sobota, 19 listopada 2016

5 najobrzydliwszych chińskich przekąsek

https://www.youtube.com/watch?v=8OMT6X8BNdM

Chiny to wielki kraj. Kraj wielu możliwości i wielu kuchni. Każdy region oferuje mnogość dań dla niego charakterystycznych, zarówno pysznych, jak i paskudnych. Pisałyśmy już kiedyś o prawdziwym obliczu chińskiej ulicznej kuchni --> chińska kuchnia w wersji ekstremalnej. Jeśli nadal wierzycie w kurczaka obtaczanego w kokosie czy kaczkę na gorącym półmisku, ten tekst jest dla Was! Zapoznacie się z kilkoma najbardziej osobliwymi i najbardziej obrzydliwymi przekąskami. Nie są to atrakcje turystyczne do znalezienia gdzieś na nocnym targu raz w tygodniu, a przysmaki, które każdy szanujący się Chińczyk poważa i spożywa (a przynajmniej większość). Smakołyki dostępne w osiedlowych sklepikach, ulicznych budach i w supermarketach. Gotowi na osobliwości i kurioza?

Przed Wami pięć najobrzydliwszych chińskich przekąsek!



1. Stinky doufu - ŚMIERDZĄCE TOFU

https://enterthenoosphere.wordpress.com/2013/02/22/stinky-tofu-smells-like/

Przekąska ta jest nam wyjątkowo bliska, bo wiąże się z nią przepiękna historia z naszego pierwszego wspólnego wyjazdu do Chin. Znajomy zabrał nas na słynną uliczkę z obrzydliwościami, gdzie niestety przodowały jakieś paskudne robaki, czy inne skorpiony, co nas niestety nie interesowało. Wybór padł więc na słynne śmierdzące tofu. Hmmm... śmierdzące? Przecież to po prostu marynowane tofu. Czy naprawdę może być aż tak cuchnące? Powiemy tak - MOŻE. Ze wszystkich smrodów tego świata, jest to chyba najstraszniejszy cap, jaki czułyśmy w życiu. Durian w ogóle się do tego nie umywa! 

https://theheartthrills.wordpress.com/2013/06/15/stinky-tofu/

Mimo tego strasznego zapachu, Katarzyna postanowiła wybrać tofu najbardziej dojrzałe - charakteryzujące się pięknym kolorem niebieskim. Keczup wzięła wersję najmniej hardkorową. Jak widać na załączonym obrazku, Katarzyna robiła dobrą minę do złej gry i udawała, że wszystko jest OK. Keczup natomiast najzwyczajniej na świecie swoje tofu wywaliła zaraz po spróbowaniu. 
- Jakże to! Nie można tak! Przecież będzie wstyd! - myślała Kaha. - Ja zjem moje do końca. 




By było jej lżej, zamaczała owe tofu w marynacie, która była wraz z owym tofu podana. Niestety okazało się później, że marynata była skondensowanym źródłem smrodu. Gdy Katarzyna, chwiejąc się lekko na nogach, oświadczyła, że ukończyła swoją porcję, kolega nasz odrzekł: - Szacun, ja swoje od razu wyrzuciłem!

Niestety cała owa przygoda zakończyła się... nerwicą żołądka. Zawsze, gdy K. czuła charakterystyczny zapaszek dobywający się znad woka, jej brzuch reagował okropnymi skurczami i boleściami. Nawet, gdy zapaszek dobywał się z miejsca oddalonego dość znacznie. Choć legendy głoszą, że już nie ma dobrego tofu wg tradycyjnych receptur. Teraz, by szybko uzyskać odpowiedni cap tofu moczy się w... rozcieńczonym domestosie. Jak jest naprawdę? Nie wiemy... I niech tak zostanie.


2. Kurze łapeczki

Klasyk i jedna z ulubionych zakąsek każdego Chińczyka. Podczas, gdy cała resztą świata wyrzuca kurze odnóża jako niejadalny odpad, mieszkaniec Państwa Środka może je kupić w każdym markecie czy sklepie w dziale mięsnym. Co więcej, nikomu nie wydaje się to dziwne! Ktoż nie chciałby pociamkać takich oto pysznych stópek?

http://www.rawstory.com/2015/01/forget-coffee-you-may-be-drinking-chicken-feet-and-bones-tomorrow-morning/

Można przecież przygotować z nich wyborny posiłek! Łapeczki dostępne są w wersji mrożonej surowej, jako zakąska paczkowana, występująca w różnych smakach i rodzajach w każdym sklepie oraz jako wyborny posiłek w niejednej restauracji. Byłyśmy kiedyś świadkami straszliwego pogromu, jaki odbywał się w Karfurze. Powód? Rzucili łapeczki po juanie! Cóż bowiem jest lepszego niż smakowita łapka podgryzana wieczorem przy najnowszej chińskiej dramie kostiumowej?

https://www.youtube.com/watch?v=PfjxxR0oRJQ

Miłość do kurzych kończyn (a czasem zdarza się i nie lada rarytas, kacze łapki!) jest dla całej reszty świata absolutnie niezrozumiała, ale może to i lepiej... Zamiast wyrzucać odpad, zawsze można wysłać to wszystko do Chin! A Chińczycy kupią w cenie wyższej niż pierś z kuraka!

Czasami zadawano nam pytanie, czy jadłyście kiedyś łapeczki?

NIE! Jakoś nigdy się nie skusiłyśmy. Pytałyśmy o to samo obcokrajowców, mieszkających w Chinach, i kiedyś nasza ziomalka Polka rzekła: Tak, są całkiem dobre! To był dopiero szok. Często na pytania Chińczyków o chińską kuchnię, opowiadamy:
- Lubimy... OPRÓCZ parowanej kury z głową, ryby z głową, kurzych łapek i... tu wymieniamy milion innych obrzydlistw.
Wówczas większość Chińczyków patrzy na nas jak na ufo, ale niewielka część krzyczy:
- Też nie jem kurzych łapek!
Serce rośnie! Dochodzimy wtedy do wniosku, są jeszcze normalni Chińczycy!


3. Stuletnie jajo, względnie kiełbasa z owego jaja

Stuletnie jajo (z chińska 皮蛋 pídàn) które w dodatku przyjmuje kolor zgniłozielono - czarny. Brzmi pysznie i pożywnie, nieprawdaż? A jak wygląda!

https://www.youtube.com/watch?v=MBn5DIFGl0Y

Jaja te tak naprawdę stu lat nie mają, wierzy się jednak, że jajo im starsze, tym lepsze. Jak wygląda technologia zamiany tradycyjnego białego jaja na takie piękne i jędrne? Wkładamy jajco do naczynia wypełnionego mieszanką wybornych substancji, kolejno gliny, wody, soli, herbaty, łusek ryżowych i niegaszonego wapna. Następnie pojemnik taki odkładamy na sto dni (pamiętajcie, wystarczą dni, a nie lata), a po stu dniach otwieramy i cieszymy się nowym jajem, które jest już czarne, galaretowate, o zielonkawym wnętrzu, okraszamy sosem sojowym i zakąszamy razem z ogóreczkiem. Jajo takie, według Chińczyków, jest nie tylko pyszne, ale także zdrowe! Poszłyśmy kiedyś na obiad z naszymi chińskimi koleżankami, niestety wybrały one restaurację kantońską. Chinki, jak to Chinki, nazamawiały milion potraw. My raczyłyśmy się skromnie pierożkami i smażonym ryżem, natomiast Chinki zajadały... TAK, właśnie owe stuletnie jaja! Smród roznosił się niesamowity! Czysta siara, jak z najbardziej hardkorowych basenów leczniczych dających zgniłym jajem. 

Wyglądało to tak!

http://www.xiangha.com/caipu/86421552.html

Smrodu niestety nie da się przekazać. Ziomalki nasze były bardzo zdziwione, gdy dowiedziały się, że nie dzielimy ich entuzjazmu. Twierdziły, że jaja są pyszne i zachęcały do skosztowania. Nie skorzystałyśmy. Warto też dodać, że jajca takie można kupić też w każdym sklepie, zarówno pojedynczo jak i pakowane jak każde inne jaja. Jest ich wręcz tyle samo, co zwykłych jaj kurzych! Kiedyś w dziale mięsnym okryłyśmy też wspaniały produkt. Czarna kiełbasa o konsystencji mortadeli zrobiona właśnie z tych jaj! SZOK!


4. Żółwiowa galareta

Było to dawno temu, kiedy człowiek młody, nieopierzony jeszcze i nieświadomy pojechał sobie wesoło do Chin. Dnia pewnego wypatrzył na sklepowej półce TO!

http://www.kantu.com/tb269077/

Coś, co wyglądało jak czarna galareta zrobiona z żółwia! Po zasięgnięciu języka tu i tam okazało się, że jest to przysmak bez ani grama żółwia, za to zrobiona z jakiejś dziwnej trawy. Szybciutko została zakupiona, w dodatku z gratisem w postaci miodu o konsystencji wody. Testowały ten przysmak Keczup oraz jej siostra, Agi. Po rozparcelowaniu produkt ten wyglądał tak:

http://mehungry-phyllis.blogspot.com/2009/04/weird-food-wednesdays-grass-jelly.html

Ohydnie, trzeba to przyznać. Zgadnijcie jak smakował... Tak właśnie, OHYDNIE! A jak może smakować czarny glut? W dodatku okazało się to gorzkie! Bleeee... Zalałyśmy tą ohydną strawę gratisowym wodnym miodem, co niestety poprawiło smak jedynie o mały procent. Najlepsze jest to, że Chińczykom czarna galareta zdaje się smakować i zajadają ją, wierząc w jej zdrowotne właściwości. Okraszają tym też różne desery! ZGROZA.


5. Suszone słodkie mięso

Suszone słodkie mięso. To brzmi absurdalnie! A jednak, jest to jeden z najulubieńszych przysmaków Chińczyków. Szczególnie często spotykany jako kruszonka słodkiej bułeczki, mniam. Występuje w wielu smakach i rodzajach, co możecie zaobserwować poniżej. A wszystkie deeeeeeliszys!

http://www.amateurgourmet.com/2010/11/a_walk_to_chinatown_lunch_at_sheng_wang.html

Mięso występuje również w wersji słodkiej i prasowanej. Receptura jest prosta, wołowinę lub wieprzowinę przerabiamy na mięsny dżem, następnie wylewamy na blachę, grillujemy, formujemy zgrabne połacie mięsa, tniemy i oto mamy idealne do zagryzania kawałki sprasowanego, słodkiego, zasuszonego mięsnego dżemu!

https://www.youtube.com/watch?v=frFWCpkVh1w

To jeszcze nie koniec! Chińczycy czują duży pociąg do prasowania wszystkiego! I tak w supermarkecie pod sufitem wiszą sprasowane potwory morskie (niektóre mają takie gęby, że zupełnie nie wiemy, co to, ale na pewno jest chronione na całym świecie oprócz Chin), sprasowane w całości kaczki (z dziobem!) lub sprasowane świńskie łby. Śmierdzi to oczywiście wszystko ohydnie i zawsze omijałyśmy ten dział szerokim łukiem. Nie za bardzo jesteśmy sobie w stanie wyobrazić Chińczyka ogryzającego i żującego kawałki świńskiego łba, ale cóż... Skoro delikates ten cały czas jest dostępny w każdym większym markecie, znaczy jest popyt! Chwilę zastanawiałyśmy się, czy pokazać Wam ten świński ryj, ale... nieeee, z uwagi na dobro co wrażliwszych czytelników ryja nie będzie. Proszę go sobie wyobrazić!

Jeśli jednak jesteście bardzo zainteresowani, proszę kliknąć w tej link --> ŚWIŃSKI RYJ
TEGO WIDOKU SIĘ NIE ZAPOMINA!

I to już wszystkie pięć z listy obrzydliwych chińskich przekąsek. Która z nich wydaje się Wam najbardziej pociągająca? Czy odważylibyście się wypróbować którąś z nich? A jeśli będziecie kiedyś w Chinach, zachęcamy do kulinarnych eksperymentów!

14 komentarzy:

  1. Ja, jako, że nie przepadam nawet za normalnymi jajami na twardo,najobrzydliwszą rzeczą z obrzydliwych mianuję stuletnie jajo! Ale wszystkie wyżej wymienione "specjały" brzmią strasznie. Takie sprasowane i rozwieszone tusze ryb i innych bliżej niezidentyfikowanych zwierzątek można spotkać(a przede wszystkim poczuć ich smród) również w marketach Francji. Ale ten naród również słynie z nietypowych przekąsek ;)

    PS: Nurtuje mnie wielce co ma żółw do galaretki z trawy?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może na przykład w rejonie, gdzie rośnie owa roślina, przechadzają się żółwie lub żółwie ją jedzą, kojarzenia mogą być różniste! Pewności niestety nie mamy... Woniejące tusze ryb, pychota! W Hiszpanii rozwieszają też lekko nadgniłe udźce wieprzowe!

      Na jajo jakoś się nigdy nie pokusiłyśmy, a może warto!

      Usuń
  2. Popłakałam się ze śmiechu czytając ten wpis xD Nie zjadłabym ani jednej rzeczy z listy, aczkolwiek pamiętam jak byłam mała miałam okazję jeść mięsko (jest go tam tak dużo, że aż wcale) z kurzych łapek, kurze łapki to chyba rapetki ale nie jestem pewna ;-; Ja nie wiem Chiny to już chyba totalnie inny świat patrząc na to ze względu na jedzenie xD
    Pozdrawiam cieplutko!~
    http://kawaiinoyumeakamichan.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Śmiechu nigdy dość! Czy w pamięci Twej łapeczki zachowały się jako nie lada przysmak? XD
      Tak jest, Chińczycy funkcjonują w bardzo pokrętny i niezrozumiały dla większości świata sposób.

      Usuń
  3. Byłam na Tajwanie kilka razy i zgadzam się z Wami... śmierdzące tofu jest jednym z najobrzydliwszych zapachów! D tego widok sprasowanego mięska i tych słodkości. aghr! ;D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. YUM! I na Tajwanie poważają to tofu?! Ohyda!
      Swoją drogą, że Chińczycy nie wpadli jeszcze na pomysł sporządzenia świńskiego łba na słodko... :P

      Usuń
  4. Yuuum, co za pyszności! Nie tknęłabym niczego z listy. A nad biedną świnką zaczęłabym płakać :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak wpadłyśmy na świnkę pierwszy raz to nas autentycznie zamurowało i potem omijałyśmy to miejsce szerokim łukiem. Niestety... co się zobaczyło to się nie odzobaczy i widok ten już na zawsze zostanie z nami ;(

      Usuń
  5. To wszystko jest obrzydliwe i chyba sobie powieszę zdjęcie stuletnich jaj na lodówce celem odchudzania. DCz

    OdpowiedzUsuń
  6. Awwwwfuuuujjj :< faktycznie okropieństwa

    OdpowiedzUsuń
  7. To tofu moim zdaniem do pysznych nie należy, ale aż takie straszne nie jest. Takie samo zdanie mam o stuletnim jajku, które jednak powinnyście spróbować dla samego faktu, bo to ciekawe doświadczenie. ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zapewne zależy od stopnia spleśnienia. Te czarno - niebieskie podobno było wybitnie paskudne, że czuło się potem obrzydzenie do całego świata! Katarzyna twierdzi, że próbowała stuletniego jaja i prawda, że aż tak ohydne nie jest, ale dobre też nie... :)

      Usuń
  8. Gotowane kurze łapki, to nic nadzwyczajnego w centralnej Polsce. Gotuje się z nimi rosół potem wyciąga na oddzielny talerz. Trochę pieprzu, ostrej papryki i każdy z biesiadników je ile chce. Pychota, a ile kolagenu.

    OdpowiedzUsuń