sobota, 2 maja 2015

Wizyta w najbardziej hipsterskiej kawiarni w Kantonie. Z chińskimi lolytami spontaniczne zabawy.


Przeglądając zdjęcia z wyprawy doszłyśmy do wniosku, że czas chyba zrobić małą przerwę i pokazać Wam inną stronę naszej egzystencji. Może to się wydać zadziwiające, ale nie zawsze jesteśmy chińskim turystą, bez makijażu i w najtańszej odzieży z taobao kupionej wyłącznie w celu zeszmacenia jej w Angkor Wat czy innej tego typu miejscówie. Katarzyna ostatnio popadła w jakiś straszliwy letarg i zaczęła podejrzewać, że dzieci tak naprawdę są wstrętne i nie warto poświęcać swej wypłaty na nalepki z Dora the Explorer (mimo to, nawet teraz przegląda taobao, żeby kupić dzieciom jakieś zabawki). By nadać swemu życiu więcej sensowności postanowiłyśmy zacząć planować wyjazd do Japonii. Popadłyśmy również w szał zakupowy i przypomniałyśmy sobie, że miałyśmy kupować SUKIENKI i wozić się z chińskimi lolitkami. Będzie trzeba chyba odnowić te kontakty, bo nie tak miało wszystko wyglądać!  Tymczasem zdjęcia z małego spotkania, które odbyło się dokładnie dzień po naszym wyjeździe do HK. (O tym, co nas spotkało w Hong Kongu przeczytacie tutaj.)

Było to spotkanie malutkie, zwołane naprędce, gdyż dziewczynkę... zapoznałyśmy kupując od niej sukienkę. Zapałała ona wtedy wielkim pragnieniem, by zostać naszą przyjaciółką i zorganizowała takie oto malutkie wyjście "kawowe". Pokazała nam tym samym najładniejszą kawiarnię, w jakiej byłyśmy w Guanghou i jedną z najładniejszych jakie widziałyśmy w życiu.


Na początek troszkę zdjęć wystroju







Ogółem baaaaaardzo dużo wszelkiego typu lampek i żyrandoli. I wszystkie dające ciepłe, miłe i nie nachalne światło.





Kawiarnia była bardzo przestronna. Dwa piętra i miliony stolików. Światło i drzewa, jako jeden z głównych motywów dekoracyjnych, dawały bardzo magiczny nastrój.



Najbardziej podobającym nam się elementem wystroju była umiejscowiona przy schodach ściana książek. Niestety nie prawdziwych. Sprawdziłyśmy.



Schody owe skutecznie i baaaardzo długo blokowałyśmy robiąc sobie outfit photo.



I jeszcze jakieś takie detaliki.




O dziwo kawiarnię udało nam się znaleźć całkiem sprawnie. Co prawda taksówkarz odmówił zawiezienia nas tam (bo czemu nie? w GZ tak się robi) i musiałyśmy jechać metrem, a później iść i iść i iść... co niestety zaowocowało spóźnieniem. Na szczęście nie byłyśmy ostatnie i ta hańba została nam wybaczona. Co ciekawe dziewczęta nie mówiły po angielsku nic a nic, a udało nam się nie tylko skomunikować, ale również spędzić  razem radośnie bodajże ze 4 godziny.


DOŚĆ GADANIA. POKAZUJCIE STYLIZACJE!

Oto my:


Keczup solo. Odziana w swą garsonkę Andżelik Priti.




Katarzyna solo. Odziana w misie, które chce zdradziecko sprzedać.



Chynskie dziewczęta. Sztuk 4. Odziane w to, co było w promocji w AP, King of lolita i w posępny mrok.





 Spotkania z chińskimi lolitami, jak już wiecie z wpisu o Tea Party (jeśli nie wiecie, to kliknijcie tutaj) polegają głównie na jedzeniu.  Tak  więc niech będzie o jedzeniu!

Wybór słodyczy i tościków na słono najlepiej zaprezentują te oto zdjęcia:






Tak. To wszystko, to SZTUCZNE JEDZENIE. Jeśli kiedykolwiek przyjedziecie do Chin założyć własny biznes i nie będzie was kręcić praca w gastronomii (to najpewniejszy ze wszystkich biznesów w Chinach), zawsze możecie pójść w sztuczne jedzenie. Każda buda potrzebuje takowego, by zaprezentować swój towar.
Jakie są koszty takowych przekąsek w Chinach? W owej kawiarni  między 25-50 yuanów. Jak na chińskie warunki to ceny dość standardowe. Przynajmniej płacisz tyle za miłą kawiarnię, a nie jakieś stoisko w centrum handlowym... Niestety herbaty i kawy w cenach podobnych, co daje około 80 yuanów (nieco mniej niż 50 złotych) na człowieka. Niby nie tak dużo, ale skąpstwo nasze jest znane...

Może zauważyliście już owe milusie pluszowe misie? Katarzyna zapragnęła zdobyć takiego, niestety okazało się, że misie owe są numerkami i po złożeniu zamówienia zabiera się takiego kolegę ze sobą.  Niestety, gdy przyniosą już wszystko - zabierają  misia.



Oto nasz miś i nasza strawa. Wspaniałe gofry z dodatkami. Porcje tak ogromna, że zabrałyśmy je jeszcze ze sobą na kolacje.





Później było jeszcze wiele wspaniałych zabaw, jak np zdjęcia z figurami chińskich znaków zodiaku, czy też fontanna - wodospad. Niestety chińskie lolity oszukały i zdjęcia przakazują nam już od 3 miesięcy. Jak wreszcie je dostaniemy, to pewnie dodamy je gdzieś.

Ciekawostka nr 1.
Katarzyna zawsze marzyła o czarnym plecaku Królikomisiu. Tego dnia jednak zmacałyśmy dokładnie wersję mniejszą i mały czarny szatan siedzi tu z nami i kontroluje wpis.



Ciekawostka nr 2.
Taka kawiarnia to idealne miejsce do składania misia mecha.




Ciekawostka nr 3.
Kawiarnia była też miejscem wydarzenia kulturalnego. W takiej oto odgrodzonej sali odbywało się slajdowisko zdjęć jakiejś ładnej Pani Podróżniczki. Niestety nie wiemy, gdzie była, gdyż była na tyle ładna, by robić zdjęcia tylko sobie i nie kłopotać się jakoś szczególnie zabytkami.



Teraz mówimy baj baj i przygotowujemy lekcje dla dzieci. W następnym odcinku więcej o byciu Panią Przedszkolanką!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz