środa, 18 stycznia 2017

Co przywieźć z Wietnamu? - opcja budżetowa, czyli wietnamski bazar


Uwielbiamy targi i bazary. Czy to takie okolicznościowe jak ten świąteczny, który odwiedziłyśmy w Pradze (jarmark bożonarodzeniowy w Pradze) czy też bazary dla lokalsów, jak na nasz podły chiński bazar. Nie przeszkadza nam to, że w miejscowościach turystycznych są one w dużej mierze skomercjalizowane. Pokazuje to, jak mieszkańcy chcą być zapamiętani i co wydaje im się ciekawe i godne polecenia turystom. Dziś zabierzemy Was na wspaniały wietnamski bazar!


Lubimy też sprawdzać, co jest dostępne w supermatketach, jednak porządny bazar bije zwykły sklep na głowę. A jeśli to bazar azjatycki, to możesz mieć pewność, że toczy się tam całe życie! Zapraszamy Was więc na odwiedzenie z nami targowisk Hoi An - malutkiego, ale przepięknego miasteczka w Wietnamie środkowym.


Targi w Wietnamie wyglądają dokładnie tak, jak je sobie wyobrażamy. Kolorowe warzywa i mało znane nam owoce. A wszystko w okrągłych koszach postawionych na ziemi. Można szybciutko wyskoczyć i kupić wszystko, czego człowiek potrzebuje do wykonania smakowitej strawy.


Dostępne są również makarony, bakalie oraz pyszniutkie lokalne słodycze.



Część owych wspaniałych makaronów została wykonana ręcznie, Można było zobaczyć, jak malowniczo suszą się na słońcu. Że też w naszych Chinach na takich tacach miast pyszniutkiego makaronu musiał się zawsze suszyć jakiś morski potwór albo inna nadgnita krewetka... ECH.



Jak widać nie brakuje też wspaniałego badziewa do domu. W domu każdego Azjaty potrzebne są różniste rzeczy, o ktorych nam się nawet nie śniło.



Są i sławne czapeczki "na Chińczyka". Co ciekawe, wbrew obiegowym opiniom, w Chinach się ich praktycznie nie nosi. Za to w Wietnamie są bardzo popularne i jak widać na zdjęciu powyżej - ludzie noszą je czy to do ochrony przed słońcem na polu ryżowym, czy też na co dzień, choćby i na zakupy.



Tutaj można nabyć też wszystko, co potrzebne do składania ofiar, o których pisałyśmy Wam przy okazji świętowania Chińskiego Nowego roku (przeczytacie tu --> Nowy Rok w Wietnamie).


Jedną z ciekawszych rzeczy jest to, że w Wietnamie można kupić podróby rzeczy z North Face, Salomona czy innych bakpakerskich firm. Bardzo często są one tak wysokiej jakości, że ciężko poznać, czy nie są one czasem oryginalne... Bardzo wielu podróżników dociera tu czy też do Hanoi bez odpowiedniej odzieży, więc handel idzie znakomicie... Wszyscy mają North Face?! MAM I JA!



Są też i typowe rzeczy nastawione na turystów. Cześć z nich, jak na przykład szale czy te prawdziwie paskudne talerze, absolutnie nie jest warta uwagi. Czasami może nam się jednak trafić jakaś perełka. Rozglądajcie się za fajnymi czarkami do herbaty albo innymi porcelanowymi rzeczami.



Świetnym prezentem z Azji są też przyprawy. Katarzyna kupiła swojej Mamie świeżo mielony cynamon zapakowany w... pudełeczko wykonane z cynamonu. Jak za taki bajer kosztowało niewiele, a naprawdę robi wrażenie. Oprócz przypraw i maści z tygrysem (prezent OBOWIĄZKOWY, choć nie zawiera tygrysa), warto zakupić zieloną herbatę lub... kawę. Czy wiedzieliście, że Wietnam jest drugim na świecie eksporterem kawy? Wietnamska kawa jest naprawdę bardzo smaczna i polecamy jej wypróbowanie. W kolejnym poście napiszemy również, jak pić ją, by było autentycznie.



Azja to kontynent, na którym owoce są zdecydowanie smaczniejsze niż u nas. Próbujcie więc wszystkiego, co wpadnie Wam w ręce. Może się okazać, że nawet banany mają inny smak. Albo, że będzie ich kilka odmian i każda będzie smakować inaczej.


Koniecznie spróbujcie też naszego ukochanego jackfruita (który podobno po polsku zwie się chlebowcem i mógłby wyżywić cały świat). I nie dajcie się nabrać: to nie jest taki duży durian. My oczywiście czy to w Wietnamie, czy w Malezji, czy w Tajlandii jadłyśmy zawsze owoców na potęgę. Niestety w Chinach nie są one aż tak smaczne...



Jednak absolutnym hitem tego oto targowiska było rodzinne (?) mini przedsiębiorstwo przerabiające na miejscu kokosy. Były one najpierw pozbawiane wody, później obierane i szatkowane na takie grubaśne wiórka kokosowe, które następnie (chyba) suszono.



Niestety gotowe wiórki były słodzone, dlatego zaopatrzyliśmy się w kokosa obranego ze skóry (jakież to ułatwienie, gdy nie trzeba go rozłupywać i słomkować) w cenie dolar za sztukę i...



We wspaniałe worki z wodą kokosową (naturalny izotonik!), którą to popijaliśmy żwawo, łażąc po mieście. Choć popijanie nieco utrudniał fakt, że wodę piło się bezpośrednio z zagumkowanego woreczka.  Kokosik taki dostarcza energii, a woda rześkości. Jest to więc interes życia!


Na targu nie brakowało również śmierdzących ryb i pereł w dobrej cenie (wery ćip maj frjend, dżast for ju speszjal prajs), ale atrakcyjne oferty i początkowo okazane zainteresowanie sprawiło, że trzeba się było szybko ewakuować, by nie zostać zamęczonym. Warto zauważyć, że perły serio ładne i ceny dobre, więc warto sobie je przywieźć, jeśli ktoś lubi.



Bazar i jego okolice, to również wspaniałe miejsce do spożycia jakiejś wyśmienitej strawy po taniości. Może wydawać się, że jest tu nieco obskurnie, jednak kuchnia uliczna tak po prostu wygląda.



My oczywiście nie raz i nie dwa skorzystałyśmy z okazji, żeby nażreć się dobrze i po taniości, ale o tym będzie już kolejna notka, bo jedzenie w Wietnamie na takową zasługuje <3.


Na koniec jeszcze taki mały gratisik - cóż to za śliczne ryjki? Czy to mydło? Czy rzeźby wietnamskich dzieci?



Czy lubicie odwiedzać bazary w różnistych krajach? A może wolicie, nasze polskie, rodzime? My szanujemy wszystkie!

22 komentarze:

  1. Wietnam to kraj, który marze odwiedzić równie mocno co Norwegię. Do Chin, Tajlandii i Filipin aż tak mnie nie ciągnie. Czekam na kolejne posty :3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wietnam to jedno z najlepszych azjatyckich wspomnień. Norwegię też mamy na liście, bo razem tam nie byłyśmy. Obiecujemy się poprawić i pisać więcej postów podróżniczych:)

      Usuń
    2. Ja, Karol Keczup, w szczególności pragnę odwiedzić Norwegię i wybrać się na BLACK METAL TOUR! \m/

      Usuń
  2. Znam te gruszki, na pewno robią wrażenie ;D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czy są dostępne też w Polsce?

      Usuń
    2. Nie, w Polsce nie :D A A widziałyście melony z hello kitty <3

      Usuń
    3. Hello Kitty nie! Tylko jabłka z chińskim znakiem szczęścia :P. Gdzie można dostać Hello Kitty?!

      Usuń
  3. Co jak co, ale jak się chce poznać kulturę jakiegoś kraju to warto wybrać się na bazar :D Sporo o nim mówi.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokładnie. Co ciekawe - wietnamskie bazary wyglądają dokładnie tak, jak ludzie sobie je wyobrażają.

      Usuń
  4. Uwielbiam wszystkie bazary! Od polskich aż po... cały świat ;D Zawsze panuje na nich niebywała i klimatyczna atmosfera, która tylko sprzyja w poznawaniu kraju i dobrej zabawie ;) Czekam na post o jedzeniu !

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak! My zawsze bardzo wiele radości czerpiemy z lokalnego bazaru i supermarketu. Supermarkety też są super i bardzo widać różnice kulturowe w podejściu do jedzenia. A post o pyszniutkich potrawach niebawem. Wietnam ma czym się pochwalić!

      Usuń
  5. czy ja tam widzialam swojskie marchewki na pierwszej focie?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak. Bez wydziwiania. Najnormalniejsza w świecie marchewa.

      Usuń
  6. Nigdy na takim bazarze nie byłam ale mam wygląda na prawdę super. Cudnie to wszystko wygląda ;D
    Obserwuje- Czekam na kolejne posty !!!
    Zapraszam do mnie -klik

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. My kochamy bazar. Szczególnie te w Azji <3 Mamy nadzieję, że spodoba Ci się u nas:)

      Usuń
  7. Z niedojrzałego jackfruita robi się nawet potrawę przypominającą w smaku mięso!!!Widziałam taki program w telewizorni, oczywiście robią to Amerykanie. Targi to nie moja bajka, bo zawsze chcą tam coś wcisnąć dla człeka. Nie można tak po prostu stać i się gapić. DCz

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak! Słyszałyśmy o tym i mamy nawet zamiar wypróbować, bo polscy weganie też się tym jarają. A jak rzeczy takie piękne, to po prostu trzeba kupować. Nie ma co się powstrzymywać!

      Usuń
  8. Bazar w Hoi An nauczył mnie targować się! Nigdy nie umiałam, ale tam bez tego się nie dało. Widząc białasa Wietnamcy zawużają cenę 3x;) Ale byłam cwańsza, bo nam średnie ceny wietnamskie ;)

    OdpowiedzUsuń
  9. Wietnam jest magiczny, mam nadzieję, że kiedyś tam trafię ;)

    OdpowiedzUsuń
  10. Uwielbiam takie targi (mimo, że nie przepadam za zakupami jako takimi). To świetne miejsce, by podpatrywać lokalsów i zatopić się w aromacie przypraw. <3

    OdpowiedzUsuń
  11. Kolorowy zawrót głowy! Te wszystkie dziwne i egzotyczne owoce bardzo mnie kuszą, ale nawet jak są dostępne w polskich supermarketach, to się trochę boję kupować, bo kto wie, czy one smakują tak jak powinny i są smaczne :D

    OdpowiedzUsuń
  12. Temat Wietnamu powraca do mnie jak bumerang! Może trzeba w końcu się tam wybrać! :) Pozdrawiam Klaudia J

    OdpowiedzUsuń