wtorek, 31 stycznia 2017

Gothic lolita i sztuka współczesna? Wystawa Live Factory 2 w muzeum MOCAK


Ostatnie dwa straszliwe dni spędziłyśmy, ucząc się do egzaminu z estetyki antropologicznej. Cóż to były za historie, cóż to były za definicje i nazwiska wybitnych badaczy! Opisy szalonych performensów, anegdotki o pośladkach Dawida i operacjach plastycznych jako sztuce. Wydarzenia te przypomniały nam o niedawnej wizycie w muzeum sztuki współczesnej MOCAK w Krakowie, gdzie byłyśmy z towarzyszkami lolytami. Wystawa ku czci Andy'ego Warhola, szalone eksponaty i lolyckie kiecki w jednym! Ciekawi? Zapraszamy!



W tym miejscu ja, Keczup, pragnę nadmienić, że zamiast tego bardzo chciałam napisać notkę o swoim ulubionym obecnie artyście Tehchingu Hsiehu, który to w ramach performancu:
a) przez rok mieszkał w drewnianej klatce, nie wychodził, z nikim nie rozmawiał, nie czytał, nie zajmował się niczym, tylko kontemplacją
b) potem przez rok odbijał kartę pracowniczą o każdej równiej godzinie (24 razy na dobę, cały rok, również w nocy), a ze wszystkich zdjęć zrobił film
c) potem przez rok mieszkał na zewnątrz i nie wchodził do żadnych pomieszczeń, nie mógł się też kryć pod daszkiem
d) potem przez rok był przywiązany liną do innej artyski, z którą wcześniej się nie znał
e) aż w końcu przez 13 lat tworzył sztukę, ale nikomu nie zdradzi, co nią było
A Katarzyna nie pozwoliła na wpis o ARTYŚCIE! Wobec tego przechodzimy do krakowskiej przestrzeni muzeum MOCAK. 



Głównym celem naszej wyprawy była wystawa Krystiana Lupy Live Factory 2, kóra powstała jako scenografia do jego sztuki Factory 2. Jak łatwo się domyślić, wszystko to nawiązuje do Fabryki Angy'ego Warhola założonej w Nowym Jorku celem produkcji gwiazd, czynieniu różnistych performensów oraz szeroko pojętej zabawie (i pracy artystycznej, wiadomo). Pan Lupa stwierdził, że w Krakowie też warto byłoby taką "fabrykę" otworzyć i z aktorami odgrywali wszystko przed publicznością (warto wspomnieć, że aktorzy mieli całkowitą wolność zachowań!). Dobra, Warhol Warholem, ale były też i inne eksponaty wpisujące się w szeroką kategorię sztuki współczesnej. Przykładowo ta oto instalacja nawiązująca do Holokaustu oraz obecnym migrantów zarobkowych.


Kolejne są Stoły - pułapki Daniela Spoerriego, czyli stoły ustawione w pionie. Tako rzecze artysta: "Doświadczenie uczy, że wszystko na stole jest łatwe do poruszenia i strącenia. Tym samym stół zawieszony w pionie to ułamek sekundy przed katastrofą. Napięcie w oczekiwaniu na rozpad nadaje tym pracom ogromną ekspresję". Proste? Oglądamy stoły!



Katastrofa jest blisko!


Keczup silnie stara się obcować ze sztuką. Jest ona znana jako ignorant, choć o dziwo, sztukę współczesną nawet poważa!


Kolejne dzieło ukazywało pozostałości po targu staroci, które nie znalazły nabywców, więc zostały wywalone. Na szczęście odnalazł je artysta, więc biedne misie i lalki mają zapewniony godny żywot!


Z serii Gablotki jednodniowe. Jak łatwo się domyślić, powstały w ciągu jednego dnia, a użyte podczas tworzenia akcesoria wywołały w nas głęboką zadumę nad kondycją świata.


To piękne dzieło jest przykładem sztuki powstałej z... Dużego nagromadzenia przedmiotów jednego rodzaju! Hmmm... tyle czytników do Tory na jednej ścianie. No no.



A tutaj takie milusie miejsce, gdzie każdy robi sobie literkowe selfie! Robiłyśmy i my!


A tego była cała ściana! Wygląda jak muszelki, czy inne skamieliny odbite w... plastiku?


Przechodzimy do przestrzeni, która nas tu wezwała! Live Factory 2: Warhol by Lupa! Katarzyna od razu zasiadła na kopii słynnej kanapy Warhola, zaczęła czynić gotyckie miny i nakazała czynić milion foteczek. Proszę zwrócić uwagę na całość pięknego wnętrza oraz gołego mężczyznę! On się ruszał! I mówił!


A któż to taki? Czyżby sam Andy?



Wspólna pamiątkowa foteczka na kanapie. Nie ma Katarzyny, bo pełniła rolę fotografa. Zostałyśmy także uwiecznione przez kilku zwiedzających! Czyżby wzięto nas za eksponat muzealny?



- Ej, patrzcie! Tu jest kibel Warhola! - krzyknęła jedna z naszych towarzyszek.

Rzeczywiście, był! Szybciutko uczyniłyśmy okolicznościową sesję na kiblu. Keczup też się skusiła, a jak!



Ta głowa świeciła!


A kruka słychać było już z oddali. Siedział bezczelnie na gałęzi, obok powiesił sobie swoją skórę i wykrzykiwał słowa powszechnie uznane za obraźliwe!



A oto, co najbardziej zainteresowało lolyty!


Po wnikliwym zwiedzaniu, przeniosłyśmy do pobliskiej jadłodajni o nazwie Ogród Kulinarny. Miejscówka milusia, wystrój także przyjemny dla oka, a dania niezbyt drogie. Jak widać, niektóre z nas przedawkowały sztukę!


Dostałyśmy już herbatkę, więc trzeba się zachowywać. Choć mina Elluin wskazuje na to, że herbatka jej nie wystarczyła i czeka na więcej!


Obie zamówiłyśmy gnocchi, ponieważ skusił nas sos ze śmierdzącej gorgonzoli. Mniam!


Kto by się najadł kilkoma kluskami? Trzeba nam deser! Mus z białej czekolady (po lewej), który zamówiła Keczup był wielki! Wypełniony super gęstym czekoladowym kremem i musem truskawkowym, ledwo dała radę to zjeść (choć jej możliwości są wielkie). Dania były w przedziałach cenowych 20 - 30 zł, desery około 15 zł, więc bardzo przyzwoicie.


Na koniec nasze ałtfity. Oczywiście jak zwykle miałyśmy się wybrać odpowiednio wcześnie, ale półtorej godziny przed wyjściem okazało się, że mamy pilną robotę. Za pieniądze! Takiej ofercie się nie odmawia, zrobiłyśmy szybko, co trzeba i wiadomo, jak to się skończyło... Wszystko na ostatnią chwilę, a ozdoby i buty Keczup wrzuciła do reklamówki... Tak wyszło!


Katarzyna postanowiła natomiast zostać gothem i miast swoich standardowych ciastek założyła taki oto posępny welon i mroczne bordo. Nieustanne rozdarcie między chęcią bycia gothem, a jej miłością do słodyczowych ubrań w kółko spędza jej sen z powiek. Cóż... może to czas wydorośleć?


To już koniec naszej krótkiej relacji z MOCAKu. Jak podobała Wam się wystawa? Czy lubicie sztukę współczesną? 

Na koniec opowiemy Wam jeszcze małą anegdotkę. Wsiadając do taksówki, powiedziałyśmy pani kierowcy: 
- Prosimy prosto do tegoż oto muzeum.
Sprawdziłyśmy godzinę i między sobą zaczęłyśmy jęczeć: 
- O nie, spóźnimy się... zabiją nas.
- Jaka strategia? Którędy Was wieźć?! - zakrzyknęła siedząca za kółkiem pani, a na jej twarzy rysowała się wielka panika i determinacja, by dowieźć nas na czas. Była ona bowiem święcie przekonana, że jesteśmy jakimiś ważnymi artystkami, które mają tam jakiś występ. 

Hohoho! Artystki współczesne! Hohoho! Choć jeśli sztuką może być robienie sobie operacji plastycznych (niejaka pani Orlan), to czemu nie może być nią dziwne odziewanie się? Tak więc żegnają Was na dziś Wasze artystki. XOXOXO.

11 komentarzy:

  1. Tytułowe zdjęcie jest boskie! Powinni je powiesić obok stołów ;)

    PS Ciastka wymiękają przy mroku!

    Agi

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak! Jeszcze je przechyliło na bok, ja widać!

      Katarzyna myśli intensywnie nad umrocznieniem swojej osoby.

      Usuń
  2. Na te wiszące stoły musiało pójść dużo kleju, ale efektowne, efektowne...Czy kruk wyrażał się bardzo brzydko? Wygląda stylowo. Lolici design wpisał się bardzo pięknie w wystawę, nie dziwota że uwieczniono Was na kanapie. Jednak sztuka uszlachetnia człowieka. DCz

    OdpowiedzUsuń
  3. Fantastyczna wycieczka. Skojarzyła mi się z Muzeum Sztuki w Łodzi, które dawnemi niedzieciatemi czasy pasjami odwiedzałam, gdyż sztukę nowoczesną uwielbiam i lubię w jej towarzystwie przebywać. Nigdy jednak nie wpadłam na to, żeby się do muzeum ubrać specjalnie i żałuję. Nie zawsze Wasze ałtfity do mnie odpowiednio mocno przemawiały, lecz w takim ąturażu ległam u stóp Waszych, drogie Artystki.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękujemy bardzo za tak miłe słowa! My mamy po troszce taki problem, że lolicie ubrania to są jedyne ładne ubrania, które posiadamy, tak więc, gdy decydujemy się na wyjście, to pada na nie. My sztukę współczesną również bardzo lubimy, więc kto wie... może i zawitamy kiedyś do Łodzi, skoro polecasz:)

      Usuń
  4. Wasze lolicie ubrania są przepiękne, więc może zbyt surowo oceniacie resztę zasobów? Swoją drogą egzamin czy obrona pracy naukowej w takim stroju (skoro nie ma równie zacnej alternatywy) może być wspaniałym przeżyciem dla współuczestników wydarzenia.
    Polecam Łódź jak najbardziej, zwłaszcza że się nam muzeum sztuki podwoiło, na szczęście obie siedziby nie są zbytnio oddalone, można dojść pieszo. Podejrzewam, że mamy tu znacznie więcej atrakcji dla osób o wysublimowanym smaku, ale nie dam rady służyć podpowiedzią, bo stałam się ostatnio mało światowa, niestety. W związku z tym dziękuję za inspirację, nagle nabrałam chęci zarówno na tutejsze zakątki, jak i na odwiedziny Krakowa. Tylko co ja na siebie włożę? :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Niesamowita wystawa i super zdjęcia :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Warhol mnie bardzo interesuje. muszę tam pojechać :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Coś niesamowitego. Rewelacyjne zdjęcia ;)

    OdpowiedzUsuń