Lata temu udało nam się zawitać na krótko do Pekinu zimą, tuż przed Chińskim Nowym Rokiem. Jak nas to wszystko urzekało! Wszędzie czerwień i złoto, wszędzie piękne dekoracje z chińskim znakiem szczęśliwości, pluszowe uśmiechnięte wężusie (albowiem miał być witany Rok Węża), żwawe i wesołe pieśni rozbrzmiewały na ulicach i w sklepach, a każdy Chińczyk kupował miliony ton wszelakiego dobra.
Nasza ulubiona pieśń! Polecamy odpalić ją sobie jako tło do notki (można też śpiewać, jest karaoke!).
Nieco później, będąc już na studiach w naszym mieście Guangzhou, z niecierliwością wyczekiwałyśmy tego czasu. Po pierwsze, w szkole ogłoszono miesiąc wolnego! YAY, cały miesiąc bez mozolnego pisania znaków i niezapowiedzianych dyktand! Po drugie, miałyśmy ruszyć w szaloną bakpakierkę aż pod Tybet. A wcześniej wypadał TEN DZIEŃ. Chiński Nowy Rok! Zupełnie nie wiedziałyśmy, jak to ma wyglądać. Co prawda mieszkałyśmy wtedy z Chinką, ale ona mocno kochała US i była chrześcijanką (co opierało się głównie na chodzeniu w szpilkach do kościoła celem szukania męża, nie wiedziała też, że w Bożym Narodzeniu chodzi o urodzenie się Jezusa), gardziła również różnymi przejawami chińskości. Cóż, w praktyce świętowanie to wyglądało nieco inaczej, niż zakładałyśmy... Ciekawi? Zapraszamy do lektury!
1. Czy wszystko będzie zamknięte przez miesiąc?
Bardzo się tego obawiałyśmy. Uskuteczniając różne handle z Chińczykami, jeszcze z Polski, wiedziałyśmy jedno - to straszny czas! Chińczycy się lenią, nic nie robią, nic nie wysyłają, jadą na swoją prowincję 2 tysiące kilometrów i robią sobie wolne na miesiąc. Czy to znaczy, że sklepy i budy z jadłem też będą zamknięte? Przecież umrzemy! Postanowiłyśmy zrobić kilkudniowe zapasy na wypadek tragedii. Co się okazało? Nasze zapasy były z nami jeszcze długo, ponieważ:
- Nasz osiedlowy Karfur został zamkięty na całe szalone 2 dni.
- Wszystkie osiedlowe budy i restauracje w ogóle nie zostały zamknięte. Ba, otworzyło się kilka nowych, przenośnych biznesów! Chińczyk bowiem, gdy ma wolne, zaczyna myśleć w sposób przedsiębiorczy i rachu ciachu wystawia piękną budę, gdzie smaży placki i jeszcze sobie przy okazji dorobi trochę juanów. A że akurat wszyscy mają wolne to niech się kręci, a ludzie kupują!
- Wszędzie, dosłownie na każdym skrawku ulicy, handlowano noworocznymi dekoracjami, owocami, czerwonymi kopertami do wręczania pieniędzy, drzewkami z mandarynkami (tradycyjny element świętowania), drzewka te kupiec wiózł następnie do domu motyrynką, ogółem konsumpcja i szaleństwo!
http://www.minimalisti.com/decoration/new-year/12/traditional-chinese-new-year-decorations.html
Jedynym minusem zaistniałej sytuacji było to, że niektóre bardziej okazałe restauracje podniosły ceny! Koniec!
Zatem odpowiedź brzmi: NIE, nikt Wam nie zamknie warzywniaka. Co więcej, oficjalnie Chińczycy mają jedynie TYDZIEŃ wolnego!
http://fareastadventuretravel.com/travel-ideas/dihua-street/
A co z Taobao i Aliexpress? Nie nastawiajcie się na wiele. Sprzedający zazwyczaj oleje robotę i wyśle Wam zamówione rzeczy, jak mu się przypomni/znudzi świętowanie. Chińczycy uważają, że obcokrajowcy myślą, że przerwa trwa miesiąc, nie palą się więc do pracy. Poza tym dużej części osób po prostu nie ma w domu (bo wyjechała, wszak nie tylko Chińczycy mają wolne zimą) i paczka może nie zostać odebrana, więc po co ryzykować? Za miesiąc się wyśle.
2. Czy Chiny ogarnia szaleństwo podróżowania?
Mówi się, że okres Chińskiego Nowego Roku to największa na świecie migracja wewnątrz jednego kraju. Praktycznie każdy Chińczyk wsiada w pociąg, samolot, autobus czy motorek i jedzie do rodziny na prowincję. Czasami trwa to kilka godzin, a czasami tak bliżej 40. Do tego zabiera się ze sobą wszelkie "miastowe" dobra, czy to słodycze w ilościach hurtowych, czy nowe buty albo specjalnie spreparowanego świniaka bankietowego z pomidorkami koktajlowymi w miejscu oczu. W mieście zostaje mało kto, bowiem większość Chińczyków stanowią przyjezdni. Porównajcie sobie zresztą obszar wschodniego wybrzeża, gdzie mieszczą się największe miasta z całą resztą Chin. No właśnie. Z tego też powodu już miesiąc przez świętem... kończą się bilety kolejowe! Tak jest, o zakupie trzeba myśleć kilka tygodni naprzód! Co taki brak biletu implikuje? Ano możemy się wystarać o miejsce stojące, ale wtedy spędzamy te kilka - kilkanaście godzin bez miejsca siedzącego, wciśnięci gdzieś pomiędzy innych nieszczęśników, z czyjąś torbą na głowie. Można także spróbować odkupić bilet po wyższe cenie od pośredników lub zdecydować się na inny środek transportu. Jednego możemy być pewni, KAŻDY będzie niemożliwie zatłoczony. Pozytyw jest taki, że wyludnia się miasto i nie musimy się już bić o wejście do metra. Choć ostatnimi czasy Chińczycy się schytrzyli i zamiast jechać na prowincję... zapraszają rodzinę do miasta!
Autentyczny widok z dworca w naszym Guangzhou
http://www.tinmoi.vn/kinh-hoang-canh-hang-nghin-nguoi-ve-que-an-tet-mac-ket-o-nha-ga-011393941.html
Miałyśmy kiedyś nieszczęście skończyć pracę akurat w dzień wybywania Chińczyków z miasta. Przesiadka była na dworcu kolejowym... Powiemy tak, takiego tłumu nigdy nie widziałyśmy. Przejście z jednej linii metra do drugiej powinno zająć do 5 minut. Wtedy zabrało 40 MINUT. Tak, 40 minut bycia niesioną przez dziką falę Chińczyków z torbami na głowach. STRASZNE. Na szczęście bakpakerka nasza pod Tybet miała się zacząć tydzień po całym szaleństwie, choć co nas spotkało przy kupowaniu biletów i w pociągach to nasze (napiszemy niebawem notkę o chińskich pociągach, bo to są hitowe historie). W kolejnych latach robiłyśmy tak: Chiński Nowy Rok? Szybka ewakuacja do Tajlandii/Malezji/Wietnamu i względny spokój. Względny, bo miliony Chińczyków też wpadły na ten sam pomysł. O NIEEEEEE....
Czy potwierdzamy szaleństwo podróżowania? Zdecydowanie TAK.
Poniżej mapa migracji stworzona dzięki danym pobieranym z telefonów Chińczyków przez mapy Baidu (chińskie Google). Tak jeździli!
Poniżej mapa migracji stworzona dzięki danym pobieranym z telefonów Chińczyków przez mapy Baidu (chińskie Google). Tak jeździli!
http://www.telegraph.co.uk/news/worldnews/asia/china/11417296/Heat-map-of-Chinese-New-Year-travel-tells-story-of-massive-migration.html
W tym roku spodziewana ilość podróży Chińczyków to prawie 3 miliardy!
3. Jak świętować w chińskim stylu?
Jak właściwie wygląda takie świętowanie? Obkupujemy się w jadło i dekoracje, to już wiemy. Zdobywamy mandarynkowe drzewko. Odpalamy wesołe chińskie melodie. Spotykamy się z rodziną i pijemy baijiu (chińska wódka o smaku zmywacza do paznokci). Tak?
Też, ale tak naprawdę najważniejsza jest telewizyjna NOWOROCZNA GALA, transmitowana przez telewizję CCTV. Trwa ona milion godzin, uczestniczą w niej wszystkie komunistyczne chińskie szychy i zawiera ona w sobie całą esencję chińskości. Co więc mamy? Rzewne pieśni o miłości (szczególnie do Chin), marsze i komunistyczne balety w wykonaniu żołnierzy, występy finalistów chińskich talent szoł, pokazy sztuk walki i rozwalanie stosu cegieł ręką, atrakcje przygotowane przez chińskie dzieci. Nawet występy zagranicznych gwiazd pokroju Celine Dion! CZEGÓŻ TAM NIE MA. Gala taka trwa 4 - 5 godzin, Chińczycy się cieszą, my nie mogłyśmy uwierzyć, w to, co widzimy. Czy oni serio wjeżdżają na czołgach, by zaprezentować wspaniałe plony z prowincji Shangdong? To nie może być prawda! A jednak... była. Doświadczenie porównywane tylko do przypadkowego uczestnictwa z wietnamskim balecie ku chci Ho Chi Minha.
https://www.youtube.com/watch?v=jwFWbWVxNhU (polecamy obejrzeć szoł!)
http://plutoseo.xsl.pt/cctv-chinese-new-year.html
Dobra, gala zaliczona. Co z tego, jak dom łysy i pusty?! Pajdziom na bazar! Na bazarze zakupiłyśmy szeroki asortyment pięknych dekoracji, którymi obwiesiłyśmy cały dom. Miałyśmy nawet słodziutkiego pluszowego konika, bo szedł Rok Konia. Czegoś brakuje... Zaraz zaraz! Co z drzewem mandarynkowym?! Czy to nie za późno?! Na szczęście udało nam się dorwać człowieka, który jeszcze się nie zwinął i niedrogo zdobyć całkiem dorodne drzewko. Dumnie jedziemy z drzewkiem do domu, bo niebawem ma się rozpocząć wielki pokaz fajerwerków! Niestety, kiedy dotarłyśmy nad naszą piękną Rzekę Perłową (która ma nieco brunatny kolor, ale można łowić w niej żółwie na wędkę)... NIKOGO NIE BYŁO! Gdzie są fajerwerki? Czyżby nas oszukali i przenieśli w inne miejsce? Niestety okazało się, że w tym roku ze względu na zanieczyszczenie środowiska fajerwerki zostały odwołane. Za to Chińczycy, już we własnym zakresie, odpalali pod blokiem wyjątkowo paskudne petardy, od których pękają uszy (też nielegalnie, aż szkoda, że ich policja nie złapała!). Najważniejszym jednak atrybutem Chińskiego Nowego Roku jest czerwona koperta (hong bao). Z bardzo ważnego powodu, wsadza się z nią pieniądz i daje, komu popadnie. Rodzinie, dzieciom, znajomym, podwładnym, współpracownikom. Istnieje też możliwość wysłania wirtualnej czerwonej koperty chińskim komunikatorem WeChat!
http://www.dailyherald.com/article/20120120/entlife/701209934/
Dwa tygodnie potem odbywają się jeszcze dodatkowe imprezy w rodzaju tańców lwa czy święta lampionów, ale Chińczycy w Guangzhou podchodzili do tego wszystkiego bez zbytniego entuzjazmu.
I tyle ze świętowania. Wcześniej jeszcze nalepiłyśmy z naszą chińską współlokatorką pierogów, bo potem pojechała do rodziny. Resztę dni Chińczycy spędzili na jedzeniu, graniu w karty pod blokiem, szwędaniu się po okolicy, piciu baijiu, niektórzy byli nawet w świątyni, a potem wszystko wróciło do normy (a my pojechałyśmy na wędrówkę).
Szczerze powiedziawszy nie poraziło nas to świętowanie. W kolejnych latach okres noworoczny spędzałyśmy w Malezji, Kambodży i Wietnamie i musimy przyznać, że tam zabawa była bardziej okazało. Szczególnie spodobało nam się w Wietnamie, jeśli jesteście ciekawi dlaczego, zapraszamy tutaj ---> Nowy Rok w Wietnamie
W skrócie świętujemy tak - gala, wesołe dekoracje, jedzenie pierogów, drzewko mandarynkowe. Macie już wszystko?
Piękna dekoracja centrum handlowego
http://www.dailyherald.com/article/20120120/entlife/701209934/
4. Co jeść i pić?
Ważna sprawa. By świętowanie odbyło się w atmosferze pokoju i radości, nie może zabraknąć kilku specjalnych noworocznych potraw. I tak, podczas wielkiego obżarstwa nie może zabraknąć:
a) Pierogi (jiaozi)
Według wierzeń wspólne przygotowanie (robienie ich samemu to pozerstwo, im więcej ludzi do roboty tym lepiej!), a następnie pochłonięcie miliona pierogów, przyniesie nam w nowym roku mnóstwo pieniędzy. Tradycyjnie robi się je z różnych rodzajów mięsiwa oraz warzyw (głównie podejrzanych chińskich zielenin, kapusty czy rzep), wszystko się miele i miesza w papę. Ciasto należy zrobić samemu według tajemnych rodzinnych receptur, choć jest też sposób dla leniwych. W wielu budach można dorwać gotowe krążki z ciasta, które tylko napełniamy nadzieniem i już! Ważna sprawa, jiazo robimy MILION!
Jeśli chcecie zobaczyć, jak wyglądało lepienie pierogów w naszym wykonaniu, zapraszamy tutaj ---> LEPIMY JIAOZI. Ostrzegamy, że to wpis z samych początków naszego bloga!
b) Ryba
Ryba jest konieczna z bardzo prozaicznego względu. Otóż chińskie czytanie ryby, czyli yu brzmi identycznie jak inne yu, oznaczające dobrobyt. Proste? Jemy więc rybę, lecz nie byle jak! Aby podkreślić jedność naszej rodziny, musi być ona w całości (oczywiście z głową!). Przygotowanie to już pestka, parujemy, podlewamy sosem sojowym i już możemy chwytać za pałeczki!
Ważna sprawa. By świętowanie odbyło się w atmosferze pokoju i radości, nie może zabraknąć kilku specjalnych noworocznych potraw. I tak, podczas wielkiego obżarstwa nie może zabraknąć:
http://joinville.se//wp-content/uploads/2013/01/Multicultural-holiday-Chinese-New-Year-Food.png
a) Pierogi (jiaozi)
Według wierzeń wspólne przygotowanie (robienie ich samemu to pozerstwo, im więcej ludzi do roboty tym lepiej!), a następnie pochłonięcie miliona pierogów, przyniesie nam w nowym roku mnóstwo pieniędzy. Tradycyjnie robi się je z różnych rodzajów mięsiwa oraz warzyw (głównie podejrzanych chińskich zielenin, kapusty czy rzep), wszystko się miele i miesza w papę. Ciasto należy zrobić samemu według tajemnych rodzinnych receptur, choć jest też sposób dla leniwych. W wielu budach można dorwać gotowe krążki z ciasta, które tylko napełniamy nadzieniem i już! Ważna sprawa, jiazo robimy MILION!
http://www.dishmaps.com/chinese-duck-and-shiitake-dumplings-jiao-zi/17735
Jeśli chcecie zobaczyć, jak wyglądało lepienie pierogów w naszym wykonaniu, zapraszamy tutaj ---> LEPIMY JIAOZI. Ostrzegamy, że to wpis z samych początków naszego bloga!
b) Ryba
Ryba jest konieczna z bardzo prozaicznego względu. Otóż chińskie czytanie ryby, czyli yu brzmi identycznie jak inne yu, oznaczające dobrobyt. Proste? Jemy więc rybę, lecz nie byle jak! Aby podkreślić jedność naszej rodziny, musi być ona w całości (oczywiście z głową!). Przygotowanie to już pestka, parujemy, podlewamy sosem sojowym i już możemy chwytać za pałeczki!
c) Makaron długowieczności
Niebezpieczna sprawa! Mistyczny makaron, który ma nam zapewnić zdrowie i długowieczność. Jest to nic innego jak jedna super długa nitka makaronu, który musimy wciągnąć NA RAZ! Tak tak, przerwanie jej może spowodować nagłe przerwanie naszego życia, trzeba się więc postarać. A ile przy tym zabawy i radości, gdy siorbiemy makaron, rozchlapując resztę dania wokół!
http://www.thaimartaustralia.com.au/product.php?id_product=91
Kulki z ciasta ryżowego wypełnione słodkim nadzieniem z sezamu, pasty z czerwonej fasoli czy orzeszków. Symbolizują radość i wspaniałe pożycie z rodziną, więc trzeba zajadać wytrwale! Tradycyjnie jedzone 15 dni po Nowym Roku, w Święto Lampionów.
http://www.instructables.com/id/Tangyuan-Glutinous-rice-dumplings-in-sweet-soup/
e) Owoce
Owoc też musi być nie byle jaki! Wspominałyśmy już o mandarynkach? Pamiętajcie, żeby nie jeść ich z porozstawianych wszędzie drzewek mandarynkowych, są paskudne! Mandarynki kupujemy na bazarze, razem z dorodnym pomelo. Przyniosą Ci szczęście i pieniądze! Podobnie jak w przypadku ryby, ma to związek z czytaniem podobnym do wspaniałych chińskich słów.
http://augustseo.xsl.pt/fruit-for-chinese-new-year.html
A co pić? Oczywiście BAIJIU!
A teraz czas na piękny horoskop na nowo nadchodzący Rok Koguta, który zacznie się już 28 stycznia 2017 roku! UWAGA!
To będzie ciężki rok, w którym musisz pracować jak wół, by osiągnąć swoje cele. Ciężka praca to klucz do sukcesu! Brzmi strasznie? To jeszcze nie wszystko! Nie warto działać w pojedynkę, praca zespołowa przyniesie o wiele więcej korzyści. Pamiętaj, że kogut nie znosi samotności i najlepiej czuje się otoczony zgrają zgrabnych kurek. Dlatego właśnie trzymajmy się blisko ludzi, najlepiej nam przyjaznych! Zapamiętaliście? Ciężka praca i dobrzy ludzie wokół. Kolejna sprawa, postawmy na jakość zamiast na ilość. Ciężka praca to ciężka praca, a nie odwalanie chały!
Obowiązki nasze i zobowiązania wypełniajmy bezbłędnie i w poszanowaniu. Kogut, jak to kogut, budzi się jako pierwszy i darciem dzioba nie pozwala spać reszcie. Chińczycy określają to słowami "budzi swoją energią i entuzjazmem", ale my mamy na to inne słowo. I tak właśnie powinniśmy robić w nadchodzącym roku. Nie leńmy się, wytrwane i pracowicie dążmy do zrealizowania swoich marzeń!
Pamiętajmy o skupieniu, nie rozpraszajmy naszej uwagi (tak, sprawdzanie facebooka i odpalanie telenoweli w tle zabronione!), zadbajmy o szczegóły!
Starajmy się utrzymać wszystko w prostocie. Nie ulegajmy wrogim prowokacjom oraz myśleniu aaaa.... jakoś to będzie. Nie rzucajmy się na szybki efekt, nie zdawajmy się na ryzyko! Czsami warto zrobić krok w tył, by stamtąd przyjrzeć się naszemu zachowaniu (zapewne nie dość wytrwałej pracy u podstaw...). Pielęgnujmy w sobie pozytywne cechy, wszak dobry człowiek daleko zajdzie!
Brzmi strasznie? No cóż, pamiętajcie, że Azjaci mają źle we łbie z ciężką pracą. W każdym razie, w Roku Dziobaka na pewno będzie lepiej!
Jak Wam się podoba świętowanie w chińskim stylu? A może macie doświadczyliście kiedyś przygotowań do Chińskiego Nowego Roku na własnej skórze? I co powiecie na ten piękny horoskop? Pamiętajcie, Chiński Nowy Rok już niebawem, bo 28 stycznia, przygotujcie się!
Hmm. narobiłyście mi ochoty na pierożki. Nie pomyślałabym aby iść do Kościoła szukać męża, może się w końcu wybiorę?
OdpowiedzUsuńJiao zi bardzo pyszne, więc polecamy nalepić! Ano nasza Chinka co rusz miała białego chłopca. I ostatecznie znalazła nawet odpowiedniego na męża;)
UsuńBardzo ciekawy post ! Super zaczerpnąć nowych informacji ;) Ja właśnie jestem w Korei Południowej i mam aż 4 wspaniałe dni wolnego, jakkolwiek nie ma tutaj żadnych wielkich fajerwerków z tej okazji. Koreańczycy również odbiegają od nazywania tego święta chińskim nowy rokiem, raczej używają określenia Koreański Księżycowy Nowy Rok ;D
OdpowiedzUsuńHahah! Bo to w zasadzie to jest Nowy Rok Lunarny, ale Chińczycy są bardzo chinocentryczni. Nawet swój kraj nazwali Państwem Środka;)
UsuńKurcze, chciałabym się kiedyś wybrać do Chin na taki Nowy Rok i zobaczyć jak dokładnie to wygląda z perspektywy obserwatora, który jest na miejscu :P Na razie kojarzy mi się tylko z masą czerwonych ozdób i właśnie wstrzymaniem tych wysyłek - w zeszłym roku anulowano mi dosyć duże zamówienie na Ebay, bo Chińczyk miał mieć w tym okresie wolne i nie ma kiedy wysłać xD
OdpowiedzUsuńZapraszam na swojego Bloga Sakurakotoo
O rany, tyle nowych informacji do przyspojenia, dziękuję!
OdpowiedzUsuńA taka propozycja ode mnie... Może napiszecie coś o chińskim ślubie? Jestem bardzo ciekawa jak wygląda tam sprawa z obrączkami ślubnymi - czy w ogóle takowe noszą?
Dziękuję z góry i pozdrawiam!
Cieszymy się, że przekazałyśmy troszkę wiedzy o świecie:) Był post o chińskim weselu. Na samym ślubie nie byłyśmy, ale w sumie uczyli nas tego na chińskim uniwersytecie, więc możemy napisać, jak to odbywa się tradycyjnie. Dziękujemy za inspirację!
Usuńfajowy wpis! szkoda, ze nie przeczytalam go wczoraj, jak swietowalam "sylwestra", bo moznaby zezrec takiego pieroga na bogactwo. a tak, to tylko czekoladki zezarlam na tycie zada.
OdpowiedzUsuńW zasadzie nażarcie się czekoladek też może zadziałać. Szkoda, że nie były to czekoladki - chińskie monety;)
UsuńOkropnie wyglądają te gluty ;D ale wpis świetny! Wiesz co, z przyjemnością go przeczytałam :)
OdpowiedzUsuńnowy wpis na blogu - zapraszam!
Haha! No my tych glutowatych klusek to nie poważamy.
UsuńWpis bardzo ciekawy i barwny, ale co oznacza "kąsi, kąsi" w tej wspaniałej chińskiej pieśni? DCz
OdpowiedzUsuńEch, szkoda że takiego czegoś nie ma w Polsce... Bo nowy rok u nas to nic wielkiego, tylko czekanie do północy i trochę fajerwerek. A tak, to wszystko, co opisałaś - no cudo po prostu. Chciałoby się kiedyś na takie coś pojechać.
OdpowiedzUsuń