wtorek, 3 maja 2016

Konwent mangi i anime w Chinach. Podejrzana piwnica, lolicie stoiska i Kimura U znowu w akcji!




Tak wiemy, o konwentach mangu i animu było już na naszym blogasku kilka notek, a konwent jaki jest, każdy wie. Dziś jednak pewne nowum! I to nie byle co, a tak tak FILMIK! Sami zobaczcie, jak wygląda konwent takowy w Chinach! 





W Chinach, a konkretniej w naszym Guangzhou, każde święto i wolne jest wykorzystywane w najlepszy możliwy sposób - należy zorganizować konwent. A tak się składa, że dnia pierwszego maja przypada piękne komunistyczne święto PRACY. Z ciężkim sercem rezygnujemy z pochodu pierwszomajowego i udajemy się na MANGU I ANIMU! YAY! Niestety, w Guangzhou odbywają się akurat największe na świecie targi, czyli targi kantońskie i zajęły najlepsze hale, w związku z czym mangowców przeniesiono do jakiejś PIWNICY! Okej, po licznych perypetiach udało nam się dostać do środka.


Wszędzie czaiło się mnogo ludzi, którzy zajmowali się kupowaniem niezliczonych dóbr. Jak widać, towaru jest do wyboru do koloru! Koszulki, plakaty, breloczki, przypinki, poduszki, co tylko dusza zapragnie, oczywiście produkcja chińska, więc i cena atrakcyjna.


Ogromne torby z tajemniczym towarem. Na czym to polega? Płacimy jakiś drobny pieniądz typu 30 juanów, dostajemy pakunek z wybranego anime (raczej nowe serie, starocie typu Naruto nie są dostępne, hańba!), a w nim różniste badziewo. Wszyscy to kupują w ilościach hurtowych.



W końcu udało nam się dotrzeć do działu lolita, a wszystko dzięki temu, że natrafiłyśmy na wielki drogowskaz "tam prosto na lolitę". Było zaledwie kilka stoisk z nowościami i niestety były to firmy, które nie przykuły naszej uwagi. Gustujemy raczej w tych lepszych jakościowo, doświadczonych już chińskich markach. Tu natomiast trafiłyśmy na sukienki w pandy i króliki... Wszystko w odcieniach różu i inszych pastelach. Nie poważamy tego za mocno.



Słynna firma Neverland Lolita, która robi tanioszkę. Co dziwne - mają dobre pomysły, jednak z jakością u nich tak średniawo. Aczkolwiek są dobrą alternatywą dla kupowania z Bodyline.


Mogłyśmy też na żywo zmacać głośną, ostatnimi czasy, japońską firmę Royal Princess Alice. Na początku zachwycały nas ich projekty, jednak każde kolejne robiły się coraz bardziej pod publiczkę. Zmieszaj ze sobą wszystkie modne motywy i już masz HIT! Dodatkowo uszyte są z lichego poliestru. Serio, szyfon to wcale nie szyfon, a jakiś dziwny cienki, świecący się materiał! A wołają za to jak za jakie AP!


Jak zwykle nastąpiło nawiązanie miliona znajomości, choć tak po prawdzie rzadko są one podtrzymywane. Prawdę powiedziawszy, zazwyczaj ograniczają się do wykonania sobie wspólnej kawaii foteczki. Latają potem nasze gęby po chińskich internetach i nawet nie możemy tego sprawdzić, bo rząd chiński systematycznie uznaje nas za wrogów komunizmu i blokuje nam wszystkie konta na portalach społecznościowych :(.


Nabyłyśmy również kolejny numer "Girlismu" czyli chińskiego czasopisma o lolicie. Tym razem okazał się jednak przerażająco nudny :/ Nie pomógł nawet plakat z Misako czan.


I oczywiście więcej zdjęć ze znanymi nam, bądź nieznanymi, chińskimi lolitami.


Myślałyśmy, że nigdy nie uda się nam wykonać ałtfit foto, bo ciągłe napady spragnionych zdjęć chłopców bądź dziewcząt, nie słabły nawet na chwilę! Cena sławy :P

Wyjątkowo gotycki AP ałtfit - tako rzecze Keczup.


Oraz Katarzyna, która zrealizowała swoje groźby o zostaniu klasik (a nawet KLASYG) lolitą.



Więcej zdjęć z ziomami! Wielkoludy!!!



Można by rzec, że robienie zdjęć to główna atrakcja każdej chińskiej imprezy. Powodzeniem cieszą się kosplejerzy, lolity oraz... kawaii dziewczynki. Szczególnie tańcujące dziewczynki, które mają swoje fankluby i rzesze fanów, radośnie wymachujących świecącymi pałkami (w dodatku jest do tego opracowana choreografia). Byłyśmy w ciężkim szoku!


Mimo, że wszytko odbywało się w innym niż zazwyczaj budynku, to były to również przeogromne hale w kórych mieściły się milardy dobra. Brać kupować!




W końcu! Opóźniony, grubo ponad godzinę, pokaz czas zacząć! Tym razem lolity stanowiły może połowę publiczności. Resztę miejsc zapełnili wyjątkowo podejrzani mężczyźni, od razu zidentyfikowani przez nas jako zboczeńcy. Nie pomyliłyśmy się zbytnio, gdyż przyszli oni oglądać kawaii Kimurę!


Niestety kreacje naprawdę nas nie powaliły. Był to już trzeci pokaz, który widziałyśmy i trzeba przyznać, że są one coraz gorsze. Aż strach pomyśleć, co będzie następnym razem (następnym razem to nas już w Chinach nie będzie, złośliwie chichocze Keczup).



Widać dominujące jasne, letnie trendy. Niestety modelek jest znacznie mniej niż w poprzednich pokazach. Zaprezentowały się bodajże trzy marki, wszystkie mało znane. Nie było nikogo ze starej dobrej gwardii GLUCa (Gothic Lolita Union of China), czyli Classical Puppets, Infanta, R-Series, Krad Lanrete, Long Ears Studio, nic z tych rzeczy. Nuda, Panie, nuuuuuuda. Na koniec na scenę weszła Kimura U (japońska modelka), chwilę pochodziła i porobiła słitaśne pozy.


Najgorsze miało jednak dopiero nadejść. Ostatnimi czasy Chinki urosły w siłę w lolicim świecie (doszło już do tego, że AP robi specjalne serie dla Chinek, bo jak powiadają - jak seria nie spodoba się Chinkom to polegnie). W związku z tym modne stało się zapraszanie japońskich celebrytek na różnego typu konwenty mangi czy pokazy. Do Guangzhou ponownie przybyła Kimura U, znana z zamiłowania do różu. Celebrytce zapewniono morze atrakcji. Było i śmiszne mówienie po chińsku i czytanie znaków i picie chińskiej herbaty z butelki...


Granie w papier, kamień, nożyce z całą publiką na raz! JAK, zapytacie. Wszystko jest w filmiku!Zwieńczeniem imprezy okazała się loteria fantowa, gdzie nagrody typu Girlism (gazeta dla lolit), koronkowe mankieciki czy torebka powędrowały do owych mężczyzn zboczeńców! Pani prowadząca wyglądała na wielce wkurzoną, ale Kimura zdawała się bawić wyśmienicie.


Podsumowując, był to najgorszy konwent mangi, w jakim dane nam było uczestniczyć. Począwszy od zmiany miejscówki na jakieś liche podziemia, przez okropną duchotę i brak klimatyzacji, po opóźnienia i żałośny pokaz. Przez większość czasu czułyśmy się zażenowane i głęboko rozmyślałyśmy swój błąd (a można było dzień spędzić w milusim barłogu!). Słowa, które mówią wszystko: MIAŁKOŚĆ I JAŁOWOŚĆ!

6 komentarzy:

  1. Piękny klasyk widzę <3 i wyjątkowy gotyk :3
    Rzeczywiście lichutko, ale to nic w porównaniu z Love Anime we Wrocławiu xD Ciągle przed oczami mam mojego smutnego wybranka serca, czytającego mangi przez cały konwent :<
    Na zdjęciach miejscówka nie wygląda aż tak źle :3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miejscówka była serio zła, ale to najlepiej widać na filmie, jakieś dziwne przejścia, piwnice, góra śmieci w kącie... Czytanie mang na konwencie to nie takie złe zagospodarowanie czasu XD. W Chinach nie ma żadnych paneli, więc konwent polega na ŁAŻENIU, najlepsze zajęcie.

      Usuń
  2. widac zescie zmordowane byly na tej imprezie bardzo
    a ten pokaz istotnie kałowy

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No Pani, 32 stopnie, brak klimy, milion ludzi, bida atrakcje.. Ledwośmy tam te 3 godzinki wysiedziały! Pokaz bida do kwadratu.

      Usuń
  3. Wydaje mi się, że nie jeden polski konwent jest na podobnie złym poziomie, jeśli to was pocieszy ;) Poza tym, o lolicie na naszych konwentach nie ma co marzyć..chyba, że się samemu przyjdzie xD A jak ze sławetną kulturą osobistą Chińczyków na konwencie?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Toć czasami lolity przychodzą na konwenty, jak to nie ma! :P Z kulturą nie tak źle, braki kultury wykazują najczęściej Chińczycy specjalnego typu: opalone na mahoń, z długimi pazurami, w przyciasnej koszuli i klapkach, woniejące odpowiednio oczywiście. 32 stopnie i brak klimy zrobiły swoje, ale dramatu nie było. Na konwentach też nikt nie śpi, o 18 zamykają i do domu.

      Usuń