Jeżeli myślicie, że to kolejny wpis o tym, czego turysta robić nie powinien, to jesteście w błędzie! Chciałybyśmy rozpocząć wesołą zabawę, w którą pragniemy zaangażować jak najwięcej blogerów, czy to podróżniczych, czy podróże lubiących. Czy znacie 7 grzechów głównych? Tak... chodzi o te z lekcji religii. Nawet jeśli nie słuchaliście księdza, zapraszamy do przeczytania tego posta. Nauczycie się owych nieszczęsnych grzechów i zobaczycie, co mają wspólnego z podróżowaniem!
Czytamy bardzo wiele blogów. Nie tylko podróżniczych, ale też urodowych czy modowych. Swego czasu w beauty światku modne były tak zwane TAGI, czyli zabawy polegające na odpowiadaniu na pytania, a później tagowaniu 3 innych blogerek, które miały przyjąć wyzwanie, również otagować 3 kolejne osoby i tak liczba uczestników rosła geometrycznie. Wyjątkowo podobał nam się TAG: 7 grzechów głównych, jednak postanowiłyśmy, że przygotujemy wersję podróżniczą. Może się przyjmie i spodoba. Grzechów jest 7, więc pytań będzie 7. Miejmy nadzieję, że zajęci podróżnicy znajdą czas na odpowiedzenie na nie.
Zaczniemy od odpowiedzi na pytania, jednak czysty kwestionariusz będzie jeszcze na dole wpisu. Nie traktujcie go zbyt dosłownie, bo chodzi o dobrą zabawę, a nie jakąś wielką spowiedź ;)
1. Pycha
Do jakiej wyprawy nie przygotowałaś/łeś się należycie zakładając, że i tak dasz radę?
Zdecydowanie był to nasz wyjazd do Shangrili w Yunnanie (Chiny) podczas zimy. Pisałyśmy już o tym we wpisie o podróżniczych tragediach, ale dla tych, którym się nie chce czytać, przypominamy:
Byłyśmy tam w trampkach i ubraniach dostosowanych do kilkunastu stopni, prawie bez pieniędzy (na skutek złośliwości kart) i w czasie, gdy lawina mogła nas zasypać i trzymać tam do wiosny.
To jednak nie wszystko - byłyśmy pewne, że co tam kondycja. Coś tam ćwiczymy, jesteśmy dość aktywne, nie będzie źle. Okazało się jednak, że podnóża Himalajów to nie są spacerki po Tartach i wysokości powyżej 4 tysięcy metrów robią na organiźmie wrażenie. Męczysz się szybciej, trudniej oddychać i ogółem głowa boli. Nie czułyśmy się wybitnie strasznie, nie ma co przesadzać. Chorobą wysokowościową byśmy tego nie nazwały, jednak nieco zbyt szybko przeskakiwałyśmy z wysokości na wysokość. Kunming na 1895 n.p.m Lijiang 2400, Shangrila już znacznie ponad 3000. A do Kunmingu przyleciałyśmy z naszego Guangzhou, które leży praktycznie nad samym morzem! Obyło się bez jakichś większych konsekwencji, ale udawanie się w wyższe góry musiałyśmy zwyczajnie odpuścić. Nasza pycha objawiła się przede wszystkim w tym, że nawet nie wzięłyśmy pod uwagę wpływu wysokości na nasze organizmy. A przynajmniej, nie na poważnie. Dodatkowo górskie słońce spaliło nam gęby!
Przynajmniej teraz wiemy, że do Nepalu będzie się trzeba lepiej przygotować. No i... ubrać.
2. Chciwość
Jakie jest Twoje największe podróżnicze marzenie/miejsce, które najbardziej pragniesz odwiedzić?
Tu nie do końca jesteśmy zgodne, bo każda z nas ma swoje wymarzone podróże.
Kaha - Myanmar i całe złoto wszystkich tamtejszych pagód. Aktualnie numer jeden na liście do zobaczenia, choć i tak pewnie wiele powie: Do Birmy to się już spóźniłaś. Trzeba było tam jechać... cztery lata temu. Nawet pięć. Tak... wtedy to było autentycznie.
(Na zdjęciu Tajlandia, nie Birma)
Keczupowi marzy się USA, szalone party, wielkie domy, wielkie samochody, wielcy ludzie i kilogramowe paczki czipsów. Tak, to są cuda warte zobaczenia! Parki narodowe też brzmią nieźle :P.
3. Nieczystość
Jaki jest Twój rekord niemycia się w podróży?*
I tu pojawia się pewien problem. My... nie bardzo umiemy się nie myć. Kiedyś pewnie powstanie wpis: "Dlaczego nigdy nie będziemy prawdziwymi podróżniczkami" i konieczność mycia się będzie na pierwszym miejscu tej listy. Nie jeździmy pod namiot, bo nie chcemy mieć problemu z łazienką. Nie śpimy za bardzo u lokalsów, bo nie wyobrażamy sobie dnia bez prysznica. Zawsze wybieramy hostele kierując się czystością i... właśnie łazienką. Brzmi, jakbyśmy były jakimiś pozerkami, ale mieszkając w Azji musiałyśmy brać prysznic przynajmniej dwa razy dziennie!
Możemy się za to pochwalić myciem się w warunkach ekstremalnych. We wspomnianej już Shangrili, gdzie jedynym naszym ogrzewaniem był elektryczny koc, (na zewnątrz i wewnątrz temperatura koło 0 stopni) a woda w kranie była lodowata, bo nikt się nie spodziewał turystów. Gdzie zmobilizowanie się do pójścia do łazienki było wielką walką - mogła człowieka dopaść Dongba, nasza wyimaginowana bogini zimna. I gdzie nie oglądał nas nikt prócz czarnych świniaków. Nawet tam myłyśmy się regularnie, po czym... zakładałyśmy na siebie wszystkie swoje ubrania, które nosiłyśmy już od tygodnia dzień w dzień (codziennie te same), coby się trochę rozgrzać. Boimy się myśleć, jak pachniałyśmy!
* to taka nieco inna interpretacja, bo nam w czasie podróżowania nie w głowie rubaszne przygody, ale jeśli chcecie opowiedzieć o podrywaniu Lady Boyów w Tajlandii, tym lepiej i weselej!
4. Zazdrość
Czego zazdrościsz innym podróżnikom?
Dobrego sprzętu fotograficznego, bo jak na razie mamy inne poważne wydatki i wymarzone aparaty są poza naszym zasięgiem. Tak tak! Zazdrościmy Wam pro sprzętu i dronów <3 One też wielce nas jarają, ale... sami rozumiecie. Na szczęście Macbooki mamy swoje, więc nie musim zazdrościć, huehue.
Zazdrościmy też lajków na Fejsbuniu, więc jak ktoś chcę choć odrobinkę poprawić nam humor to zapraszamy!
Luang Prabang
A tak poważnie i podróżniczo to nie zazdrościmy niczego. Oczywiście są ludzie, którzy odwiedzili więcej krajów niż my, zobaczyli więcej, posmakowali więcej i mają też więcej pieniądza na kolejne wyprawy, ale tego nie zazdrościmy. Udało nam się bardzo wiele w życiu i wierzymy, że wszystko jeszcze przed nami. Kto wie, może i... kolejna szalona bakpakerka po Chinach? Akurat w podróżowaniu dobre nastawienie i kombinowanie naprawdę działa lepiej niż zazdrość. Nie masz hajsu na wyjaz? Zorganizuj go jakoś. To mega motywuje.
5. Nieumiarkowanie w jedzeniu i piciu
Jaka jest Twoja ulubiona kuchnia/potrawa?
Powiedziałybyśmy, że kuchnia indyjska, jednak "hindusa" jemy po prostu gdzie tylko się da (z szczególnym umijowaniem Malezji), a w prawdziwnych Indiach jeszcze nie byłyśmy. Dlatego też trzeba wymienić naszą kuchnię numer 2: kuchnię tajską. Do Tajlandii można było bezwstydnie latać jeść, bo i tak wszyscy to robią. Ba! Marzy nam się przeprowadzka do Krainy Uśmiechu, właśnie po to, by jeść. Wyuczyłyśmy się nawet, jak samemu nagotować ukochane curry i pad thai. Myślimy, że zdjęcia tego, co zjadłyśmy w Tajlandii zajmują jakieś gigabajty na dyskach.
Zazwyczaj staramy się podróżować budżetowo i oszczędzać na komfortowych dojazdach, czy też wypasionych noclegach. Na jedzeniu jednak nie oszczędzamy! Uważamy, że jedzenie zupek chińskich w różnych stronach świata jest owszem, tanie, jednak traci się bardzo wiele. Szczególnie w Azji, gdzie jedzenie jest bardzo pyszne, a na dodatek jest centrum życia mieszkańców Chin, czy też Azji Południowo-Wschodniej. Tak tak! Nie je się, żeby żyć. Żyje się, żeby jeść!
Jeśli chodzi o nadużywanie alkoholu to Katarzyna po ostatnim rejsie w Grecji po raz kolejny została straight edgem i deklaruje, że do końca swych dni już nie tknie alkoholu. Kac to jest straszna sprawa. A kac morski... Keczup natomiast piła nieumiarkowanie w Chinach. Zaczęło się niewinnie... kiedy szła sobie z siostrą, a zza węgła wyskoczył Chińczyk na oko lat 13.
- Tu jest mój klub! - krzyknął. - Witajcie w moim świecie i bawcie się razem ze mną!
Weszły. Chłopiec zagwarantował wszystko ZA DARMO! Whisky z herbatką lało się strumieniami, a do wspólnego picia zostało oddelegowanych kilku chłopców pierwsza klasa. W którymś momencie zaczęły się występy artystyczne i płonące drinki. OJOJ. Ciężko się skończyło to nieumiarkowanie...
6. Gniew
Jaka przygoda zdenerwowała Cię najmocniej?
Myślimy, myślimy i wymyślić nie możemy. Może dlatego, że zazwyczaj podróżujemy w atmosferze Zen i jesteśmy przygotowane na to, że plany trzeba po prostu modyfikować. W sumie po życiu w Chinach zawsze zakładamy, że ktoś nas chce okraść lub oszukać. Jesteśmy dzięki temu bardzo czujne i trudno nas na czymś naciągnąć (a potem piszemy, że w danym kraju są wspaniali ludzie, bo nikt nas nie okradł!).
Niestety czasami denerwuje człowieka złośliwość rzeczy martwych. Po raz kolejny będzie to historia karty... Podczas jednej z naszych wypraw do Azji Południowo-Wschodniej odwiedziłyśmy kolejno Wietnam, Laos i Tajlandię. Gdy zmordowane przekroczyłyśmy wreszcie granicę laotańsko-tajską (wspaniały Most Przyjaźni) i w uroczym miasteczku Udon Thai chciałyśmy najzwyczajniej w świecie wybrać pieniądz na tajską zupę... mBank zablokował nam kartę. No nic. Zdenerwowane wymieniłyśmy nieco chińskiej waluty, wpakowałyśmy się do autobusu i dawaj do Chiang Mai.
Na miejscu bankomat cały czas odrzucał naszą kartę, chińska karta jest oczywiście nieprzydatna poza granicami Dżongło, a wszystkie kantory zamknięte, bo noc. Pozostało dzwonić do mBanku. Niestety konsultacja przez Skype zajęła kilka godzin, bo w kółko nas rozłączało, łączyło z innymi konsultantami, wszystko trzeba było zaczynać od nowa. W końcu okazało się, że uznano iż wybieranie pieniędzy w Tajlandii jest bardzo podejrzane i z powodów bezpieczeństwa karta została zablokowana NA AMEN. Po dłuższym tłumaczeniu, że jak to tak, pan łaskawie zgodził się, by kartę odblokować, ale na własną odpowiedzialność!
Leżący Budda z Bangkoku
Serio? Wybierałyśmy z niej przez 2,5 roku dziesiątki tysięcy złotych w Chinach, Malezji, Kambodży, Wietnamie, Laosie i nie wiadomo, jeszcze gdzie. Ba! Nawet i w Tajlandii rok wcześniej. Teraz im się nagle ubzdurało??!!
7. Lenistwo
Czego nie chce Ci się robić w podróży?
Nie jeździmy autostopem. Umiemy, mamy doświadczenie, ale... nie chce nam się tego robić. Wolimy zapłacić za autobus, choćby i lichy i choćby wiózł do samiuśkiego piekła, niż wystawać na ulicy i machać na przejeżdżających kierowców. Ostatnio, gdy byłyśmy w Bośni, naprawdę musiałyśmy przemieścić się za pomocą stopa i łapanie go zirytowało nas bardzo mocno. Choć trwało 10 minut. Nie mamy cierpliwości, pasji i zwyczajnie nie chce nam się czekać na czyjąś uprzejmość. Podobno płaci się swoim towarzystwem, ale nam się wydaje, że ubogi Laotańczyć bardziej niż naszego towarzystwa potrzebuje pieniędzy za usługę. To też element naszego kodeksu podróżniczego - spróbować polepszyć w ten sposób byt mieszkańców kraju, który odwiedzamy. Ale nie czarujmy się - to jest kolejny piękny powód, po prostu nie chce nam się jeździć autostopem.
Lepiej zostać tuktukarzem!
Więcej grzechów nie pamiętamy i w zasadzie ich nie żałujemy ;) Chciałybyśmy zaprosić do zabawy trzy wspaniałe blogi:
Zu in Asia, czyli najlepszy blog o Malezji i wspaniałą skarbnicę wiedzy na temat tego kraju <3
Byłem tu. Tony Halik, blog szalonych miłośników Japonii
No i po co tam jedziesz? Blog naszego przyjaciela Andrzeja, z którym wiele przeżyłyśmy w Chinach
Oczywiście do zabawy zapraszamy też wszystkich chętnych. Byłoby nam miło, gdybyście wspomnieli, że to my obmyśliłyśmy pytani. A oto kwestionariusz:
1. Pycha
Do jakiej wyprawy nie przygotowałaś/łeś się należycie zakładając, że i tak dasz radę?
2. Chciwość
Jakie jest Twoje największe podróżnicze marzenie/miejsce, które najbardziej pragniesz odwiedzić?
3. Nieczystość
Jaki jest Twój rekord niemycia się w podróży?*
*Można również pisać o swoich podróżniczych podbojach miłosnych
Widzę, ze nie tylko ja uwielbiam kuchnię tajską
OdpowiedzUsuńBo jest ona po prostu wspaniała!
UsuńPrysznic dwa razy dziennie to chyba w Azji normalka ;D Stąd świetnie Was rozumiem;D
OdpowiedzUsuńŚwietna zabawa! Być może i ja znajdę chwilkę na takie refleksje.
Buziak! ;*
W naszym Guangzhou w miesiącach cieplejszych to wręcz trzeba było brać prysznic po każdym wyjściu z domu! Proszę pisać, bardzo jesteśmy ciekawe Twoich grzeszków :)
UsuńBoże, jaki fajny blog! :D W ogóle nie wiedziałam o Waszym istnieniu:) Wyczuwam w Was bratnie dusze, także będę śledzić...:) I zaraz dam lajka, coby smuteczków nie było:):):) P.S Też wybieram hostele z łazienką, nawet taką parszywą, ale zawsze łazienką:)
OdpowiedzUsuńBardzo jest nam miło i serduszko rośnie <3 Zapraszamy zapraszamy!
UsuńOj nie! Prysznic być musi:D Podróżnicze marzenia mega! Szczególnie wielcy ludzie i wielkie chipsy w USA:d Dobrych aparatów też zazdroszczę, ale zawsze jak mam pieniądze to.. wolę jechać w podróż:))
OdpowiedzUsuńDokładnie! Zawsze jak większy pieniążek wpadnie to... wydajemy go, żeby gdzieś pojechać. W sumie nie żałujemy, bo może mogłybyśmy mieć lepsze zdjęcia, ale za to wspomnień mniej!
UsuńDo Birmy jeszcze się nie spózniłaś, jest tam cudownie. Rzeczywiście z każdym rokiem gorzej, a nawet z każdym miesiącem więc spiesz się spiesz!!!
OdpowiedzUsuńUuuu... A na raze ban na podróże i nawet nie ma jak się spieszyć :(
UsuńMoim największym marzeniem podróżniczym jest Kuba, ale nie taka turystyczna...chciałabym przez jakiś czasz żyć między mieszkańcami i rozjeżdżać się ich wspaniałymi samochodami. Oczywiście muszę koniecznie wspomnieć, że chcę zatańczyć z Kubańczykami na ulicy ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
MÓJ BLOG
Pożyć z mieszkańcami, powłóczyć się i poznać miejsce od środka - zdecydowanie najlepszy sposób podróżowania. Piękne marzenie!
UsuńJestem obecnie w podróży służbowej, ale jak tylko wrócę muszę przysiąść i opisać te swoje 7 podróżniczych grzechów ;)
OdpowiedzUsuńSuper! Czekamy więc <3 Niech do zabawy dołączy jak najwięcej osób!
UsuńJa bym do listy grzechów dopisał ZAPOMINALSTWO :)
OdpowiedzUsuńHaha! To też ważne! Choć katechizm go nie przewiduje...
UsuńFajny tag :)Nieumiarkowanie w jedzeniu i piciu - zdecydowanie za dużo jem i piję w podróży :) No i lenistwo - także nie chcę mi się łapać stopa.
OdpowiedzUsuńJedzenie w podróży jest jakieś takie... silnie kuszące ;)
UsuńPytanie o nieczystość mnie rozbroiło :D
OdpowiedzUsuńMyślę, że napiszę odpowiedzi w wolnej chwili bo pomysł fajny :D
Chciałyśmy Cię otagować, ale wiedziałyśmy, że jesteś bardzo zajęta. Ale rób, jak będziesz mieć czas <3
UsuńZrobię, może nawet jutro :)! już wróciłam na wietnamskie ziemie i dochodzę do siebie :D
UsuńHahaha, cały post przeczytałam z dosyć sporą dawką śmiechu :D Jeśli chodzi o takie ogólne nieprzystosowanie do podróży to od razu przypomniała mi się ciocia, która na wspinaczkę po górach ubrała...buty na wysokim obcasie - tak, dobrze czytacie xD Rodzina do dziś jej to wypomina, jednak nie złośliwie, tylko z humorem. W końcu sama się z tego śmieje po latach :D
OdpowiedzUsuńCo do mycia, to mam takie same odczucia - z tego powodu nie ma szans żebym pojechała pod namiot - nie wyobrażam sobie chodzić i zwiedzać z tłustymi włosami xD
Sakurakotoo ❀ ❀ ❀
Zdecydowanie zwiedzanie z tłustymi włosami nie jest najprzyjemniejsze. Ogółem jak człowiek dobrze wygląda to i lepiej się czuje. A o to chodzi w podróżowaniu.
UsuńGóry w szpilkach brzmią teraz przekomicznie, ale... oj... wtedy musiało cioci nie być zbyt wesoło...
bomba! :)
OdpowiedzUsuńJesteście przecudne😁 dzisiaj zaczęłam czytać od 16 wasze historie zaczynając od ,,przygód,,nauczycielek języka angielskiego ...jest 21 i nie mogę się oderwać...wysyłam link koleżance.Niechaj też się dobrze bawi😆😆😆
OdpowiedzUsuń