystwo. Chciałabym ją kiedyś odwiedzić, ale z tego co widzę, średnio przystosowana dla niepełnosprawnych :( a szkoda.
OdpowiedzUsuńNie byliśmy w tej kawiarni podczas ostatniej wizyty w Krakowie, ale to rzeczywiście ciekawe miejsce. W domu mamy dwa koty i miziania mamy sporo na codzień. Świetny jest pomysł ze wspieraniem kotów do adopcji.
OdpowiedzUsuńDoskonały pomysł, świetna relacja. Kociska mają radość, bo nie muszą pałętać się po ulicach i wygrzebywać po śmietnikach żarcie.
OdpowiedzUsuńByłam tam w zeszłe wakacje. ^^
OdpowiedzUsuńW Gdańsku też otwierają taką kawiarnię, nie mogę się doczekać :)
OdpowiedzUsuńAle fajny pomysł! :) Słyszałam o tym kilka lat temu jak zaczynały być popularne w Azji. Uważam, że to super, że wszystko się przenosi na naszą kulturę i też możemy się z kotkami pobawić w kawiarni :D
OdpowiedzUsuńTo coś dla mnie! Jestem okropną kociarą... ;) Cały dzień mogłabym spędzić w takiej kawiarni. Mam nadzieje, że we Wrocławiu coś takiego otworzą.
OdpowiedzUsuńFajny pomysł, zwłaszcza kiedy daje kotom dach nad głową i pełną miskę :D ja bym dostała kociokwiku w takiej kawiarni :D
OdpowiedzUsuń