piątek, 3 listopada 2017

W świątyni śmierci, czyli Czarny Dom w Chiang Rai


Tajlandia kojarzy się ze złotymi świątyniami, rajskimi plażami i szalonymi nocami w Bangkoku. I nie można zaprzeczyć, że możemy znaleźć tam te wszystkie atrakcje, jednak Tajlandia to znacznie więcej! My najbardziej lubimy północ tego kraju i marzymy, by kiedyś tam zamieszkać. Dzisiaj opowiemy o jednej z ciekawszych miejscówek, jakie tam odwiedziłyśmy - o Czarnym Domu w prowincji Chiang Rai. Koszmar weganina czy też ciekawy projekt artystyczny? Oceńcie sami.


Kiedyś opowiadałyśmy Wam o krótkiej wycieczce do prowincji Chiang Rai, którą odbyłyśmy podczas naszego ostatniego pobytu w Tajlandii. Odwiedziłyśmy wtedy bajkową Białą Świątynię oraz dla kontrastu tak zwane Baan Dam Museum. Z góry przepraszamy za średnią jakość zdjęć, ale miałyśmy wtedy kłopoty ze sprzętem i zdjęcia zostały wykonane tabletem. Bardzo chcemy jednak dać Wam jak najpełniejszy obraz tych obiektów.


Czarny Dom nie jest tak naprawdę żadnym muzeum, a raczej projektem artystycznym zmarłego trzy lata temu tajskiego rzeźbiarza, malarza i architekta Thawana Duchanee. Na całość dzieła składa się około 40 budynków rozstawionych na sporej przestrzeni. 


Ich architektura nawiązuje do tradycyjnej tajskiej architektury północy (podobnej do tej khmerskiej), do buddyjskich stup oraz do bardzo współczesnych zachodnich budynków. Jest jednak część wspólna wszystkiego - większość "wystroju" wykonana jest ze... szczątków zwierząt. Całość jest interpretacją buddyjskiej filozofii. Oczywiście interpretacją wieeelce kontrowersyjną. Ależ czy piekło nie powinno być kontrowersyjne?


Zwiedzanie rozpoczyna się od wielkiego hallu, do którego można wejść. Jest on zdecydowanie największym ze wszystkich budynków. Sama budowla jest drewniana, a w środku bardzo przestrzenna. Wszystko wypełnione jest jednak przedziwnymi dekoracjami.


Mamy jakieś takie podejrzane słupy, które przypominają nieco drabinę.


Meble i trony zostały ozdobione przeróżnymi rogami, skórami czy też elementami kości.


Mamy też ołtarz przypominający te znane z nam buddyjskich świątyń. Misterna snycerka nie została jednak (w większości) pokryta złotem. Nie ma miejsca na takie rzeczy w piekle!


Nie wiem, jak wyobrażaliście sobie owego gotyckiego artystę, ale my raczej nie tak... cóż... ważne, że ma mrok w sercu! Choć taka broda też ma swój urok... W sumie taka troszkę stylizacja na Boga-Ojca.


W pierwszej świątyni siedział też taki oto pan i zawodził smutno, pobrzękując na gitarce. Na początku byłyśmy przekonane, że to pan Thawan postanowił zostać elementem swojej sztuki (tak tak, myślenie wypaczone przez te wszystkie ynstalacje artystyczne we współczesnych zachodnych muzeach), jednak okazało się, że pan ów już nie żyje (w sensie pan artysta, nie pan z gitarką).


Nie wiemy nawet, co powiedzieć o tym kuraku.


Ani co rzec o tych posępnych słupach pełnych skłębionych i posępnych ciał potępieńców?


Najważniejszym elementem wystroju pierwszej świątyni (oraz w zasadzie kilku innych też) były długie stoły z rozciągniętymi nań skórami aligatorów (a może krokodyli, nie znamy się). Turyści z krajów azjatyckich z lubością rzucali na owe skóry monety. Może na szczęście... wiecie... na takiej zasadzie jak do fontanny, tyle że na truchło aligatora.


Tak, jak wspomniałyśmy wcześniej, budynków było około 40, jednak wejść można było jedynie do kilku. Część z nich była półotwarta i bez problemu można było się przyjrzeć upiornym meblom czy innym elementom wystroju.


Część była zamkniętymi "miejscami kaźni" do których widz był dopuszczany poprzez niewielki otwór, wycięcie w ścianie, jakąś szparę. Mimo, że wszystko było bardzo makabryczne to w człowieku rodziła się chęć zajrzenia do środka i dowiedzenia się, co tam zostało ukryte. Taka jest właśnie natura ludzka!


Artysta nie nawrzucał do swoich świątynek po prostu góry trucheł czy skór, o nie. On miał zamysł! Jak widać mamy tu silne inspiracje mrocznymi rytuałami, do których czujemy się dopuszczeni.


Do części pomieszczeń można było jedynie zajrzeć przez okno. 



Zwiedzanie obiektu polega na powolnym spacerowaniu pomiędzy budowlami. Niektóre są umiejscowione na uboczu, do niektórych naprawdę trudno było zajrzeć. Sami więc decydujemy, w jakie rejony piekła się zapędzamy i jak głęboko zstępujemy. Karol Keczup oczywiście marzyła o zstąpieniu do samiuśkiego pandemonium, a wolnego czasu na zwiedzanie dali tylko godzinę, koniec.


Oprócz makabryczności uderza nas też dbałość o detale. Naprawdę przepiękne zdobienia drewniane, które tak silnie kojarzą nam się z Tajlandią można oglądać jako miły przerywnik.


W całości kompleksu znajdują się tysiące albo i dziesiątki tysięcy szczątków zwierzęcych. Udało nam się znaleźć informacje, że umarły one z powodów naturalnych, jednak nie jesteśmy tego pewne w 100%. Dajcie znać, co myślicie o takim wykorzystywaniu zwierząt w celach powiedzmy artystyczno - parareligijnych. My z jednej strony czułyśmy się nieswojo, a z drugiej strony patrzymy na to nieco, jak na artystyczne cmentarzysko zwierząt. Jeżeli spojrzymy na Białą Świątynię jak na interpretację nieba, a na Czarny Dom jak na piekło to zwiedzanie ich razem daje naprawdę piorunujące wrażenie!


Czy odwiedzilibyście Czarny Dom? A może ktoś z Was już tam był? Czy znacie może jakieś inne obiekty w posępnym stylu? Koniecznie dajcie znać!

XOXOXO

10 komentarzy:

  1. Upiornie, zaiste. I na pewno daje do myślenia...

    OdpowiedzUsuń
  2. Z jednej strony niepokojące, z drugiej fascynujące - jak wszystko, co przybliża nas bez żadnego ryzyka do tematu śmierci. Uspokajająca jest jednak odrobinę myśl, że nie są to szczątki zwierząt zabitych w celu bycia czyimś dywanikiem/kosmetykiem/abażurkiem/podwieczorkiem/etc. Ale czy można okazać komuś szacunek, robiąc z jego skóry obicie na krzesło? Bo w tym chyba momencie zaczynają się poważniejsze zapytania o te buddyjskie motywacje.

    OdpowiedzUsuń
  3. Wystrój ze szczątków zwierząt... chociaż nie jestem wege to i tak mam ciarki... ale ja generalnie nie gustuję w skórach, rogach itp

    OdpowiedzUsuń
  4. Odwiedzenie takiego miejsca to niezwykle ciekawe doświadczenie.

    OdpowiedzUsuń
  5. Takie miejsce, ze ja się troszkę wystraszyłam od samego oglądania :D

    OdpowiedzUsuń
  6. Dziwne miejsce, nawet na zdjęciach da się wyczuć specyficzną atmosferę!

    OdpowiedzUsuń
  7. Powiało mrocznością... Ciekawe miejsce, bez wątpienia

    OdpowiedzUsuń
  8. Nie miałam okazji być w Tajlandii więc znam ją jedynie z książek i blogów. Takiej Tajlandi jeszcze nie znałam. A zdjęcia naprawdę niezłe jak na tablet Można bez problemu przyjrzeć się ciekawym detalom i poczuć klimat tego miejsca. Baaardzo specyficzny i raczej nie dla mnie, ale co kto lubi :D

    OdpowiedzUsuń
  9. Ciężko powiedzieć, czy się podoba czy nie... na pewno zwracaja uwagę detale! Jednak całość nie zachęca na tyle, aby specjalnie wybierać sie w to miejsce, podczas pobytu w Tajlandii.

    OdpowiedzUsuń