Nasza ponad dwutygodniowa podróż po Kazachstanie właśnie dobiegła końca, mamy więc dla Was pierwsze wrażenia z tego niesamowitego i bardzo wesołego kraju. Co nas zaskoczyło, rozbawiło, rozczarowało, a nawet zatrwożyło? Oto nasze pierwsze spostrzeżenia z kraju kumysem płynącym.
1. Ludzie dobrzy i uczciwi
Nasze szczere i naiwne słowiańskie gęby często przyciągają oszustów, którzy myślą, że takie dwie niezbyt hardo wyglądające dziewczynki łatwo jest oszukać (ha! nie wiedzą, jak wielkie doświadczenie mamy po Chinach i jak trudno nas na coś naciągnąć), dlatego zawsze mamy się na baczności. Jednak w Kazachstanie nie spotkałyśmy się z choćby jedną próbą okradzenia nas, żądania kosmicznych pieniędzy za coś, co początkowo miało być niedrogie, czy choćby wywiezienia na jakieś podejrzane zadupie. Wręcz przeciwnie, w bardzo wielu przypadkach mieszkańcy Kazachstanu okazali nam BARDZO wiele dobroci.
Ta dobra Pani lała kumys obficie.
Drogę z Astany do Szymkientu na południu Kazachstanu pokonałyśmy szałowymi tanimi liniami lotniczymi SCAT (zadziwiająco zacne!) W samolocie zagadał do nas dobry Pan, który wracał z biznes tripa do stolicy. Wyjaśnił, że już prawie północ, że strach tak z taksiarzami i że odwiezie nas do hostelu mimo, że mieli oni wysłać po nas samochód. Ba! Zadzwonił do naszych gospodarzy i wszystko wyjaśnił, coby się nie martwili. W czasie miłej pogawędki i podwózki pokazał nam jeszcze ratującą życie aplikację i przesłał zdjęcia z ofert biur podróży, cobyśmy mogły skopiować kolejność zwiedzania po taniości we własnym zakresie. Mimo, że nadłożył dobre kilka kilometrów, nie chciał od nas absolutnie żadnego pieniążka i prosił, byśmy też kiedyś komuś pomogły. Ależ nie ma sprawy!
Niejeden mamy przykład dobroci! Z nieznanych nam do końca przyczyn uparłyśmy się na zwiedzanie mauzoleum pewnej zacnej i nadobnej niewiasty pod Tarazem. Znajdowało się ono w małej wioseczce, ale jakimś cudem udało nam się tam dostać bezproblemowo. Bardzo stresowała nas natomiast droga powrotna, bo kto nas weźmie ze środka drogi w jakimś dziwnym miejscu?! Nie było jednak powodu, bo gdy tylko stanęłyśmy przy jezdni, w jednej sekundzie zatrzymał się pan taksówkarz w starym Żiguli i zakrzynął:
- Chcecie do miasta? Ja was zabiorę po złotówce! Ode łba - dodał.
Węszyłyśmy oszustwo, bo taksiarze znani są ze swojej haniebnej i złodziejskiej natury, jednak Pan wielokrotnie powtarzał ową cenę. Skoro tak, to dawaj! Pajdziom! Po drodze zatrzymał się nawet na momencik, by zapytać samotne dziecię stojące na przystanku, czy nie chciałoby się dołączyć do tej wesołej karawany w takiej samej cenie. Pan po drodze pokazywał nam różne piękne budynki i objaśniał historię regionu, a za dodatkowe 6 zł (całość kursu to już szalone 8 zł) zawiózł do samiuśkiego centrum zwalniając przy radzieckich zabytkach. Kurs za złotówkę (byłyśmy przygotowane na 10 od osoby, bo tak mówiły Internety) to naprawdę uczciwy deal.
To mauzoleum umyśliło nam się odwiedzać.
Kolejną dobrą osobą była zapoznana w Tarazie, w zwyczajnym miejskim autobusie, wesoła Pani, która wielce była uszczęśliwiona pogawędką w łamanym rosyjskim. Nie dość, że dopilnowała, żebyśmy wysiadły na dobrym dworcu (niestety tym razem aplikacja srodze by nas oszukała), to na dodatek szybciutko utargowała u pana kierowcy cenę z 3000 na 2500 tenge (100 tenge to złotóweczka). Nawet nie wiemy, kiedy to się stało! W ten sposób dojechałyśmy do Ałmat za grosze, a na miejscu okazało się, że... Pani naznaczyła na naszych opiekunów kolejne dwie osoby, które upewniły się, że taksówkarz nas nie oszuka, odwiezie bezpiecznie do hostelu i weźmie uczciwy pieniążek.
Jednym słowem, dobrzy ludzie Kazachstanu, dziękujemy Wam!
2. Szalony kontroler w autobusie
Astana - nowoczesna stolica i kosmiczne miasto przyszłości, które swoim rozmachem może konkurować z Singapurem czy Dubajem (choć nieco wątpimy, by wygrała tę konkurencję). Wsiadamy do autobusu, a tam... pan cieć zbiera drobne pieniążki na bilet i wydaje papierek, który udaje bilet. Podobno istnieje jakiś system kart, ale nie działa i nie ma jak go sprawdzić. Taki oto kontroljer czy też kontroljerka wykrzykuje również następne stacje, pilnuje by dzieci i zagubieni podróżni (ergo my) wysiedli w dobrym miejscu, a prócz tego na przystankach wychyla się i nagania ludzi do autobusu, głośno wykrzykując trasę. A co, może ktoś się skusi i pojedzie!
Jeżeli w autobusie jest mało ludzi, to ten system jakoś działa, ale gdy jest tłoczno... biedny kontroler przepycha się między ludźmi. Raz wsiada przednimi drzwiami, innym razem musi pobrać kasiorę od tych z tyłu pojazdu. Dwoi się i troi i wije jak piskorz. W takich momentach nie jest to najłatwiejsza praca, ale w pozostałych... jedzie sobie człowiek autobusem i robi za automat biletowy i kasownik w jednym. Nikt nie oszuka, a jeszcze ile etatów obstawionych!
Wybaczcie nam to podłe zdjęcie pana kontroliera, ale robiłyśmy komórą w trzęsącym się autobusie.
Jeżeli w autobusie jest mało ludzi, to ten system jakoś działa, ale gdy jest tłoczno... biedny kontroler przepycha się między ludźmi. Raz wsiada przednimi drzwiami, innym razem musi pobrać kasiorę od tych z tyłu pojazdu. Dwoi się i troi i wije jak piskorz. W takich momentach nie jest to najłatwiejsza praca, ale w pozostałych... jedzie sobie człowiek autobusem i robi za automat biletowy i kasownik w jednym. Nikt nie oszuka, a jeszcze ile etatów obstawionych!
Okazało się jednak, że kupowanie biletów nie działa tak samo w Ałmatach! Nie ma żadnej oddelegowanej do tego osoby (a przynajmniej nie w każdym autobusie) i gdy dnia któregoś na luzaczku wsiadłyśmy do autobusu, okazało się, że NIE DA SIĘ. Zlęknione, że wlepią nam karę próbowałyśmy kupić bilet smsem (takie nowoczesne mają metody!), asystowali nam w tym wszyscy pasażerowie. A gdy okazało się, że nasza sieć nie może kupić takiego biletu, to dobrzy ludzie pytali kierowcę o kartę, a później zlokalizowali kiosk, cobyśmy mogły od razu ją nabyć. Takie rzeczy!
3. Wyjątkowo szpetne ozdoby
Brzydkie pomniki to jeden z najbardziej charakterystycznych elementów miejskiego krajobrazu w krajach postsowieckich. To pierwsza prawda. W Kazachstanie napotkałyśmy kolejny ciekawy element - paskudne dekoracje. I nie chodzi o to, że od czasu do czasu ktoś wstawi jakiegoś krasnala lub papieża do ogrodu. Tu sprawa jest głębsza. W każdym parku, na każdym trawniku i przy różnistych atrakcjach turystycznych stoją jakieś maszkary. A to paskudne gipsowe wielbłądy ustawione w karawanę lub konie w galopie, a to jakaś pokraczna, ale ukwiecona jurta, a to...
Popatrzcie tylko na te wielkie dzbany wylewające podejrzaną zieloną ciecz zrobioną z pleksi. Stoją one sobie między pięknym meczetem, a mauzoleum z XII wieku. Zgadnijcie, gdzie odbywała się sesja ślubna, którą widziałyśmy?
3. Najlepsza temperatura do życia? 40 stopni!
Kazachstan to kraj o klimacie skrajnie kontynentalnym, gdzie temperatury zimą sięgają -40 stopni Celsjusza, a latem nierzadko te 40 stopni przekraczają. Z niewiadomych nam jednak powodów Kazachowie pragną mieć również 40 stopni w swoim mieszkaniu, a także budynkach użyteczności publicznej. W każdym centrum handlowym w Astanie trzeba było walczyć o oddech, a pot spływał po plecach, jakbyśmy były przynajmniej w Bangkoku i doświadczały jego słynnej mokrej szmaty. Apogeum boleści nastąpiło w szałowej galerii handlowej w kształcie namiotu, gdzie Katarzyna była naprawdę bliska omdlenia. Ciężko nam się wiodło podczas podziwiania panoramy miasta ze słynnej wieży Bajterek. Na zewnątrz 2-5 stopni, a wewnątrz klimatyzacja nastawiona na... sami zobaczcie:
Udało nam się podstępnie uczynić takie foto, bo wiemy, że nikt nam by nie uwierzył, ha! Ze 30 stopni panowało też w każdym muzeum, które odwiedziłyśmy. Nasza pani od muzealnictwa wielce by się zesrożyła, gdyby ktokolwiek uważał, że to temperatura dobra dla starożytnych eksponatów...
Gdy przyjechałyśmy do Szymkientu odbyłyśmy na ten temat pewną rozmowę. Nasz pan gospodarz z dumą oświadczył:
- Grzanie jest na 40 stopni. Czy taka temperatura może być?
- NIE! - zakrzyknęłyśmy chóralnie - Prosimy ustawić 20 stopni.
- To absolutnie niemożliwe! To za mało! - nasz dobrodziej był chyba jeszcze bardziej zdruzgotany niż my - Najmniej mogę ustawić 30!
I tak oto skończyło się spaniem przy całkowicie otwartym oknie, a i zasnąć nie było łatwo.
Nasz ziom, który od prawie roku mieszka w Kazachstanie (bardzo polecamy jego bloga, bo to wesoły człowiek) ma teorię, że chcą oni w ten sposób pokazać swoje bogactwo.
Kraj stoi przecież ropą i gazem. Wszystko spoko, tylko to zwyczajnie niezdrowe i nieekonomiczne. Jak to mówią, kto bogatemu zabroni!
Oto szybka wizualizacja sformułowania kazachska potęga.
Kraj stoi przecież ropą i gazem. Wszystko spoko, tylko to zwyczajnie niezdrowe i nieekonomiczne. Jak to mówią, kto bogatemu zabroni!
4. Ilości pożeranego jedzenia
Kazachowie kochają jeść. Na dodatek kochają jeść mięso. Naród jest to waleczny i rosły, więc i nic dziwnego! Prawdą jest, że trudno jest tu żyć wegetariańcem będąc, a już wegańcem to chyba idzie umrzeć z głodu zważywszy na sromotne ceny warzyw i owoców. Nie o tym jednak jest ten punkt, a o niespożytym apetycie Kazachów, którzy jedzą W KÓŁKO i jedzą DUŻO. Serio, nasze posiłki, po których czułyśmy się nażarte do pełna i ledwo wytaczałyśmy się z jadłodajni, dla przeciętnego Kazacha stanowiły zaledwie przystaweczkę. My - jedno danie i kompocik. Oni - zupa, sałatka, danie, bułeczka na zakąskę, deser, napój, a i jeszcze lody do tego na sam koniec mile widziane.
I nie, żeby płeć piękna spożywała mniej, o nie! Na własne oczy widziałyśmy jak filigranowa pani wzrostu metr pięćdziesiąt zamówiła sobie z piętnaście sztuk sporej wielkości pierogów wypchanych mięsem i pochłonęła to w 10 minut. Jedno jest pewne, Kazach nie lubi być głodny.
Proszę tu szybciutko wszystko podać!
I nie, żeby płeć piękna spożywała mniej, o nie! Na własne oczy widziałyśmy jak filigranowa pani wzrostu metr pięćdziesiąt zamówiła sobie z piętnaście sztuk sporej wielkości pierogów wypchanych mięsem i pochłonęła to w 10 minut. Jedno jest pewne, Kazach nie lubi być głodny.
Tu chciałyśmy być jak Kazach i zjeść to na deser. Nie udało się.
Jeśli zaś chodzi o lody to cieszą się tu one wielkim szacunkiem i poważaniem i nieważne, że mróz i deszcz na zewnątrz, lody muszą być! Tyle bud z lodami nie ma nawet latem w Międzyzdrojach, a kolejki do owych bud ciągną się w nieskończoność. Tu przyznamy, że i my ustawiłyśmy się raz, choć mróz był siermiężny, ale buda owa oferowała tęczowe lody ozdobione Oreo i Pocky, grzech nie brać.
5. Ruchanie Żandiru i el prezidente
Jak wiecie lubujemy się w odwiedzaniu krajów poskomunistycznych (tudzież komunistycznych), gdzie kult wodza jest sprawą priorytetową, a wszystkie banknoty mają jedną i tę samą twarz (może być to rumiana twarzyczka towarzysza Mao, dostojna postać Ho Chi Minha lub rubaszny grubasek w Laosie). Kazachstan teoretycznie jest krajem demokratycznym, lecz jak to wygląda w praktyce? Prezydent jest jeden (o wdzięcznym imieniu Nursultan Nazarbajew) i ten sam od czasów upadku Związku Radzieckiego i nieustannie wygrywa wybory przy szalonej frekwencji 98% (dlatego dumnie nazywany jest Pierwszym Prezydentem). Na jego cześć nazywa się banki, uniwersytety i parki, a cytaty z el prezidente uświetniają każdą wolną przestrzeń publiczną. Nie będziemy już wspominać o szczęśliwym zdjęciu z odciskiem ręki prezydenta....
Typowa sala poświęcona osobie prezydenta, obowiązkowa w każdym muzeum. Żeby nie było, w stolicy istnieje również osobne Muzeum Pierwszego Prezydenta.
Wiele można by na ten temat napisać i jeśli starczy nam zapału to napiszemy. Zazwyczaj bowiem zwiedzałyśmy kraje, gdzie kult przywódcy był już silnie ugruntowany, a tu rodzi się on trochę w ramach budowania dumy narodu Kazachskiego, to się dzieje tu i teraz! Oczywiście dziedzictwo ZSRR nie jest tu bez znaczenia, ale takiej oprawy nie powstydziłby się nawet Kim Ir Sen.
Typowa sala poświęcona osobie prezydenta, obowiązkowa w każdym muzeum. Żeby nie było, w stolicy istnieje również osobne Muzeum Pierwszego Prezydenta.
Wiele można by na ten temat napisać i jeśli starczy nam zapału to napiszemy. Zazwyczaj bowiem zwiedzałyśmy kraje, gdzie kult przywódcy był już silnie ugruntowany, a tu rodzi się on trochę w ramach budowania dumy narodu Kazachskiego, to się dzieje tu i teraz! Oczywiście dziedzictwo ZSRR nie jest tu bez znaczenia, ale takiej oprawy nie powstydziłby się nawet Kim Ir Sen.
Co do ruchania żandiru... to dowcip, który śmieszy nas odkąd nasz ziom kazał nam zwrócić uwagę na ten piękny napis. Ogółem chodzi tu o piękną i świetlaną przyszłość Kazachstanu, silną państwowość i nowy model społeczny, a wszystko to dzięki osobie wspaniałego prezydenta, ale sami wiecie... RUCHANIE ŻANDIRU zawsze bawi.
6. Morze soli na stepie
Tak naprawdę to tę ciekawostkę wrzucamy tu głównie po to, żeby pochwalić się zdjęciem wielbłąda chodzącego po stepie, a raczej po pół pustyni, bo właśnie w nią przechodzi step w okolicach Turkiestanu (nieco dalej jest też i prawdziwa pustynia).
Kiedyś Stalin umyślał sobie, że skoro ukraiński step jest żyzny, to na pewno i kazachski też. Słono się jednak pomylił (hehe, taki żarcik), bo część ziem Kazachstanu jest straszliwie zasolona i gdy się to widzi, człowiek jest w prawdziwym szoku - ziemię pokrywają całkiem spore połacie soli, a pomiędzy tym wszystkim wałęsają się konie, owce, wielbłądy i krowy. Nic tylko zbierać sól do sakwy i będzie do ziemniaków jak znalazł.
I to już wszystkie nieznane oblicza Kazachstanu, które teraz są już nam znane (ale dziwią nadal). Który z punktów wydaje się Wam najbardziej szokujący? A może jesteście znawcami Kazachstanu i nie są to dla Was żadne nowości? Jeśli tak, składamy pokłon!
Kiedyś Stalin umyślał sobie, że skoro ukraiński step jest żyzny, to na pewno i kazachski też. Słono się jednak pomylił (hehe, taki żarcik), bo część ziem Kazachstanu jest straszliwie zasolona i gdy się to widzi, człowiek jest w prawdziwym szoku - ziemię pokrywają całkiem spore połacie soli, a pomiędzy tym wszystkim wałęsają się konie, owce, wielbłądy i krowy. Nic tylko zbierać sól do sakwy i będzie do ziemniaków jak znalazł.
I to już wszystkie nieznane oblicza Kazachstanu, które teraz są już nam znane (ale dziwią nadal). Który z punktów wydaje się Wam najbardziej szokujący? A może jesteście znawcami Kazachstanu i nie są to dla Was żadne nowości? Jeśli tak, składamy pokłon!
Fantastyczna relacja, już na nią czekałam! :)
OdpowiedzUsuńInteresujące miejsce! Czytałam, jakbyście opowiadały o zupełnie innym świecie !
OdpowiedzUsuńWszystko jest szokujące :D Najgorzej z tą temperaturą... Nie wyobrażam sobie tego, po prostu nie wyobrażam :D To czysta hipokryzja ustawiać taką temperaturę gdziekolwiek! I te ozdoby...
OdpowiedzUsuńChyba nie mogłabym tam żyć...
Ciepełko lubię, ale takie do 25 stopni, bo potem umieram, także zwiedzanie byłoby dla mnie stanowczo traumatyczne ;D.
OdpowiedzUsuńSuper, że tak wszyscy o Was zadbali byście nie przepłaciły i trafiły w dobre miejsce :) Bardzo przyjemnie się czyta! Wiele ostatnio dobrego słychać o tym kraju, aż chce się tam pojechać!
OdpowiedzUsuńNo tak takie muzeum prezydenta to niedługo powstanie w Polsce! Samouwielbienie! Ostatnio oglądałam program o kuchni kazaskiej i byłam zauroczona!
OdpowiedzUsuńZazdroszczę wyjazdu, a przy temperaturze 30 stopni rozpuściłabym się.
OdpowiedzUsuń