Pora na wpis Halloweenowy! Tego dnia każden jeden człowiek bawi się na jakichś baletach, dzieci straszą i biorą jeszcze za to cukierki, Chińczyki zajmują się kupowaniem (wszak każde świętowanie się do tego sprowadza), a niektórzy mówią NIE HALLOWEEN i tego dnia czczą Ducha Świętego. Nam natomiast trafiła się okazja wyjazdu do Hong Kongu na imprezę najzacniejszej chińskiej lolyckiej marki Krad Lanrete.
Oczywiście, kiedy się zorientowałyśmy, co i jak, biletów nie było już od wieków... Zrobiłyśmy więc to, co zwykle. Napisałyśmy do organizatorek z płaczem, że my tu goście z zagranicy (hej, w końcu MAINLAND CHINA) i że bardzo chcemy przyjechać. Dzięki temu trikowi dostałyśmy bonusowe miejsca numer 61 i 62 (limit był 60), haha!
Oprócz początkowego łutu szczęścia, spotykały nas już tylko same podłości. Najgorszą tragedią jest to, że w przeddzień party Keczup cały dzień, od 8 rano do 22, spędziła w pracy i nie przygotowała swojego ałtfitu. Wobec tego należało zarwać noc. A dlaczego Katarzyna także postanowiła nie spać? Dobre pytanie... O 7 rano raźno ruszyłyśmy w drogę! Kolejne rozczarowanie spotkało nas na granicy, gdzie Chińczyków było MILION! Nie mieścili się nawet w budynku, olbrzymia kolejka wypływała i rozlewała się WSZĘDZIE! Myślimy, oho! Ciekawe, czy przyjdzie nam w ogóle stawić się na party! Było ciężko... Chińczyki oczywiście napierały zewsząd i próbowały się wciskać w kolejkę (godzina usilnych prób, by wyprzedzić o jednego człowieka, cel każdego Chińczyka), lecz w końcu, po prawie 2 godzinach, stopa nasza stanęła w Hong Kongu! Kolejna godzinka w autobusie do centrum, drałowanie z bagażami i NARESZCIE stanęłyśmy u wrót hostelu, gdzie miła pani rzekła tak:
- Zameldowanie jest od 14, posiedźcie tu sobie godzinkę i poczekajcie.
TEGO JUŻ BYŁO ZA WIELE! Poinformowałyśmy miłą panią (głos nasz i miny wskazywały na mordercze chęci), że o 14 to my już musim wskakiwać do metra, a uprzednio ubrać się, umalować i ufryzować, wszak udajemy się na znamienite party, a obecnie prezentujemy się jak ciecie. Cóż pani na to? Ano tak..
- Ale check in jest o 14!
- W takim razie o której jest wymeldowanie? - pytamy zaintrygowane.
- Od 12 do 13!
- Może w takim razie mogłybyśmy wejść na chwilkę do pokoju, a posprzątacie później? - wstąpiła w nas nadzieja.
- Ale goście zostawili bagaże!
Wszystko jasne. Możesz się wymeldować, ale bagaż zostawić, ciekawe chińskie obyczaje. Spojrzałyśmy na zegar, 50 minut do wyjścia! DRAMAT!
- Dziewczęta, nie denerwujcie się - rzekła pani, spoglądając na nasze miny. - My tu mamy blisko drugi hostel i tam jest wolny pokój!
Cóż było robić... Dawaj, brać bagaże i drałować! Wpadamy do pokoju, 40 minut do wyjścia! SZYBKO! Prysznic! Makijaż! Sukienka! Peruka! Torebka! Do wyjścia!
Biżuterię i ozdoby do włosów narzucałyśmy na siebie już w metrze, w czym rozpraszał nas pewien jegomość z Teksasu, bredząc w kółko o naszych wspaniałych stajlach.
JESTEŚMY! YAY!
Ledwie zdążyłyśmy się zaakredytować i odebrać prezenciki, już zaczęły wychodzić modelki! Tak tak, na tego typu imprezach punktem obowiązkowym jest pokaz mody, żeby lolytki wiedziały, co kupować. Tym razem prezentował się oczywiście gość honorowy, Krad Lanrete (proponujemy przeczytać nazwę od tyłu!) i jego dwie submarki - Dark Box (dla gothów) i Citanul (piedalstwo).
Kilka zdjęć od organizatorów (nasze wyszły oczywiście paskudne i rozmazane).
Pokaz na szczęście nie był długi, a bezpośrednio po nim zaproszono wszystkich do JEDZENIA i KUPOWANIA! Uratowało nam to życie, bo od rana jadłyśmy tylko naszą ulubioną chińską bułę o nazwie Yummy Bun. Jadła było w bród, choć i tak nie mogło się równać do asortymentu w Chinach (tam na tea party każdy je ze trzy obiady).
W kolejce do jadła, postanowiłyśmy zająć się naszą sztuką! Mroczne miny z naszym przyjacielem, holy lanternem.
Jeszcze bardziej mroczne miny!
Holy Lantern pozuje z posiłkiem i sokiem.
Oto, co pojedli - łosoś, tarta, ciasta, pudding, ciasto francuskie z parówą, warzywa w cieście i oczywiście wiele innych dóbr. Kantońskiej kuchni nie tykałyśmy!
Po jedzeniu towarzystwo się rozlazło w celach zapoznawczo-rozrywkowo-zdjęciowych.
Karol Keczup i dwie dziewczynki jako Holy Lantern Trio. Jest też wspaniała torebka nietoperz, na którą musimy czekać aż do marca :(
Nasza ziomalka z Shenzhen i jej ziomki.
Stoiska z dobrami do kupienia. Miałyśmy nabyć koleżance kapelusz, ale oczywiście 4 sztuki, które były, rozsprzedały się w minutę.
Gadżety, przywiezione przez RinRin Doll (japońska modelka).
Kolejnym punktem programu artystycznego był koncert zespołu Ellen's Tea Party. Zespół ten składał się w większości z chłopców odzianych w sukienki i grających szeroko pojętą muzykę. Najgorsza jednak była dziewczynka na wokalu. Uszy bolały nas bardzo... Co gorsza, wokalistka chyba była naszą znajomą, bo zachowywała się bardzo przyjacielsko, a my nie miałyśmy serca powiedzieć jej brzydkiego słowa.
Atrakcji było mnogo, także od razu po koncercie, bez chwili wytchnienia, został zwołany konkurs! Keczup uciekła, złapano Katarzynę i nakazano jej odpowiadać na pytania w quizie. Drużyny były dwie - ekipa RinRin Doll oraz ekipa pani z Krada, a pytania typu: która z wymienionych firm nie jest lolycka? który ze sklepów nie jest lolycki? i tym podobne. Drobnym problemem było to, że konkurs prowadzono w trzech językach - angielskim, chińskim i kantońskim. Katarzyna robiła za tłumaczkę pani z Krada, ku uciesze wszystkich.
I tu foto z właśnie tą panią, właścicielką Krad Lanrete. Najlepsze jest to, że to ona poprosiła o zdjęcia z nami! SZOK!
Gościem imprezy była sławna japońska modelka RinRin Doll. Jak wiadomo, każdy chciałby mieć pamiątkowe zdjęcie z celebrytą, organizatorzy postanowili dogodzić każdemu i po pierwsze, ustawili posępną dekorację, a po drugie na miejscu drukowali foto na małej drukareczce. Sprytne!
RinRin Doll okazała się być bardzo milusia i władała mową angielską.
Kilka pamiątkowych foteczek z ziomkami. Po lewej wokalistka bendu, po prawej dziewczynka z HK Lolita Association, które zrobiło z nami wywiady! TAK, SZOK! Niżej po prawej organizatorka party.
I piękne ujęcie z dwoma organizatorkami XD
Foto z lustrze w windzie. Po prawej widać, że Keczup tak naprawdę przebrała się na pół człowieka!
Nasze prezenty! Koszula z Krad Lanrete jako nagroda za najlepszy ałtfit (Keczup taki lans) i chrupki o smaku ramen za pytania konkursowe.
Z pamiątek były jeszcze pocztówki i piękne zdjęcia z Rin Rin, ale niestety nie wykonałyśmy fotek, a teraz jest noc!
I na koniec nasze ałtfit focie. Katarzyna tym razem nie jako Kejk, ale jako Pani Syrenka
Keczup jako goth, jak zwykle. Zwróćcie uwagę na jej holy lanterna.
Holy Lantern Trio to najlepsze foto ever.
OdpowiedzUsuńPrawdziwe z was szczęściary, udało wam się wziąć udział w takim wydarzeniu ♥ Keczupowa nagroda jak najbardziej zasłużona, bo nie tylko sam outfit jest genialny, ale i makijaż wraz z fryzurą i dodatkami (oraz nietoperowa latarenka ♥♥♥). Kaha jako syrenka także bardzo dobrze się prezentowała i nie mam żadnych uwag odnośnie jej "opływowości" :P
Czekam na więcej notek z wszelakich lolicich meetów oraz Tea Party, koniecznie z masą zdjęć!
Dziękujemy bardzo! W Chinach dzieje się bardzo dużo, choć najczęściej w dalekim Shanghaju:( Teraz będzie impreza IW w Hongkongu, ale bilety okropnie drogie:/ 400 zł za 3h to chyba jednak za dużo
UsuńWow wow wow!! Zazdro poziom 9999999+! Jak bosko wyglądałyście i jakie boskie zdjęcia <3 Ah! I jeszcze sławne będziecie XD Zdjęcia, wywiady, omg!
OdpowiedzUsuń.Impreza była naprawdę zacna i nie wiem, kiedy doczekamy się takiej w Polsce. Dziękujemy za miłe słowa. Zdjęcie grupowe będzie w GLB, więc to maleńki kawałek sławy. By zdobyć więcej kupujemy teraz nowy aparat. Już trzeci w Chinach... może teraz nie ukardną...
UsuńWow wow wow!! Zazdro poziom 9999999+! Jak bosko wyglądałyście i jakie boskie zdjęcia <3 Ah! I jeszcze sławne będziecie XD Zdjęcia, wywiady, omg!
OdpowiedzUsuńSpotkałam rok temu Rin Rin Doll w Harajuku, ale nawet dokładnie nie pamiętałam skąd ją kojarzę i nie podeszłam.
OdpowiedzUsuń