środa, 20 września 2017

Jak podróżować po Chinach pociągiem i przeżyć - praktyczny poradnik


Podróżowanie po Chinach to nie lada wyzwanie. Po drodze może Was spotkać wiele niepowodzeń począwszy od nieznajomości angielskiego przez nikogo (a chińskiego przez Was), przez dziwaczne jedzenie, aż po niecodzienne zwyczaje Chińczyków. Oczywiście równie dobrze możecie zaznać wielu atrakcji jak urocze krajobrazy, pyszne zakąski lub szałowe chińskie fryzury! Dziś zaprezentujemy Wam krótki poradnik, który przyda się każdemu dzielnemu podróżnikowi, a mianowicie jak wygląda podróż chińskim pociągiem. Gotowi do drogi?


Szykowny dworzec w Guangzhou zaprasza!

http://www.archdaily.com/267849/guangzhou-south-railway-station-tfp-farrells

Wiele osób powiada, że pociąg to najwspanialszy i najłatwiejszy sposób na podróżowanie po Chinach. Cóż, wydaje nam się, że jednak samolot bije konkurencję na głowę, ale przyznajmy szczerze... Którego ubogiego bakpakiera na to stać? Decydujemy się więc na poczciwą kolej. "Nie może być tak źle", myślimy. "Wszak nie raz jechałam już na trasie Gdynia - Kraków poczciwym PKP, a nawet Polskim Busem relacji Warszawa - Praga!". Ha, to znak, że nic jeszcze nie wiecie o życiu, w szczególności o życiu w Kraju Środka!

Na początek należy uświadomić sobie kilka prawd:
1. By kupić bilet należy stanąć w szranki z setkami zaprawionych w bojach Chińczyków.
2. Potem trzeba dostać się do pociągu, gdzie może się okazać, że na naszym siedzeniu zasiadł już dorodny tucznik (tak, świnia, takie zwierzątko).
3. Teraz zostaje nam już tylko przetrwać podróż w hałasie, smrodku, pośród chińskich zupek, charku i sikających dzieciątek.
4. Acha, czy wiecie, że trasa 20 godzin to nie jest znowuż taka długa trasa?


https://theloupe.io/china-choreographs-356-million-railway-trips-for-new-year-spring-festival-holiday-c6f6ea5f45f3

Proponujemy na początek obstawić, który z punktów wydaje się Wam najgorszy, a tymczasem przechodzimy do konkretów. Voila!


1. Jak kupić bilet?

Wyobraźcie sobie, że lądujecie w Pekinie, który planujecie pozwiedzać przez kilka dni, by następnie udać się w dalszą trasę. Co robicie najpierw? Z powodu okrutnego jet lagu idziecie spać na 12 godzin? Wbijacie do podrzędnej budy i karzecie sobie przynieść kurczaka w cieście kokosowym i sajgonki (a Chińczycy patrzą na Was, jakbyście rozum postradali)? Odpalacie litr baijiu (czym jest ten zdradziecki trunek przeczytacie w notce o alkoholach)? POPEŁNIACIE BŁĄD! Marsz na dworzec kupować bilet!

Majestatyczny dworzec w Pekinie

http://beijingpage.com/transportation/

Dlaczego? Otóż starożytny mędrzec powiedział tak: "Na pociąg bilet tylko kupić możemy z odjazdu miejsca", a inny dodał "wykupują ludzie jak szaleni bilety źli". Tak właśnie, bilety z Pekinu możemy kupić tylko w Pekinie, a w Guangzhou tylko w Guangzhou, czyli dojeżdżając do jakiegoś miejsca od razu lecimy kupować miejscówki na trasę do kolejnego. I tak dalej i tak dalej przez całą wycieczkę. Dodatkowo w danym miejscu jesteśmy kilka dni, a Chińczycy... no cóż, mają nad nami pewną przewagę i bilety mogą się szybciutko skończyć. Lecimy więc na dworzec, a tam...

DRAMAT! Pewnie wiecie, że Chiny to duży kraj. Pewnie wiecie, że Chińczyków jest dużo. A teraz dodatkowo jesteście przekonani, że wszyscy Chińczycy tego świata znajdują się właśnie na dworcu

Tu dworzec w naszym Guangzhou w okolicy Chińskiego Nowego Roku

http://www.huffingtonpost.co.uk/2016/02/02/china-new-year-travel-train-station-picture_n_9137000.html

NIEEEE! Budynek wielkości hali sportowej, 50 kas, a do każdej kolejka na godzinę stania. Nic to, ustawiamy się grzecznie na końcu i czekamy... i czekamy... i czekamy, by na koniec dowiedzieć się, że bilety na naszą trasę sprzedaje kasa numer 19. Czy musimy wspominać, że w międzyczasie wepchnęło się przed nas około 30 Chińczyków? Dobra, stoimy do dziewiętnastki, pół godziny minęło, 45 minut właśnie mija... JEST!
- Pani, bo my tu chcemy bilet do Szanghaju! - wznosimy tryumfalny okrzyk, rzucając paszport.
Pani patrzy bez zrozumienia i mówi coś po chińsku. Wtedy z jeszcze większym tryumfem wyciągamy karteczkę, gdzie koślawymi znakami napisaliśmy SHANGHAI oraz datę odjazdu. Pani patrzy złowrogo.
- MEIYOU! - krzyczy. 
Meiyou, najważniejsze chińskie słowo, oznacza NIE MA! Nic to, pokazujemy datę na następny dzień.
- MEIYOU!


Oni chyba usłyszeli meiyou jeden raz za dużo


https://www.hongkongfp.com/2016/02/03/in-pictures-thousands-of-chinese-travellers-stranded-at-train-stations-amid-lunar-new-year-mayhem/

I tak kilka razy. Jeśli mamy szczęście, w końcu udaje nam się nabyć upragniony bilecik (to nic, że na 4 dni później i jeszcze na inną klasę, niż zakładaliśmy). Jesteśmy zwycięzcami! Jeśli nie, udajemy się do którejś z licznych agencji, gdzie za drobną prowizją (10 - 15 juanów) załatwią nam bilet (choć też niekoniecznie na interesującą nas datę). Istnieje też możliwość zakupu przez Internet, ale do tego musimy mieć kartę chińskiego banku, czego zazwyczaj bakpakier nie posiada.

Uwaga! Jeden z naszych czytelników wyznał, że niedawno udało mu się kupić bilet przy pomocy nawet nie chińskiej, a polskiej karty! Jest nadzieja, że idzie dobre, nawet na chińskiej kolei.

https://www.travelchinaguide.com/china-trains/how-to-take.htm

PROTIP: udając się na dworzec lub do agencji napiszcie sobie miejscowość docelową w znakach, a także numer pociągu. Jeszcze lepiej, wypiszcie sobie kilka, co odejmie kilka okrzyków MEIYOU w Waszą stronę. Pociągi można sprawdzać tu https://www.travelchinaguide.com/china-trains/ lub tu https://www.chinahighlights.com/china-trains/


2. Ruszamy na dworzec

https://randomwire.com/return-to-wuhan/

Mając już bilet, dzierżymy go dumnie i podbijamy na dworzec. UWAGA, najlepiej się na nim stawić przynajmniej 2 godziny przed planowanym odjazdem, a to dlatego, że procedura wygląda następująco:
a) wchodzimy, strażnik sprawdza nam bilet (nie da rady wejść na dworzec bez biletu), skanują nasze bagaże na wypadek przemytu bomby lub brzydkich treści o Przewodniczącym Mao i tak kilka razy
b) wchodzimy do hangaru wielkości międzynarodowego portu lotniczego, a na tablicy calutkiej po chińsku próbujemy wyłuskać, skąd odjeżdża nasz błogosławiony pociąg

https://www.videoblocks.com/video/timetable-schedule-board-at-the-beijing-west-railway-station-transportation-and-infrastructure-in-china-eiernv3tkxik9vu9ue/

c) zauważamy, że z peronu 34 toru 4 w terminalu 8, więc najpierw musimy skierować się do poczekalni numer 4
d) poczekalnia wygląda jak hangar wojskowy, jest tam już około tysiąca ludzi, wszyscy jedzą, kupują więcej jedzenia, chodzą po wrzątek celem zalewania zupek, rozmawiają przez telefon, rzucają śmieci na podłogę, a pani z ogromną miotłą cały czas zamiata, dzieci biegają, ktoś niesie żywe kury na pace i nie ma ani jednego wolnego miejsca

http://www.dailymail.co.uk/news/peoplesdaily/article-3415381/The-world-s-largest-mass-migration-kicks-China-expects-transport-2-91-BILLION-passengers-Lunar-New-Year.html

Plusem tej całej sytuacji jest wyborna wręcz możliwość obserwacji. Serio, czekając te godziny podczas niezliczonych podróży pociągowych NIGDY się nie nudziłyśmy! Dobra, gdy została około godzina do odjazdu nagle... wszyscy wstają i zaczynają formować kolejkę na milion osób. O co chodzi, myślicie. Ha, zaraz się okaże! Otóż, gdy tylko otworzą się bramki, pierwsi (po kolejnym sprawdzeniu biletów oczywiście) zaczynają biec, ile sił w nogach. Biegną, jakby zależał od tego żywot ich i całej rodziny, a na głowach dzielnie niosą bagaże większe od siebie samych. Paki z kurami też już pognały w stronę wagonu!

https://theloupe.io/china-choreographs-356-million-railway-trips-for-new-year-spring-festival-holiday-c6f6ea5f45f3

Przybysze z Zachodu z niedowierzaniem kręcą głowami i niespiesznie kierują się na swoje miejsca, by tam... zastać CHAOS I POGROM! Worki z ziemniakami są już rozlokowane na wszystkich półkach, a dla Twojego bagażu i, co gorsza, Ciebie nie ma już miejsca!
- Panie, to moje miejsce! - szturchasz Chińczyka, który drzemie na Twojej wywalczonej miejscówce, podtykając mu bilet pod nos.
Pan ów prycha i kładzie się w korytarzu. Ty zajmujesz siedzenie, a swój bagaż rzucasz pod nogi. Błąd, duży błąd... Oczywiście rzecz dzieje się w najgorszej klasie pociągu, bo jeśli masz elegancką leżankę atrakcje takie zostaną Ci oszczędzone!

http://www.ibtimes.co.uk/chaotic-scenes-hundreds-millions-people-travel-home-chinese-new-year-1602600

W skrócie Chiny dysponują pociągami standardowymi i szybkimi. Zwykłe dzielą się na 4 klasy komfortu:

- hard seat - najpodlejsze i najtańsze wagony z siedzeniami a'la nasze osobówki bezprzedziałowe, twarde fotele, milion ludzi, uwaga - można też nabyć miejsce stojące, więc brak tu jakiegokolwiek miejsca, do kibla się nie dostaniesz, jazda powyżej 8 - 10 godzin grozi śmiercią

https://www.travelchinaguide.com/china-trains/types.htm

- soft seat - coś bardzo dziwnego, niby jak wyżej, ale lepsze, choć część osób twierdzi, że nie różni się niczym oprócz miejsc stojących. Keczup jechała kiedyś tą klasą z siostrą i były tam leżanki, ale tylko 4 na 6 osób plus małe telewizorki do każdego posłania, więc legły na jednym wyrze i całą noc oglądały chiński film o miłości dwóch starożytnych wojowników gejów, z których jeden miał latającą głowę

- hard sleep - nasze swojskie kuszetki, coś jak ukraińskie pociągi, przedziały niezamykane, 3 posłania jedno nad drugim, można spać i mieć wszystko w dupie

http://laughingcolours.com/8-types-of-people-you-find-while-travelling-by-a-train-in-india-27606/img_1574/

- soft sleep - najdroższe, klasa LUX tylko dla bakpakierów z Zachodu, zamykane przedziały z czterema leżankami, podobno czysty kibel

Do tego dochodzi szybka chińska kolej (China Rail High-speed), czyli szalone maszyny osiągające prędkość 400 kilometrów na godzinę. Jechałyśmy takim cudem i jest moc! W środku przypomina samolot, obsługa jest wyborna, można poprosić o herbatkę, nikt nie krzyczy i nie śmieci. Nie czuć prędkości! Minus - ceny porównywalne do lotów krajowych.


3. Ile to kosztuje?

Na kolei jak w życiu, komfort kosztuje. Co gorsza, nawet podłe warunki z charkającym sąsiadem zajadającym kurze łapeczki nie są za darmo! Dla lepszego zrozumienia sprawy wyobraźmy sobie, że pragniemy udać się na wycieczkę z naszego Guangzhou do samiuśkiej stolicy oglądać Zakazane Miasto i pojeść kaczkę po pekińsku. Jaki mamy wybór?

http://www.itourbeijing.com/china-tour/ski-ice-tour/toc250.htm

Trasa jak widać dość długa. Śmiało wchodzimy na stronę https://www.travelchinaguide.com/china-trains/ i pełni nadziei wpisujemy naszą trasę, powiedzmy na za tydzień. Od razu widać tu duży rozrzut czasowy, bo podróż może nam zająć od 8 godzin po 1 dzień i 6 godzin. Hmmm, domyślamy się, że te atrakcyjne 8 godzinek to jak nic superszybki pociąg rodem z filmów o przybyszach z kosmosu. I nie pomylimy się! Jego cena w najtańszej klasie to jedyne 826 juany (czyli 135 dolców), a pierwsza klasa 1380 juanów (216 dolców). Prawdziwi ludzie interesu mogą się także zdecydować na business class, a ta przyjemność to zaledwie 2724 juany (426 dolarów). DRAMAT!


Na pociechę ciekawostka. Czy wiecie, że dworzec w Tianjinie dysponuje nawet rakietą?

https://en.wikipedia.org/wiki/Tianjin_Railway_Station

Popatrzyliśmy, smutno pokiwaliśmy głowami i przypomnieliśmy sobie, że jesteśmy biednymi studentami albo, co gorsza, ubogimi pracownikami biurowymi. Idealnie na naszą miarę skrojoną ofertą są pociągi jadące ponad 20 godzin. Nie lękajcie się jednak, 20 godzin lub wspomniany 1 dzień i 6 godzin nie różnią się ceną! W zależności od tego, czy czujecie się ludźmi luksusowymi (lecz nie biznesowymi), czy też bakpakerami w porwanych gaciach w słoniki, mamy różne klasy - leżanka luksusowa typu soft sleeper za 784 juany (122 dolarki), leżanka dla osób mniej wymagających za 456 juany (71 dolców) oraz pojedyncze siedzisko za jedyne 251 juanów (39 usd)!


W końcu decydujemy się na kompromis między skąpstwem a ostatecznym upodleniem i wybieramy średniej klasy leżankę. Zerkamy na stronę... A CÓŻ TO?! Wyprzedane już tydzień przed i zostaje siedzisko!!! Teraz wyobrażamy sobie upojne 20 godzin w chińskim piekle i zaczynamy się głęboko zastanawiać, czy Pekin jest wart odwiedzenia, po czym stwierdzamy, że jednak jest!


4. Ruszamy w drogę

Mamy już swoje siedzenie lub też leżenie, bagaż usadowiony i jedziemy! Teraz rozpoczyna się prawdziwy spektakl chińskości, a zaczyna go coś, bez czego porządny Chińczyk nie wyobraża sobie życia - ZUPKA!

Taobao.com

Nieważne, że obywatel zjadł już ze trzy zupki na dworcu, bo przecież od razu dokupił więcej! Bez tego wybitnego dzieła chińskiej sztuki kulinarnej nawet nie ma co ruszać w drogę. Najpierw następuje ceremoniał otwarcia, potem wszyscy udają się nalać wrzątku (wrzątek jest dostępny w każdym przedziale i regularnie uzupełniany), a następnie wszystko wypełnia zupkowy aromat i rozpoczyna się siorbanie. Kiedy już już zaczynasz mieć ochotę i na swojego kurczaka z piklami przychodzi pani prawadnica (znaczy szefowa) i nakazuje oddać jej bilet.
- Ale jak to?! Nie mogę jechać bez biletu! - awanturujesz się.
Pani z politowaniem kiwa głową i otwiera klaser, w którym na włożone i posegregowane bilety wszystkich pasażerów. A to dlatego, by w odpowiedniej chwili obudzić delikwenta i powiedzieć mu "tu Twoja wysiadka". Sprytne!

http://www.ibtimes.co.uk/chinese-new-year-travel-more-2-8-billion-trips-expected-worlds-largest-annual-human-migration-1486781

Kamień z serca, zupka pojedzona, można (jeśli jest noc) iść spać lub oddać się innym rozrywkom. Jeśli masz szczęście być posiadaczem leżanki na górnym piętrze to wyciągasz się, bierzesz książkę i pogrążasz się w lekturze. Jeśli jedziesz hard seaterem lub masz miejsce dolne... stajesz się miejscową atrakcją! Nagle wszyscy Chińczycy są Twoimi przyjaciółmi, nieważne że wcześniej wypchali Cię z kolejki i zrzucili Ci bagaż na głowę. W tym momencie objawia się prawdziwa chińska dusza! Rozmawiacie mieszanką wszystkich języków świata ze szczególnym wskazaniem na międzynarodowy język gestów, a wszystko wydaje się magicznie zrozumiałe.

Tu już impreza się dziarsko rozkręca

http://news.xinhuanet.com/english/2017-01/22/c_136003923.htm

Gracie w karty, śpiewacie piosenki, snujecie plany na przyszłość, pokazujecie sobie nawzajem swoje zupki, doświadczacie zalotów chińskiej młodzieży, a nawet urządzacie sobie szybką sesję fotograficzną z nowymi przyjaciółmi. Jeśli jesteś mężczyzną to może i nawet panowie poleją Ci nieco baijiu i zakrzykniecie GANBEI (do dna!), słowem zabawa będzie przednia. Keczup z siostrą jadąc kiedyś przez chińskie bezdroża, zyskały sobie dozgonną przychylność współpasażerów dzięki gazetce National Geographic z artykułem o pięknym chińskim mieście Hangzhou, która chodziła po całym pociągu. A największym powodzeniem towarzyszy cieszyły się... krzyżówki, bo nikt nie wiedział jak to działa i gdzie tam się tyle znaków wpisuje, hoho. Dodatkowo wszyscy częstują Was jedzeniem, wagon zamienia się w wielką biesiadę, a gdy jadło i napoje się skończą nie ma problemu! Co jakiś czas przyjeżdża wózek, który serwuje różniste specjały w atrakcyjnych cenach.

Zabawa może być tak wyborna, że objawi się Wam nawet Małpi Król

http://news.xinhuanet.com/english/photo/2016-02/05/c_135078090_2.htm

Prócz walorów towarzyskich są też i pewne minusy. Jak może pamiętacie z naszej hitowej notki o obrzydliwych zwyczajach Chińczyków, lubią oni charknąć, splunąć i naśmiecić, czego nie żałują sobie także w pociągu. To jest właśnie powód, dla którego nigdy nie należy stawiać bagażu na podłodze. W skrócie, Chińczyk każdy śmieć rzuci pod nogi. Ogryza kurze łapeczki? Kosteczki wypluwa na podłogę, a na koniec jeszcze splunie dla odświeżenia. Skupie pesteczki (ulubione zajęcie Chińczyków w czasie nudy)? Na ziemię! Co jakiś czas przybywa pracownik z wielką miotłą i zamiata, ale pomaga to średnio. Po drugie, higiena osobista. Kiedyś jadąc 40 godzin (wolimy tego nie pamiętać) byłyśmy JEDYNYMI osobami z całego wagonu, które się myły. Włosy odpuściłyśmy, ale elementarne zasady higieny trzeba znać i stosować. Tymczasem Chińczycy patrzyli na nas jak na wariatki, bo... szczotkowałyśmy zęby. I to dwa razy dziennie!

http://www.businessinsider.com/trains-during-chinese-holiday-rush-2014-1?IR=T

Kolejnym hitowym punktem są papieroski. Smrodu chińskich papierosków nie da się porównać z niczym. Jest to odór tak okrutny, jakoby fabryka odpadów zmieszana ze starym śmietnikiem i formaliną. A przecież Chińczyk palenia sobie nie odmówi, szczególnie po zupce, i robi to W POCIĄGU. Może nie nagminnie, ale zdarza się, a wszyscy się duszą i proszą o darowanie życia. 

Osobną kategorią są dzieci, które po nawdychaniu się dymu papieroskowego, dostają histerii. Nawet i bez tego, czterdziestogodzinna podróż jest dla dziecka istnym koszmarem. Pyta więc co 5 minut "daleko jeszcze?", awanturuje się, krzyczy i ciągle chce a) jeść b) grać w gierki na komórze c) sikać. Co do sikania to pamiętacie chyba, że dzieci mogą sikać wszędzie? Wliczając w to podłogę w pociągu albo... stolik. Dodajmy do tego dźwięki z komórek do 5 nad ranem (żaden szanujący się Chińczyk nigdy nie wyłącza głosu w swoich gierkach), a mamy już pełny obraz podróży!


https://theloupe.io/china-choreographs-356-million-railway-trips-for-new-year-spring-festival-holiday-c6f6ea5f45f3

Gdy po 10 lub 40 godzinach ledwo żywi wysiadamy z piekielnego środka transportu, żegnamy się z naszymi chińskimi przyjaciółmi całujemy ziemię i krzyczymy "ŻYJEMY!". W tym momencie postanawiamy kochać i błogosławić nasze swojskie PKP. Kurtyna.

Oczywiście notka ta jak zawsze została okraszona dużą dawką humoru i ironii. Nie przeczymy, że ktoś może mieć zupełnie inne spostrzeżenia, ba, może się nawet zdarzyć, że cała podróż przebiegnie w spokoju i kulturze, nikt nie będzie Was zaczepiał, a wagon przez 40 godzin pozostanie czyściutki. Nam się to jednak nigdy nie zdarzyło :P.

Przepraszamy za brak naszych zdjęć wykonanych w pociągach, ale za nic nie mogłyśmy ich znaleźć. KONIEC!

https://qz.com/330340/thanks-to-alibaba-the-worlds-largest-human-migration-may-go-a-little-smoother-this-year/

I to już wszystkie atrakcje na dziś. Dajcie znać, czy mieliście kiedyś okazję jechać chińskim pociągiem, a może spotkały Was jakieś niewiarygodne przygody w innych krainach? Czy zdecydowalibyście się na taką hardkorową jazdę?

19 komentarzy:

  1. Ja doświadczyłam jedynie soft sleepera na trasie Xi'an - Beijing no i bullet train Beijing - Tianjin, Beijing - Shanghai, więc ominęły mnie te wszystkie atrakcje (poza obowiązkowymi zupkami). Chińskie dworce to zgroza, potwierdzam. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O Pani, to luksus prawdziwy, jakiego my nigdy nie doświadczyłyśmy! Na szczęście dworce są jedne dla wszystkich :P

      Usuń
  2. Uwielbiam czytać o podróżach, zwłaszcza, że nie znam kraju, tradycji itd :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzo ciekawy post. Dla mnie bardzo na czasie bo na przyszły rok planujemy objazd po Chinach... Znaczy jak bilet na pociąg dostaniemy :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jakiś na pewno dostaniecie, proszę się nie obawiać! Chiny to wielce zaskakujący kraj :)

      Usuń
  4. Nie mam słów! Jeśli tak wygląda podróż chińskim pociągiem, to jestem pod wielki wrażeniem Waszej wytrwałości! :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Dla mnie już jazda pkp zazwyczaj kończy się rzucaniem słów nieobyczajnych... Chiński pociąg to dla mnie za dużo hardcore, wolałabym pieszo albo na osiołku :D

    OdpowiedzUsuń
  6. Haha czytam i nie mogę uwierzyć:D dziwię się Wam że wytrzymałyście i tak dzielnie podróżowałyście :D brawa :D na dość często podróżowałam pociągiem na Tajwanie ale to był piekny luksus organizacja i błysk! :D

    OdpowiedzUsuń
  7. Rozwalil mnie ten post. Weszlam z cieakwosci b osama chciala mdo Chin jechac ale widzac cos takeigo. Normlanie padlam. Chiny taki kraj a zachowuja sie jak no wlasnie widac. Szkoda ze to tka wyglada. U nas tez kupuja miejsca szybciej i w ogole ale nigdy nie widziala mczegos takiego. Owszem ok widzialam. Na zdjeciach i filmach z PRL gdzie wciagano ludzi przez okna :D Ale mnie dziwi ze az tak jest w Chinach. Smierdzi syf a jedna ktowarzyscy tez potrafia byc. Na pewno zapamieta mto sobie. Super ze sa pokazane metody na zkaupowanei biletu chociazby jakiegokolwiek byle nie najgroszego :D Swietny post. GENIALNy!
    Pozdrawiam i zapraszam do siebie na konkurs. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękujemy bardzo! No niestety, w Chinach ludzi mnogo, a i z kulturką czasem średnio... Wciągania ludzi akurat na własne oczy nie widziałyśmy, ale wciąganie już tych ogromnych bagaży tak!

      Usuń
  8. O rany, jakie to jest dobre :) Bardzo się cieszę, że tu trafiłam :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Ja kupiłam bilety na pociąg Pekin-Szanghaj jakiś miesiąc przed podróżą, dokładnie w momencie w którym otworzyła się internetowa rezerwacja. Trasa była mega oblegana, bo nocna i w stosunkowo dobrej cenie jak za taki odcinek. Spałabym sobie smacznie całą noc, gdyby z samego rańca dziecko, które spało z matką na pryczy obok nie zaczęło zawodzić "Let it go" na cały regulator, pokonując z imponującym efektem moje stopery do uszu. Naprawdę myślałam, że w przypływie rozpaczy i frustracji coś jej zrobię brzydkiego. Zerwałam się z nienawiścią w oczach i wymownie patrzyłam to na matkę, to na dziewczynkę, ale bez uzyskania pożądanego rezultatu... Innym razem jechałam z Hangzhou do Szanghaju na przeciwko okropnego bachora (wybaczcie za słownictwo, jest uzasadnione), który terroryzował matkę. On ją normalnie bił! Kopał, szczypał, w końcu zasadził jej z pięści w twarz. Odepchnęła go wtedy i solidnie się rozbeczał. A ja wtedy z dziką radością powiedziałam mu po polsku "i dobrze Ci tak". Chyba uznał to za straszliwe zaklęcie, bo zobaczyłam przerażenie w jego oczach :D. Niestety chwilę później kontynuował swoje znęcanie się nad rodzicielką.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oczywiście, że nikczemne słowo bachor jest uzasadnione, już te słodkie chińskie dzieci znany jak zły szeląg! OLABOGA, z pięści w twarz to już przesada. Tak, Chińczycy wpadają w popłoch jak się do nich mówi po polsku ze złowrogim tonem, chyba uważają go za jakiś tajemny język szatana :). No i gratulacje, że udało Ci się zdobyć ten wybitnie pożądany bilet Pekin - Szanghaj, jest moc.

      Usuń
  10. O kurczaki! Aż ciężko sobie to wszystko wyobrazić. Z całą moją ciekawością świata - nie wiem czy zdecyduję się kiedykolwiek na jazdę pociągiem po Chinach :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie ma innej opcji! Bez pociągu to można najwyżej jakieś wioski pod Pekinem zobaczyć, gdzie dojeżdża autobus (a w autobusie wcale nie jest lepiej...) :)

      Usuń
  11. OMG ten wpis jest świetnym materiałem na film, albo czekajcie na serial - komedię uroczych pomyłek. Nie wiem czy dałabym radę podołać :D

    OdpowiedzUsuń
  12. O rany niezła historia :D Sama bym się nigdy nie zdecydowała na taką podróż, chyba że z bandą odpornych psychicznie znajomych! Bardzo ciekawy wpis :)
    Zapraszam też do siebie http://emeralds-life.blogspot.com/2017/09/ambasadorka-sante-fit.html

    OdpowiedzUsuń
  13. Świetny blog! Bardzo mi się przydadzą kiedyś Twoje rady ❤️ :)

    findtimetochill.wordpress.com

    OdpowiedzUsuń