środa, 15 lipca 2015

Chińskie gry i zabawy z cyklu "Zostań transwestytą na jeden dzień", czyli Dzień Dziecka z perspektywy białego (a jakże!) nauczyciela


Od ostatniej notki minęło już trochę czasu, wstyd to i hańba. Na swoje usprawiedliwienie powiemy, że przełom czerwca i lipca to trudny czas dla każdego nauczyciela, a sprawy zawodowe komplikują się wybitnie. Miały być wakacje, a tymczasem Katarzyna chodzi hardo dzień w dzień do swoich ukochanych dwulatków (kupa w majtach zdarza się ostatnio co dzień), a Keczup nie zgodziła się jechać na obóz językowy na chińską prowincję, więc uskutecznia lenistwo z przerwami na pracę z nieco starszymi (DZIĘKI NIEBIOSOM) dziećmi. 


Dość już narzekania, czas na nowy wpis o obchodach DNIA DZIECKA! Tym razem o życiu chińskiego przedszkola opowie ticzer Keczup!

Ostrzegamy, że zdjęcia nie są wybitnej jakości. Nie są nawet jakości przyzwoitej, niestety do ich robienia musiał posłużyć telefon Keczupa, który ma rozdupcony ekran, doznał katastrofalnego w skutkach upadku pod Wielkim Buddą w Hong Kongu, a potem wskutek temperatur w Guangzhou wybuchła w nim bateria. Sami rozumiecie...

Dzień Dziecka to bardzo ważny dzień dla każdego dziecka, nauczyciela, rodzica, całego przedszkola i okolic. Do święta tego wszyscy szykowali się już od miesiąca, ćwicząc tańce i choreografię. Na szczęście dzieci z klas Keczupa są mocno małoletnie (2-4 lata), więc szybko zarzucono pomysł wyuczenia ich jakiegoś angielskiego hicioru. Wielka to była radość, bo miesiąc nie do końca wystarczył im na opanowanie chińskiego szoł. Dodatkowo co jakiś czas przez cały dzień odbywały się próby, więc ticzer Keczup zobowiązana była do siedzenia na sali prób i robienia wielkiego NIC (kilka seteczek juanów za to robienie nic oczywiście zapłacili, dobrze jest).


W końcu nadszedł WIELKI DZIEŃ! Od rana w przedszkolu rozbrzmiewały doniosłe pieśni marszowe, a panie nauczycielki zajmowały się przystrajaniem dzieci. Tak, makijaże na małych transwestytów obowiązkowe! Niezależnie od płci! Co dziwne, dzieci nie wydawały się tym zdegustowane...



Zaczęły się występy, najpierw w wykonaniu małych klas. Średnio były one porywające, ale i tak wszyscy się cieszyli.




Tu już starsze dzieci i bardziej skomplikowane układy.



Oczywiście podczas popisów innych, moja klasa zachowywała się nie najlepiej, by nie powiedzieć KARYGODNIE. Oczywiście nauczyciel z zahranicy jest bardziej atrakcyjny niż chińskie nauczycielki, więc należy się na nim wieszać na różne strony i przytulać NON STOP. Tu dziewczynka bardzo chciała zrobić sobie foto z ticzerem i oto, co udało jej się uzyskać, hehe. TALENT!



W końcu nadszedł czas na szoł, więc dawaj, pajdziom! Znaczy eee... LET'S GO! Po drodze na scenę mali przyjaciele (po chińsku przedszkolaki to xiao pengyou, czyli MALI PRZYJACIELE, bardzo nas to bawi już od roku) mieli zapozować do zdjęcia, oto efekty :)




Jest i szoł! Najpierw występ z wachlarzami w wykonaniu połowy klasy.



I szalone densy!



Mamy także wspaniały filmik, starsza klasa tańcuje żwawo, tu link --> https://www.youtube.com/watch?v=QxrujpphhlY&feature=youtu.be
Choć może zadziała też poniżej, próbujcie!



Publika, jak widać, mocno już znużona domaga się ciekawszych rozrywek. Może by tak na przykład pobić się z kolegą? Albo stanąć na głowie?





I koniec tego dobrego! Dziękujemy za uwagę, baj baj!



Kolejna próba uczynienia pamiątkowego zdjęcia.


Nadszedł czas na wielkie party z rodzicami! Każdy przyniósł siaty z jadłem i napitkami, było więc wszystkiego razy milion i przystąpiono do WIELKIEJ WYŻERKI! YAY!


Nie zabrakło tej tortu urodzinowego, choć nie udało mi się ustalić, czy ktoś rzeczywiście miał urodziny.



Tak właśnie, były i kurczaki różnych smaków i rodzajów, ciastka, sushi, kurze łapki, chińskie glutopodobne słodycze, nudle, sałatki... Czegóż tam nie było!



Ulubione danie Keczupa - zupa z czerwonej fasoli, ACH! Wygląda tak... zachęcająco.
Królisiowi zostały tylko uszy, ale oto pojawiła się PIZZA!



Jeszcze ostatnie rzuciki na jadło i do domu! Taki to był pracowity dzień.





To jednak nie koniec atrakcji, bowiem następnego dnia trzeba było wstać o świcie i jechać do innego przedszkola, gdzie Keczup została najęta jako biały nauczyciel do uczestnictwa w Dniu Dziecka. Nie uczy ona na co dzień w tym przedszkolu, ale fucha była atrakcyjna i polegała na robieniu wielkiego nic, a takim fuchom się nie odmawia.

Początkowo robota ograniczyła się do siedzenia pod wiatrakiem i popijaniu wody w towarzystwie szefowej agencji pośrednictwa pracy białych nauczycieli, jej asystentki oraz innego nauczyciela z Londynu, ale jednak z Pakistanu. Było to nieco nudne, więc wdarłam się na wysokie piętra, by stamtąd oglądać próbę do KUNG FU SZOŁ!





Kolejnym punktem programu były bollywoodzkie tańce, całkiem zresztą udane.



I specjalny występ chińskich nauczycielek! Tu rodzice popadli w taką ekstazę, że ledwo udało się zrobić zdjęcie!


Kiedy część artystyczna dobiegła końca, wszyscy udali się do klas, gdzie czekały rozmaite atrakcje. Zadaniem Keczupa było siedzieć i obsługiwać kącik z językiem angielskim. Polegało to na losowaniu karty z tacy i odpowiadaniu na pytania, przykładowo:
- Where are you going?
- I'm going to the bookstore.
- What do you want to be?
- I want to be a doctor.
I tak przez godzinę, z przerwami na dawanie stempli za dobre odpowiedzi. 





Na koniec był obiad, którego głównym elementem okazała się ryba z głową! Niestety kiedy już już szykowałam się do uczynienia pamiątkowego zdjęcia głowy ryby, telefon haniebnie się rozładował, o nie! Cóż było robić, już tylko odebrać kasu za ciężką (HEHEHE) pracę i wracać do domu.

Na koniec zdjęcie ticzera Keczupa z dziećmi. Joł!


4 komentarze:

  1. Jakie słodziaki *.* Uwielbiam dzieci (wiem, jak to brzmi xd) i sama z nimi będę pracować w przyszłości (oby). Na razie jestem wolontariuszką w przedszkolu dla niepełnosprawnych dzieci <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ojej! Podziwiamy takie piękne zachowania. Mamy nadzieję, że Ci się nie odmieni i znajdziesz pracę marzeń i za godziwe pieniążki;)

      Usuń
  2. Te dzieci są uroczę. Na zdjęciach. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To prawda... na zdjęciach znacznie milsze niż na żywo...

      Usuń